Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

czwartek, 10 grudnia 2015

Czas płynie...

A konie rosną.
Nie tak dawno, wydawałoby się, jechaliśmy z rocznym Nadziakiem pod Hrubieszów, aby zamienić się na rocznego Hucuła. Z dzikiego zachodu na dziki wschód i z powrotem.
Nowa krew. Nowy ogier.
Statystycznie najlepszy.
Optycznie, absolutnie brzydkie kaczątko.
12 godzin razem z dzikim koniem w przyczepie. To były czasy.

A teraz, proszę, mamy prawie 3 lata, chodzimy za człowiekiem, słuchamy się, chociaż bez przesady, daliśmy sobie wsadzić żelastwo do pyska, czaprak i siodło na grzbiet i w ogóle, jesteśmy najukochańszym koniem naszej Pani/Sługi.
Nawet już nie jesteśmy najbrzydszym koniem płci męskiej w całej Stadninie Izery.
dawno temu na dzikim wschodzie, z mamą

tego roku, późnym latem, na dzikim zachodzie
dzisiaj
nic mi nie przeszkadza

ani czaprak, ani siodło

ani wędzidło

lubię się uczyć

a tymczasem koledzy

bawią się intensywnie

niedziela, 8 listopada 2015

Bez pomysłu na tytuł.


Przeszedł pierwszy jesienny wiatr, i zwiał te wszystkie żółte i pomarańczowe cuda. 
To, co zastało, ma swój urok, ale nie jest to już obraz malarskiego szaleństwa, tylko stonowane kolory palety jakiegoś bardziej rozsądnego artysty...






U nas, jak zwykle, dzień za dniem mija, prace w domu, w obejściu i na pastwisku się wykonują albo nie.
Przeprowadziliśmy klacze na następne pastwisko, bo na tym poprzednim  trawa została kompletnie zeżarta, a ponieważ susza ciągle trwa, to nic nie odrasta. Więc, żeby nie zniszczyć roślinności, konie poszły na następne miejsce. Nie, żeby tam było dużo trawy, ale na parę tygodni starczy, miejmy nadzieję.
Przy okazji przygotowań do zmiany miejsca, okazało się, że kabel doprowadzający prąd do pompy w studni gdziesik się uszkodził pod ziemią. I znajdź tu, człowieku. To nie są dwa metry, delikatnie mówiąc. No więc zamiast szukać bez sensu, reaktywowaliśmy agregat prądotwórczy. Pojechaliśmy z nim na pastwisko, bo ciężkie to okropnie i nosić się go nie da. Załączyliśmy. Jak to pioruństwo hałasuje! A jak śmierdzi! Fuj i fuj i jeszcze raz fuj. Po podłączeniu, pompa pokaszlała, popluła, rzygnęła szarożółtą cieczą a następnie przestała. Jak się okazało, ta studnia też wyschła. Z góry widać było lustro wody, ale nie widać było, że ma głębokość około 1 cm.
No więc, szczęście w nieszczęściu, nie musimy używać tej warczącej maszkary, ale wodę z domu na pastwisko za to wozimy.
Czyli przybył nam nowy obowiązek. Od lipca wozimy wodę ogierom na odleglejszym pastwisku, 60 litrów 2, albo 3 razy dziennie, zależy od temperatury.
A teraz do kompletu, trzynastu koniom 160 litrów 2 razy dziennie.

Konie zadowolone, bo nowe miejsce, trawa świeża, nie podeptana, nieobskubana.
Nowe widoki.
Nowe rośliny.
Nowe smaki.
Nowe fryzury.

Morena i Mak odkrywają nowy smak.

Wytrwały Mak zasysa ostrożnie kolejne owoce dzikiej róży.
Nowe rośliny wytworzyły nowe fryzury. Ruchliwego konia nie da się uchwycić porządnie aparatem, ale może uda wam się dostrzec ozdoby głowy co niektórych koni. Nie są z nich zadowolone, bo to kłuje, ciąży i przeszkadza. A i człowiekowi nie jest łatwo to paskudztwo wyciągnąć. A wyciągnąć trzeba, bo potem to już taki kołtun się tworzy, że tylko nożyczki zostają jako ostatni sposób, a ja nie lubię łysych koni, więc się męczę i porządkuję im grzywy i ogony.
Łopian zamiast lakieru do włosów, żelów czy pianek - ten to ma moc. A jaki ekologiczny. I tani.

Mgiełka - japoński "look"

Grzywka asymetrycznie uniesiona w górę nad lewe ucho. Za pomocą około 50 (!) łopanowych kulek.

Nie jest szczęśliwa, bo kłujące te ozdoby.

Po usunięciu kłujących kulek pozostała natapirowana grzywka na sztorc.
A tutaj poidło dla naszych koni, po tym, jak ktoś ukradł nam z pastwiska starą, metalową wannę, wykonaliśmy taki oto obiekt. Jego, miejmy nadzieję, nikt nie ruszy.


Kończę więc dzisiejszy wpis kolejnym zaklinaniem deszczu, niech kiedyś przyjdzie i namoczy te Izery....

sobota, 31 października 2015

Bo lud nie jest ciemny.

Jesiennym porankiem targowym, przejeżdżając przez Mirsk, poprzez spadające liście zauważyłam poniższe. Ktoś wyraził swoje poglądy niezbyt odmienne od moich.
I to by było na tyle w pewnych kwestiach.
czyż nie urocze?


piątek, 23 października 2015

AGITKA



Nikogo nie zamierzam przekonywać, na kogo ma głosować. 

