Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

sobota, 19 lipca 2014

Zwierzątko.

Zachodzę ci ja do kompostownika, żeby dorzucić trochę zielonej masy, bo rośnie jak szalona, poprawiam sobie pęd dyni, która na kompoście rośnie, i nie w tym kierunku, w którym sobie życzę, odgarniam nieco agrowłókninę, a tu niespodzianka.
zwierzątko milutkie
zupełnie się nie spłoszyło, poczekało, aż pójdę po aparat, dało sobie zrobić zdjęcie, i tylko machało języczkiem

wtorek, 15 lipca 2014

Kraków

Wreszcie udało nam się pojechać do Krakowa i choć tylko na weekend, to i tak udało się sporo zdziałać.
Mieszkaliśmy u naszego kuzyna w niezwykle nowoczesnej dzielnicy i wyjątkowo nowoczesnym bloku, dla nas rasowych już wsioków, to była Ameryka. Parking podziemny z wysuwanymi półkami na samochody, zastanawiało nas tylko jak wyjedzie auto, które się znajduje na półce nad innym autem, bo szyny wydawało się, że chodzą tylko w górę i w dół??? Wszystko nas oczarowało czystością, nowością i nowoczesnością, tylko jakoś tak z hotelem nam się skojarzyło, a mnie z nowoczesnym biurowcem. Zauważyliśmy też, że na ścianach jest parch! tak czule nazywamy wilgoć, która niszczy tynki u nas w domu, gdyż nie ma na starym budynku izolacji, a tu nowiuśki blok i parch na ściany wchodzi straszny od wewnątrz na parkingu - fundamenty sknocili! mnie to zszokowało, a mój mąż poczuł się lepiej, że nie tylko my mamy taki problem:-)

Było miło sympatycznie przyjemnie, kuzynka pokazała, nam osiedle i boks dla psów, oj nie przepraszam - dla dzieci. Naprawdę, złośliwość złośliwością, ale tak jak przy domach ludzie w kątach wygradzają niewielką przestrzeń dla psów/psa, tak tu w samym rogu osiedla wygrodzony mały kwadrat dla dzieci - naprawdę mały. Później przyszedł wieczór i pomyślałam, Boże jak miło, niczego nie trzeba robić, czyściutko i tylko się położyć z książką do łóżeczka - co ja na wsi robię??? Ale przyszła noc i samochody zaczęły przyjeżdżać i odjeżdżać i sąsiedzi z piątkowych imprezek zaczęli wracać do domu i zamykać miły wieczór (ranek) na balkonach swoich wielkich i przestronnych, hałas w sumie budził mnie ciągle. I tak doszłam do wniosku, że pomimo niewątpliwych zalet, życia w bloku i mieście, to nie mogłabym, po prostu nie mogłabym tak mieszkać, choć od czasu do czasu taka odmiana jest wielce rozkoszna:-)

Zwiedziliśmy w końcu Kazimierz Krakowski, muzeum w synagodze, mieliśmy jeszcze iść na koncert muzyki w dawnej synagodze, ale to kolidowało z wcześniejszymi naszymi ustaleniami i nie udało się niestety:-(

Te wycinanki, to PIEŚŃ NAD PIEŚNIAMI i PSALM 125 w muzeum w synagodze
Następny dzień, to wystawa symbolizmu czeskiego, okresu mojej ukochanej secesji, istna uczta dla oka, zobaczyłam również obrazy dwa Muchy, których nie znałam, utrzymane w szarych tonacjach, jak ołówek, niesamowite, oba o tematyce śmierci, nie pamiętam tytułów, ale wrażenie na mnie zrobiły niesamowite, a pod kątem jeden z nich w pewnych fragmentach nabierał trójwymiaru, szkoda, że nie można z tymi wszystkimi płótnami obcować na co dzień i pochłaniać je pod różnym kątem, o różnych porach dnia, w różnym oświetleniu, bo musicie wiedzieć, że obrazy żyją i ciągle się zmieniają, opowiadając za każdym razem nową historię.


