Ja co prawda tych czasów nie pamiętam, kiedy to wzywano piękniejszą i mądrzejszą część narodu polskiego, żeby siadała na traktory, za pomocą rewolucyjno- lekko- erotyzujących plakatów. Zastanawiam się, czy mógłby te czasy pamiętać mój nowy ciągnik, roboczo nazywający się Pimpi. Bo wiekowy ci on, wiekowy, po przestudiowaniu numeru seryjnego wyszło na jaw, że starszy nie tylko od naszego pierwszego traktora (rocznik 82), ale i ode mnie. Prawdopodobnie wyprodukowany w 1965 roku.
Jakoś nie gustujemy w nowoczesnych maszynach z elektroniką, klimą, ogrzewaniem( być może nawet podłogowym) i innymi bajerami, tylko w sprzęcie prostym, mechanicznym, który w razie awarii młotkiem, drutem i sznurkim da się naprawić.
Poniżej zdjęcia naszego nowego zwierzątka, a jeżeli ktoś chce mu wymyślić jakieś inne imię niż Pimpi, to bardzo proszę.
Chłopina zawiązuje kokardkę |
Baba udaje, że umie |
Przy okazji donoszę, że odrobaczyliśmy część męską naszego końskiego stada. Chłopaki ćwiczą balet zsynchronizowany. Szkoda że nie udało mi się zrobić filmu. Poruszali się dokładnie tak samo, w jednym kierunku, w tym samym tempie.
Chłopaki: od lewej jasny Mazur( bez jaj ), ciemny Len-roczniak, i jego papa, nasz ukochany ogier Galeon |
Gratuluję i zazdraszczam!
OdpowiedzUsuńTakiego rzęcholota??? Też mi się podoba! Chyba się nauczę jeździć.
UsuńGratuluję i dziękuję za przypomnienie też powinnam odrobaczyć z tym,że moje najmłodsze koty.
OdpowiedzUsuńNo wreszcie - ciągnik - super! Ty w nim - ekstra!!! Ja prowadziłam dwa lata temu ciągnik sąsiada - on podawał kostki siana na widłach, Michałek układał na wozie, a ja prowadziłam ciągnik, to bardzo miłe wspomnienia są dla mnie:-) A u mnie odrobaczanie wypada w styczniu, więc już niedługo:-)
OdpowiedzUsuńSłuchaj, jakie to romantyczne;) Ja też chcę! Mój Książę Małżonek czasem pyta mnie, jak na horyzoncie pojawia się jakiś fajny sprzęt typu kopareczka czy ciągnik: "Taki byś chciała, nie?" - co z tego, skoro mi jeszcze żadnego nie kupił;) Ucz się! nie ma na co czekać! A maszyna im prostsza, tym lepsza;) też tak myślę;)
OdpowiedzUsuńNie ma wspomagania, a luz na kierownicy taki na 180 stopni.Poza tym OK.
UsuńZawsze marzyłam o traktorze, ale mi mąż nie kupił. Choć teraz pewnie żałuje, gdy widzi jak traktuję Miśka
OdpowiedzUsuńAleż ja się narobiłam ciągnikiem za czasów bycia managerem stadniny! Nieraz i po 12 godzin ale ciągniczek fajny, z klimatyzacją ;-))))
OdpowiedzUsuńWszechstronna z Ciebie manadżerka! Ja sobie wyobrażałam, że menadżer jest od poganania fizoli, a nie od roboty.:-)
UsuńFizol... jakie ładne określenie:-)
UsuńNie znałaś?
UsuńJak fizoli brakuje to i manager bronuje, a nawet i gówna wywala! :DDD
UsuńTy patrz jak się zrymowało:-)
UsuńAgniecha - a wiesz, że nie znałam...
O ciągniku marzę podczas wiosennych i jesiennych roztopów. Wsiadłby człowiek i bez przeszkód do sklepu dojechał:-)))
OdpowiedzUsuńŚciskam
A.
Wybrałam się kiedyś w Lasy Janowskie, gdzie Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie sprawuje pieczę nad sporym stadkiem koników polskich i nic - koniki były nieosiągalne- wybyły na którąś z licznych łąk i nici ..... z oglądania, choć ambonka jest obszerna.
OdpowiedzUsuńPodobno najlepsze egzemplarze konika zostały zrabowane w czasie wojny.
Ciekawe to nowe zwierzątko.
Nie wiem jak dla innych ale dla mnie widok kobiety na traktorze jest zawsze bardzo pociągający ;)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to traktorek wygląda fajnie. Pomimo luzów tu i tam powinien być łatwy do naprawy i prosty w obsłudze. Maszyny "starej daty" są o tyle fajne, że są niezawodne i można sobie z nimi poradzić własnymi siłami bez pomocy serwisów i komputerów.
Pozdrawiam, Tomek.
Też tak uważam. Chociaż, kiedy w tym większym poszedł drążek sterowniczyczy jak to tam się nazywa, to było szukania, a szukania. Wydało się, że numer seryjny był w połowie już nieczytelny, i nie dało się nawet dokładnie określić jaki to typ Forda. A jak już się udało, to się okazało, że to był jakiś rzadki model, i ta wajcha była inna niż standartowe wajchy. Ufffff. w końcu ktoś dorobił.
UsuńO chwała Bogu, dopiero teraz zauważyłem, że masz ciągnik! Trenuj, będzie do kogo zadzwonić, żeby z zaspy wyciągnął :)
OdpowiedzUsuńA te koniska to się boją, że teraz będziesz nie na nich, a na ciągniku jeździć. Hihi.
Byle by twój samochód w zaspie nie był na ręcznym i na biegu. Ostatnio Latający Holender wyciągał takiego jednego z sąsiedniej wsi z zaspy i właśnie jakoś ciężko szło, chociaż nasz ciągnik nie ułomek. Potem się okazało dlaczego. A dziad uciekł,nawet nie podziękował, pewnie się bał, że zażądamy pieniędzy.
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=eP5wNDeGqLk
OdpowiedzUsuńgratulacje! ja tez kiedys kupilem czarny ciagnik,ale to byl stary merc 124 3.2 kombi, ale czarny. Piekny! Skonczyl na drzewie.