Każdy ma własny rozum, własne przyczyny, własne uzasadnienia.

Ale uważam, że zagłosować trzeba.

A tutaj, posłuchajmy sobie i zaśpiewajmy razem:
https://www.youtube.com/watch?v=8zWrWmLc1Kw

czwartek, 8 października 2015

JESTEM:-)))

Po telefonie od Agniechy i Kreci nie pozostaje mi nic innego jak tylko napisać, że jestem i żyję i co u mnie słychać.
...jestem i żyję, choć z tym życiem, to różnie jest, bo alergia i zatoki lubią się wzajemnie i często mnie niepokoją swoją obecnością, co do łapno-kopytnych, to mają się dobrze, choć jesteśmy chyba jedynymi ludźmi na świecie, którzy mając konie wierzchowe, jeszcze na nich nie siedzieli..., a chłopcy mają najdłuższe końskie dzieciństwo na świecie! Kotów mamy dziewięć, a psy są cztery, do tego dwa konie, kogut, dwie kurki, dwie rodziny pszczele i Michałek:-) oto stan inwentarza na dzień dzisiejszy:-)) Cała ta ferajna stara się abym miała jak najmniej czasu dla siebie i żeby mi się przypadkiem nie nudziło. Ostatnio, gdy byliśmy na weselu - udanym zresztą bardzo - nasz Arrowek zamknięty w domu ze względu na zranioną łapkę - pogryzły się z Basiorem i tenże próbował mu odgryźć łapkę - postanowił wyjść z domu pomimo zamkniętych drzwi. Prawie mu się to udało, bo wygryzł i wydrapał tynk, troszkę cegieł, całą piankę montażową, i prawie się podpiął do instalacji elektrycznej...
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom po powrocie do domu i długo do mnie docierało co się właściwie stało, bo za progiem było gruzowisko i prześwitywało światło z zewnątrz - prawie mu się udało. Fotorelacja:
zdjęcie z wizji lokalnej miejsca zbrodni



myślałam, że nie dam rady sama tego naprawić
zdjęcie z dziś, już gładzią zarobione i drzwi szpachlą również
Miał być też remont u nas wielki, ale okazuje się, że świat się nie zmienił i dalej wszyscy wszystkich próbują oszukać i mój M. nie dostał oczekiwanych przelewów:-( tak więc w tym roku oprócz drogi wreszcie dojazdowej własnej 50 metrów:-)) wybudowanej praktycznie w całości przez Michałka i łatania dziur w dachu nic się nie uda zrobić:-( Ale na złość wszystkim nadal jesteśmy szczęśliwi i nie zamierzamy się poddać:-)))
pod otoczakiem jest od 1/2 do 1m gruzu:-))



Ja zrobiłam skalniako-poidło-zielnik - jeszcze nie skończony ale już używany:-)


no i wreszcie mamy metodę na uciekające huskyie, dostały budy i choć jeden musi siedzieć w karcerze na lince, wtedy reszta nawet jak przeskoczy ogrodzenie, to nie ucieka daleko, bo razem, to potrafiły na dobę znikać i nic nie skutkowało, ani prąd dookoła, ani różne zasieki - nauczyły się przez bramę skakać! a teraz jak choć jeden przywiązany siedzi przy budzie, to reszta mu towarzyszy:-)) a jak przeskoczą, to ten co przy budzie siedzi tak wyje za nimi, że wracają:-))) Z wielkością bud trochę chyba przesadziliśmy, bo jak weszłam do środka, to zmieściłam się ja, Basior i Luna:-))
Dodaj napis






środa, 7 października 2015

Tęcza jesienna.

Cóż, Paulina gdzieś się ukrywa, więc intelektualnych tekstów brak na naszym blogu.
Ucieszę wobec tego czytelników ( chociaż nic tu do czytania dzisiaj ) zdjęciami.

Podziwiałam dziś kolory wszelakie liści jesiennych, i zastanawiałam się, czy znajdę podstawowe siedem barw tęczy.

I tak mi wyszło:


piątek, 2 października 2015

Ach te konie...

Była ci u nas profesjonalna fotografka do koni. Bo zdjęcia naszych zwierzątek, które  teraz prezentujemy na  stronie internetowej "Stadniny Izery ", to w wielu przypadkach straszliwa żenada, wstyd i amatorszczyzna.
Zrobiła te profesjonalne, czyli z przodu, z boku, mniej lub bardziej w postawie zootechnicznej ( tak to się chyba nazywa?), w ruchu, ale i trochę nastrojowych. Wrzucę tu parę nastrojowych, bo ładne takie, jesienne.
Umieszczenie zdjęć koni na stronie z pewnością zajmie mi więcej czasu. Zwłaszcza, że zawsze znajdzie się COŚ INNEGO do roboty.







wtorek, 8 września 2015

Wystawa koni w Lubomierzu.

12 września w sobotę, od około godziny 10.00, w Lubomierzu odbędzie się Wystawa Młodzieży Koni Rasy Śląskiej oraz Konik Polski.
My, czyli "Stadnina Izery", będziemy tam oczywiście jako wystawcy.

Zapraszam wszystkich zainteresowanych.

Link do strony OZHK Wrocław z większą ilością informacji TU.

Plakat ze strony Związku Hodowców Koni nie chciał mi się skopiować. Może i dobrze, bo umieszczono na nim zdjęcie tylko ( ale za to jakiego ładnego ) Ślązaka.
Wobec tego dwa zdjęcia z poprzedniej wystawy: