Blog, który powstał z miłości do konika polskiego, jest prowadzony aktualnie przez Agnieszkę współwłaścicielkę "Stadniny Izery", oraz Paulinę posiadaczkę dwóch ogierów rasy konik polski. Serdecznie zapraszamy wszystkich miłośników konika polskiego, koni innych ras, jak również wiejskiego życia.
Konie
sobota, 25 lutego 2012
Nieustające błotko, czyli opowieści błotnych ciąg dalszy!
W tworzeniu takiej mieszanej rodziny jak moja, jest coś wyjątkowego i magicznego. Każdy ma swoje miejsce, swój świat, a jednocześnie rozumiemy się i bardzo jesteśmy ze sobą związani. Na zdjęciach widać Arrowka zafascynowanego zabawą koni i również chcącego w niej uczestniczyć, to pies włączył się do zabawy, jednocześnie my na tym samym podwórzu, bardzo blisko rozpędzonych i rozbawionych koni, mogący czuć się bezpiecznie, oczywiście nie oznacza to głupoty i wchodzenia pod końskie kopyta, ale gdy biegną zbyt blisko wystarczy wyciągnąć rękę wyprostowaną, a konie natychmiast bądź hamują, bądź omijają nas bezbłędnie. To wyjątkowa rasa, są ogierami ustaliły między sobą hierarchię, bawią się, kłócą, są jak bracia, kiedyś w stajni podpatrzyłam jak leżały przytulone zadami do siebie, a to duże pomieszczenie i nie muszą być blisko, a zawsze są, zwłaszcza gdy dzieje się coś niepokojącego i wtedy często ja jako ich przewodnik stada jestem na czele i sprawdzam zagrożenie, gdy powiem uspokajająco, że wszystko jest w porządku podchodzą do mnie bliżej, ostrożne ale i pełne ufności. Pamiętam w pierwszych tygodniach, gdy dopiero wyrabiałam sobie pozycję w naszym stadzie, wjechało auto bardzo szybko wzbijając ogromny kurz na naszej drodze wewnętrznej, konie strasznie się spłoszyły, pogalopowały przez całe pastwisko i przybiegły do mnie, stanęły za mną z wysoko podniesionymi głowami zerkając na mnie i na ten dziwny obiekt, który się pojawił. To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, jestem szczęśliwa, że byłam wtedy na pastwisku i mogłam doświadczyć tej magicznej chwili gdy stałam na czele stada i to nie ja o tym zadecydowałam tylko one. Psy i koty nasze czasem mamy wrażenie, że rozumieją każde nasze słowo, z końmi jest inaczej, bardzo dużo rozumieją, zwłaszcza gdy spędza się z nimi dużo czasu jak ja, ale to inna relacja, z kotem i psem to my jesteśmy górą zawsze i wszędzie, z kotami ze względu na relację sił, z psem ze względu na bezwzględne psie oddanie, a koń... on w każdej chwili mógłby być górą w tej relacji, a jest inaczej i nie ze względu na to, że nie zdaje sobie sprawy ze swojej siły, nieraz wyrwał się z uwiązu, przeszedł po mnie, a jednak odpuszcza, często walka między nami odbywała się bez żadnego użycia siły, bez uwiązu, bez kantara. Pamiętam i nigdy nie zapomnę jeszcze jednego momentu, który już opisywałam, gdy sprowadziłam z otwartej przestrzeni Lisiaka na siedlisko, nawoływałam i biegłam, a on za mną podążył do środka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I właśnie dlatego, dla tej magii, na wsi jesteśmy. ;)
OdpowiedzUsuńJa zawsze patrzę, jak ziemia się zachowuje wobec nas, jak cudownie oddaje naszą pracę i naszą miłość do niej.
Czasami rośliny rosną na takich kawałkach, że wydawałoby się, iż nie powinno tam NIC rosnąć, a jednak...
W zeszłym roku rosły na całym polu bez żadnej pielęgnacji pomidorki koktajlowe - samosiejki, alez się ich najedliśmy!
Cudnie jest mieszkać na wsi. :))
Anetko, koktajlowe pomidorki samosiejki??? musisz koniecznie nam o nich opowiedzieć, bo my je oboje uwielbiamy!
UsuńPauliś - sami nie wiemy, jak to się stało, musieliśmy jakieś resztki pomidorków zjadanych przez nas dwa lata temu wyrzucić na kompost. Wiosną kompost poszedł na pole, a po jakims czasie... grządki pokryły sie wschodzącymi WSZĘDZIE krzewami pomidorowymi!!! I tak sporo musieliśmy od razu usunąć, bo powyłaziły dosłownie wszędzie, także w miejscach, gdzie miało rosnąć całkiem co innego, np. marchewka albo inna pietruszka. Co się dało, zostawiliśmy własnemu losowi, w ogóle nie pielęgnując krzaczków. Obrodziły po prostu jak szalone!!!
UsuńJesli w tym roku znowu wylezą, to bardzo będziemy się cieszyć! :D
Cześc Paulina, patrzę sobie, i patrzę na to Wasze podwórko, i myślę, że trawkę to będziesz mogła posiać na nowo, i drzewka nowe posadzić chyba też.:-) Nieźle tam się Twoje koniki zabawiają w obejściu. No i zastanawiam się czy swoje warzywa będziesz miała w ogrodzenia czy na zewnątrz? Bo to Lisiak z Dżygitem zdepczą Ci wszystko...Jak tam koza? jet nią czy nim, jak ją nazwaliście? U nas dzisiaj śnieg spadł, tyle wiosny było...
OdpowiedzUsuńAle za to zobacz jakie są szczęśliwe! mam nadzieję, że drzewka jednak przetrwają, a trawa, tak zdecydowanie musi być nowa. Kózka ma się dobrze, co ważne to ONA, mówimy na nią Male, może coś pasującego do niej wymyślimy, to ją wtedy przechrzcimy.
UsuńMoże MAŁA? chyba że duża urośnie. My kiedyś mieliśmy klaczkę, i nazwałam ją romantycznie Gwiazda, ale potem pomyślałam i zmieniłam na Góra. Sprzedali my ją razem z matką i jeszcze dwiema klaczami takiemu fajnemu gościowi, będzie z 2 lata temu, dzwoni mi on parę tygodni temu i mówi, że Góra jak góra wygląda - taka wielka i wysoka...
OdpowiedzUsuńA co myślisz o moich konikach, jak rosną, jak u mnie mają, przecież one - na sam pierw - były Twoje, co czujesz jak na nie patrzysz, nigdy mi nie mówiłaś...?
OdpowiedzUsuńNo wiesz, wg. mnie to one trafiły bardzo dobrze. Idealnie wręcz. Ja jestem zadowolona, bo zawsze się obawiam, że taki koń wyląduje nie wiadomo u kogo i jak mu będzie, nie wiesz... Zawsze staramy się sprzedawać porządnym ludziom, i myślę ,że do tej pory nasze konie trafiały dobrze - i oby tak dalej. A ogierki konika polskiego trudniej sprzedać niż klaczki. Więc tym bardziej się cieszę, że mają tak dobrze u Ciebie.
OdpowiedzUsuńPowiedz mi jeszcze, że są piękne i pięknie rosną i rozwijają się, a będę w niebie!
OdpowiedzUsuńA koza chyba rzeczywiście zostanie Mała:)
OdpowiedzUsuńSĄ PIĘKNE, PIĘKNIE ROSNĄ I ROZWIJAJĄ SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTak zdecydowanie myślę, że jestem nienormalna.
OdpowiedzUsuńDlaczego myślisz, że jesteś nienormalna?
OdpowiedzUsuńBo się dopraszam aby chwalić moje kochane koniki???
OdpowiedzUsuńnoo, taka łagodna forma nienormalności nie przeszkadza chyba... Dzisiaj próbowaliśmy nałożyć kantar młodszemu bratu Lisiaka, ale to jeszcze nie ten etap - płoszy się, biedaczyna, a przemocą nie będę...
UsuńOj się działo, działo... Zabawa na całego;-) Koniki poczuły wiatr w grzywie. Tylko ten szalejący przy ogrodzeniu psiak mnie przeraził. Jestem straszną panikarą i zawsze zamykam psy w psiarni kiedy wypuszczam moje "wariaty" na padok. Przezorny zawsze ubezpieczony, tym bardziej, że mam charta, sznaucerkę (pies stajenny, więc kocha gonić konie) i kundelka jakiś gończych ras;-)))
OdpowiedzUsuńZapraszam też na mojego bloga, którego bohaterami są moje czworonogi http://konjakijest.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń