Wzdycham ciężko, ale co zrobić, Paulina mnie zabije, jak nic nie napiszę. Zresztą obiecałam jej już co najmniej trzy razy, że to zrobię. Więc - do dzieła. O czym tu pisać - chyba znowu o koniach, czyli moich kochanych konikach polskich. Które hodujemy z moim Chłopem Nikolasem już od ładnych paru lat. Zadziwiły mnie ostatnio, bo normalnie, jak zima przyjdzie, i śniegu dużo napada, to one bardzo się domagają jedzenia, dwa razy dziennie, czyli rano i wieczorem, stoją w stajni i czekają na siano. Nawet zdarza im się rżeć i kopać w ścianę - to już nawet głupi człowiek zrozumie, że są głodne. A tego roku - jakoś się nie domagają. Łażą po swoim zimowym pastwisku, kopią w śniegu, czasami i przez półtora dnia ich nie widać - stoją za górką i wygrzebują koniczynę spod śniegu. Ciekawe, jakie wnioski wyciągnąłby z ich zachowania stary, mądry góral - ten, co to przepowiada pogodę. Zima, bydzie, panie, sroga??? A może - zimy nie bydzie???? Wczoraj to już się zaniepokoiłam, po tym, jak o ósmej wieczorem poszłam zadać siana i nigdzie ich nie było. Nawet straszne myśli zaczęły mi krążyć po głowie - uciekły, uciekły - i co teraz. No dobra, to nic, że zaspy powyżej kolan, pada śnieg gęsty i mało co widać - wyruszyłam za górkę. Oj szłam, i szłam, ciężko było, zadymka okrutna, ale w końcu doszłam, w międzyczasie obserwując różne dziwne poruszające się obiekty, postacie, które jawiły mi się przed oczami w tym śnieżnym mroku. I snując refleksje, że tak naprawdę tylko elektryczność powstrzymuje nas - ludzi- od wiary w duchy, krasnoludki i inne taki zwidy. Wystarczy w nocy połazić po własnej chałupie ze świecą w ręku - dom żyje, z kąta wyskakuje skrzat, coś biegnie za mną - rozumuję racjonalnie, że to mój cień, ale nieracjonalny mózg szepcze - duchy. Brrrr.... No więc doszłam za górkę, a tam stały te kretyńskie stwory, wyżerając koniczynę spod śniegu, i głęboko w zadach mając siano, które im porozkładałam po stajni. Które to siano z takim wysiłkiem dla nich w lecie skosiliśmy, zebraliśmy, zwieźliśmy itp. Niewdzięcznice... I nawet nie chciało im się zejść ze mną do stajni, dopiero dzisiaj je zobaczyłam zbiegające z górki. No, to zrobiłam im parę zdjęć. Pomiędzy sesjami odśnieżania - doprawdy bezsensowne zajęcie, co odgarnę to nowe napada...
|
czy te oczy mogą kłamać? |
|
takim to nigdy nie zimno |
|
co ta matka robi??? Pewnie je siano... |
|
bo w stajni też może być miło |
No! Wreszcie! Ale dużo macie jasnych sztuk. Posłałam Ci maila, bo zrobiłam sobie przerwę w pracy krótką i kolejną. Śliczne są, choć moje ładniejsze, ha ha! A mój Dżygit wygląda jak pluszowa zabawka - jest śliczny:-) Czy u Ciebie w stajni zawsze muszą być takie czyste ściany, u mnie zaraz po malowaniu są umazane...
OdpowiedzUsuńOne bywają w stajni może od tygodnia. Więc jest jeszcze czysto. Ale w marcu, ho, ho, to wygląda tam zupełnie inaczej. Poziom podłogi wyższy o pół metra, ściany obrobione powyżej końskiej głowy...Co roku im malujemy latem. Nie wiem czy doceniają.
OdpowiedzUsuńPiękne są te oczy i nie mogą kłamać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj, Zofijanno, chyba jesteś u nas po raz pierwszy? Od pewnego czasu uważam, że końskie oczy są najpiękniejsze, ale trudno im zrobić zdjęcie, bo konie ruszają się bez przerwy i chcą zazwyczaj zjeść aparat.
OdpowiedzUsuńU nas śniegu jeszcze tyle co na lekarstwo, ale może to i dobrze:-))) Mój Wojtek się do koni aż pali, ale jak sobie pomyśle, że pod jego nieobecność jeszcze by mi "obrządek koński" doszedł to wymiękam! Chociaż konie kocham i nawet swego czasu pracowałam w stadninie koni w Kadynach:-)))
OdpowiedzUsuńAle tam to wielkie wielkopolaki były. Koniki polskie wydają mi się jakoś tak bardziej dla mnie:-)))
Ściskam!
Asia
PS. Ale z tą koniczyną i wzgardą ( chwilową mam nadzieję ) dla siana to zaiste niewdzięczność:-)))
Zaiste, dzień później, zwiarzaki się przeprosiły z siankiem. Chyba śniegu im za grubo napadało i kopać już ciężko. Ale w ramach utrzymywanie linii, mieszam im siano ze słomą gryczaną, żeby się nie upasły jak tuczniki.
UsuńAsia, jeżeli masz pastwiska, to im ogrodzisz (PORZĄDNIE), i latem roboty nie ma, chyba że pić dać jak nie ma wodopoju. W zimie dwa razy na dzień dać jeść i pić ( ja nie poję, mają rów albo staw ), wywalić obornik ze stajni, to najwięcej pracy - tu Paulina miałaby dużo do powiedzenia.A można je trzymać bez stajni nawet w zimie jakieś zadaszenie z dwoma ścianami od wietrznej strony wystarczy- to i obornika nie trzeba sprzątać. Grunt to organizacja pracy - co tu zrobić, żeby się nie narobić - kupić konika polskiego!;-)))
UsuńŚliczne są te Wasze Niewdzięcznice. Bardzo mi się podobają koniki polskie. Kiedyś ktoś chciał mi sprezentować ogierka, ale mi wet odradził mówiąc, że się nie dogada z owcami. Nie wiem czy miał rację. