O tym, że dłubię sobie w srebrze już wspominałam, ale jeszcze niczego nie pokazałam, więc dziś to zrobię:-) Mam wiele pomysłów i porobionych projektów, zaczęłam robić, ale okazało się, że brak mi pewnych narzędzi i lutów srebrnych. Tak więc część rzeczy czeka rozpoczętych na swoją kolej, a ja tymczasem zrobiłam coś czego lutować niekoniecznie trzeba. Przedstawiam krótką fotorelację z mojej najnowszej pasji, mam nadzieję, że Wam się spodoba i może również zachęci do zrobienia czegoś nowego z czegoś starego, bo to bardzo satysfakcjonujące.
|
wszystko zaczęło się od listków wycinanych ze starych obrączek srebrnych |
|
były one robione do zawieszki inspirowanej secesją, mojego projektu, niestety okazało się, że konieczne są luty srebrne - stopy ze srebrem o niskiej temp. topnienia, no i szczypczyki okrągłe do modelowania |
|
wymyśliłam sobie więc, że zrobię coś z jednego kawałka, tak aby luty nie były konieczne, wyklepałam starą srebrną spinkę do koszuli, ponacinałam |
|
wywierciłam otworek, wyrzeźbiłam listki |
|
pozostało już tylko wymodelować, nie mam jeszcze szczypiec gładkich, więc wyginałam kombinerkami przez ręcznik, precyzji osiągnąć w taki sposób nie można, ale |
|
pierwsza wersja wyglądała tak, ale brakowało mi delikatności |
|
wyklepałam więc kolejny kawałek srebra |
|
i tak powstał środek do kwiatuszka |
|
i znów kombinerkami przez ręczni... |
|
i tak powstała pierwsza moja autorska biżuteria, zrobiona od podstaw, jeszcze muszę kupić jedwabną nić do perełek, bo to perełki naturalne - słodkowodne są i powinny być na sznureczku z supełkami, a nie na żyłce |
Ostatnio miałam kryzys, narobiłam się w stajni, jest szaro ponuro i zimno, więc jak zwykle dopada zwątpienie - czy warto. Przyszedł wieczór, weekend, więc to M. pali w piecu, było mi smutno i wyjrzałam przez okno. A tam na parapecie moja kociczka czarna czeka na jedzenie, zza rogu wygląda zadowolony Basior - jeden z maluchów, na trzecim planie Lisiak czeka na wieczorne pojenie. I nagle czuję, że przepełnia mnie miłość - miłość wszelaka, Michałek zaczął tulić psa, i pomyślałam sobie - jak ja mogę wątpić czy warto, wszystko to kocham, całe to zoo, w którym mieszkam, tą magię różnorodności fauny i flory, która mnie otacza, mojego męża, który mnie zawsze rozczula gdy tuli zwierzęta... Trzeba kochać - wtedy warto:-)
To pewnie nie ostatni kryzys tej zimy, ale wiem, że każdy przetrwam.
Super ta biżuteria mnie też to kusi z tym, że na początek miedź...
OdpowiedzUsuńdziękuję, bardzo lubię miedź, może też się skuszę:-)
UsuńPaulina, jakiej zimy????? Jeszcze nie ma zimy!!!!
OdpowiedzUsuńBiżuteria piękna, masz zdolne łapki - nie ma co;)))) Zazdroszczę bardzo;) Kupiłam sobie okrągłe szczypczyki w empiku za jakieś naście złotych - bardzo przydatne do robienie biżuterii, polecam;)
jak zaczyna się regularnie palić, to dla mnie zima:-)
UsuńŁadnie wyszło. Każdy miewa kryzysy. Pewnie są do czegoś potrzebne.;-)
OdpowiedzUsuńdzięki,:-) napisałabyš co u Ciebie
UsuńJak będę miała trochę czasu.
UsuńPewnie, że tak! Z kryzysami jest jak z tą kozą i babą!
OdpowiedzUsuńJak na pierwszy wyrób, Paulina, ho, ho, co będzie dalej?!
fajna zabawa, reszta jak uzupełnię warsztat
UsuńJestem pod WRAŻENIEM!!!! Tak zwyczajnie klepiesz sobie stare obrączki?? I z tego takie cudeńka wychodzą??? Pierwsza praca jest bardzo ładna, więc proszę o pokazywanie kolejnych....
OdpowiedzUsuńno w skrócie to właściwie tak :-)
UsuńNaszyjnik przepiekny! Paulino bardzo oryginalny i na pewno niepowtarzalny. Jestem pod wrazeniem, ze pomimo braku odpowiednich narzedzi stworzylas taki kwiatuszek:)
OdpowiedzUsuńKryzysy przychodza i odchodza, wiec glowa do gory!
Niezmiennie zdumiewasz mnie swoim artyzmem - przyznaj się, kończyłaś jakąs szkołę plastyczną? Poważnie pytam! I buziaki zostawiam!
OdpowiedzUsuń