Niestety nie można było robić zdjęć bo wystawę tworzyły zbiory prywatnych właścicieli, którzy nie wyrazili zgody na fotografowanie:-(

Cały czas nie jemy też mięsa, co mój Michałek prezentuje z dumą na załączonym obrazku:-)
Były też spacery uliczkami Krakowa i było też Muzeum Narodowe, a tam wszystko co już dobrze znamy, choć za każdym razem zachwycające, rozmiarem, rozmachem i kunsztem wybitnych nazwisk.

niedziela, 13 lipca 2014

Z czego cieszy się serce chłopa?

Jakoś czuję się bardziej chłopem nież chłopką.

Ano, na przykład z tego, że nasz ciągnik, po miesiącach czterech i pół ( !!! ), naprawiony, sprawny i dziarski, wrócił do domu i działa. Odpukałam w niemalowane drewno.
Tu odpoczywa po pracy, w stajni.

Również z tego, że sianokosy skończone, siano bezpieczne pod dachem i zwierze będą miały co jeść przez całą zimę.

Proszę, jak ładnie poukładane, na paletach, żeby nie gniło od dołu. Profesjonializm najwyższej klasy.
Jak również z tego, że w ogrodzie wszystko rośnie jak szalone, a tego, co rośnie gorzej, i tak nie widać - bo zasłaniają chwaściory, więc nie ma o czym mówić.
Rośliny zwariowały.

Pergola fasola, podkradłam z internetu pomysł, dziękuję tej osobie, której imienia i nazwy bloga zapomniałam kompletnie.

Uprawy mieszane, nie sprawdzałam w Krysinej tabeli sąsiedztw roślin, czy pasują do siebie, ale chyba tak, bo rosną jak wściekłe.

No i że ciągle jakiś ptaszyska się lęgną, rosną i wylatują z gniazd w naszym ogrodzie, obejściu, i coraz ich więcej. Zdjęć nie mam, nie chciałam ich płoszyć.

A pod spodem dla Megi, niech się cieszy.
Zwisające róże.
Zwisające pranie.
I to tyle. Przyjemnej niedzieli, ludu pracujący wsi i miast.:-)

poniedziałek, 7 lipca 2014

"Całujcie mnie wszyscy w dupę"

"Całujcie mnie wszyscy w dupę"

Julian Tuwim

Absztyfikanci Grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy.
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Izraelitcy doktorkowie,
Widnia, żydowskiej Mekki, flance,
Co w Bochni, Stryju i Krakowie
Szerzycie kulturalną francę !
Którzy chlipiecie z “Naje Fraje”
Swą intelektualną zupę,
Mądrale, oczytane faje,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Werzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści, i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ów belfer szkoły żeńskiej,
Co dużo chciałby, a nie może,
Item profesor Cy… wileński
(Pan wie już za co, profesorze !)
I ty za młodu nie dorżnięta
Megiero, co masz taki tupet,
Że szczujesz na mnie swe szczenięta;
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item Syjontki palestyńskie,
Haluce, co lejecie tkliwie
Starozakonne łzy kretyńskie,
Że “szumią jodły w Tel-Avivie”,
I wszechsłowiańscy marzyciele,
Zebrani w malowniczą trupę
Z byle mistycznym kpem na czele,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I ty fortuny skurwysynu,
Gówniarzu uperfumowany,
Co splendor oraz spleen Londynu
Nosisz na gębie zakazanej,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rętę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę!…



Na dobry początek tygodnia!
Każdy ma chyba ochotę wyrecytować podobny tekst nie raz w swoim życiu, jest ponadczasowy, a genialność jego zasadza się na dobitności i kunszcie celności  charakterystyki wszystkich opisanych, do których odnosi się Tuwim w swoim wierszu. Już dawno o nim zapomniałam, ale wczoraj mąż mój przypomniał mi piosenkę ze spektaklu poświęconego Tuwimowi. Szkoda tylko, że tekst, jak ktoś słusznie to określił został wykastrowany z dwóch zwrotek. Dzięki nim właśnie, tym zwrotkom,które są, a których nie ma, widać jak Tuwim był skonfliktowany z całym światem, Polacy (część) nienawidzili go za to, że był Żydem, Żydzi za to, że czuł się Polakiem.  W internecie nie znalazłam powodu dla, którego doszło do kastracji, ja uznaję to za zniszczenie dobra narodowego i apeluję o wsadzenie sprawcy owego zniszczenia do ciupy!!!
Polecam wszystkim dla oczyszczenia zmysłów od czasu do czasu wyrecytować sobie wiersz Tuwima - mnie pomaga:-)

czwartek, 3 lipca 2014

Instrukcja obsługi do huskyego

Nie jest mi łatwo to pisać, ale mimo wszystko muszę zarówno podjąć tą decyzję jak i napisać o rasie tej specyficznej kilka słów. Pierwszy pies w moim życiu pojawił się gdy miałam pięć lat, był to ogromny pies, kundel owczarka niemieckiego. Towarzyszył mnie i mojej rodzinie przez 12 lat, później była kilku letnia przerwa i pojawił się Biżu - najwspanialszy przyjaciel - najcudowniejszy towarzysz wędrówek - miał wadę genetyczną, zmarł po trzech latach, również był ogromny i agresywny w stosunku do obcych, gdy ktoś przechodząc obok powiedział dzień dobry, pies w odpowiedzi warczał:-) Kochałam go ponad wszystko. Później była znów przerwa kilku letnia bez psa i to był zdecydowanie czas stracony, życie bez zwierząt jest ubogie. Zawsze powtarzam, że nie czytając książek człowiek się czegoś pozbawia, żyje mniej intensywnie, bo czytając doświadczamy o wiele więcej w życiu i to samo dotyczy kontaktu i życia ze zwierzętami. Wystarczy mieć otwarty umysł i chłonąć wszystko, z książek i ze świata zwierząt, nie wychodząc z domu można żyć niezwykle intensywnie i rozwijać się, kształtować. To wspaniałe mieć psa, wiernego przyjaciela, opiekuna, towarzysza wędrówek i zabaw, ale nic nas nie przygotuje na psa husky. To typowy szpic, wilkopochodny (warto w tym momencie poczytać książkę o psach K. Lorenca), niezależny samowystarczalny, nieposłuszny, opierający relacje na hierarchii jaka panuje w watasze. Uciekinier i łowca nieprzeciętny mord ma we krwi,  gdy Arrowek uciekł i trafiła się suka z cieczką, to koczował przy niej ukrywając się w pobliskim lesie, a gdy zgłodniał, to polował na kury w gospodarstwie, więc teoria, że gdy zgłodnieje to wróci nie sprawdza się, trzeba taką kanalię odnaleźć i przywieźć do domu. Nie wyjdziemy bez smyczy na spacer, bo wrócimy bez psa, zeżre nam wszystko co się rusza, gdy uzna, że jest głodny (kurę, małego kota, jakiegoś gryzonia), te zachowania bardziej mają miejsce w większej grupie. Będzie też robić głodówki i musi od czasu do czasu zwymiotować, aby się oczyścić, zeżre też kupę innego zwierzęcia - kocią ze smakiem, a innego psa aby dostarczyć sobie florę bakteryjną gdy będzie karmiony zbyt czysto - taki jest jego organizm inny niż nasz z innymi potrzebami, dlatego powinien móc sobie zakopać jakąś kość na podwórku na jakiś czas, który uzna za odpowiedni, powinien też zjeść z ziemi a nie z czystej miski. I tak przechodzimy do karmienia - mięso i kości to podstawa, ale nie w dużej ilości - husky je mało, tak była rozwijana rasa, aby mało jadła, a była wytrzymała, dalej biały ser jajka (białko tylko ścięte, żółtko może być surowe), białe sery, mleko owoce warzywa - gotowane i rozgniecione, tak aby najbardziej przypominały treść żołądka roślinożercy, którego w naturze by upolowały i pożarły z treścią żołądka, podroby (serca, wątróbkę najlepiej. Tzw. wypełniaczem dobrze, aby był ryż lub kluski, po kaszy może być biegunka. Nie wolno absolutnie podawać cebuli, grzybów, cytrusów, czekolady, jakichkolwiek słodyczy, wędlin czy kiełbas, do zabawy lub na przegryzkę można podać kość bez mięsa, czy surową marchewkę, można też dać suchy chleb lub bułkę. Warto poczytać o diecie Barf, choć kości są znaczącym elementem diety wilczej. 
Należy ustalić hierarchię, jeśli trzeba, to przy użyciu siły, siła jest naturalnym elementem świata zwierząt, musi być używana tylko jeśli to naprawdę konieczne i w zbliżonej formie do natury (moja walka z Pasieńką) zwierzęcia, jeśli pies jest osobnikiem o niskiej wrodzonej pozycji, nie powinna być stosowana nigdy, bo niczego to nie zmieni, nie wolno psa nigdy uderzyć jeśli przyjdzie na wołanie, nie wolno karcić psa obrażając się na niego, to nie człowiek, jego świat jest bardzo prosty, nie ma w nim intryg, złośliwości, fałszu, zazdrości (tu znów warto sięgnąć do lektury "Filozof i wilk"). Jasne zasady, konsekwencja, MIŁOŚĆ, i zrozumienie natury psa i jego potrzeb, zupełnie różnych od naszych, to klucz do udanej relacji, trzeba również zaakceptować cechy danej rasy, a nie próbować je zmienić na siłę, to nie człowiek, nie można go karać za to, że poluje, taka jego natura, choć Lorenc w swojej książce twierdzi, że sprawdza się zbicie upolowaną zwierzyną po pysku takiego mordercy, ja nie miałam odwagi tego uczynić. Można za to zmienić imię zwłaszcza na zbliżone fonetycznie do pierwotnego, pies reaguje nie rozumiejąc, że to jego imię własne, a dźwięk, który się dobrze kojarzy. Ja swoim psom i kotom nadawałam imiona i kojarzyłam je z czymś pozytywnym dla wzmocnienia - mówimy imię i głaszczemy, karmimy, przytulamy, wołamy radośnie, zwierze przyzwyczaja się do czegoś pozytywnego w związku z dźwiękiem - imieniem. Gdy przyszła do nas Pasia nie wiedzieliśmy jak się nazywa, a po kilku dniach reagowała na nowe imię z Ajsza przeszła na Zoe, a teraz jest Pasia, ale nie można za każdym zawołaniem go zmieniać, bo się nie "zwiąże", ale można np. zrobić z Mała Asia, którą jest teraz na Mashe (Masza).
Strasznie kocham zwierzęta, dlatego, że są tak odmienne od nas ludzi - kochajmy tą inność, zamiast próbować ją zmieniać:-)

Mała Asia zamieszka u naszych przyjaciół od soboty, to trudna decyzja, ale będzie jej dobrze, a nam będzie łatwiej opanować resztę tej naszej dzikich wilków watachę. Ostatnio zamordowały nam osiem kur, są nie do opanowania, wyjątkowo inteligentni mistrzowie ucieczki. Wpadły na to, że kury można nastraszyć i wtedy w panice przelecą ogrodzenie i po nich...
Husky, to pies stadny, nie może być sam i w zamknięciu, bo będzie nieszczęśliwy, lub nawet zacznie się irracjonalnie zachowywać, nie sprawdzałam tego na husky, ale ogiery konika polskiego w dużej stajni zamknięte przez miesiąc wariują i stają się nadpobudliwe, a wystarczy niewielki padok, aby były zrównoważone i spokojne, podejrzewam, że to samo byłoby z huskym w boksie. To tyle na szybko, na teraz,z moich własnych obserwacji takiego najważniejszego, pewnie jeszcze nie jedno mi umknęło, ale jakby co to dopiszę. Większość z tych informacji umieszczałam już na blogu, ale tym razem, to taka moja instrukcja obsługi do psa, który zmienia właściciela, jest osobnikiem podporządkowanym i jest niezwykle słodka, będzie ją bardzo łatwo pokochać, bo Luncia, jest bardzo niezależna i chłodna emocjonalnie:-) Z nami zostaje Arrowek i Pasia oczywiście, oraz Basior, Luna i Mini(karzełek), dwie siostrzyczki, które strasznymi kombinatorkami w duecie były zostaną rozłączone... jak my sobie z tym poradzimy...

Może ktoś jeszcze coś wie o huskych i chciałby dodać o tych niezwykłych psach północy.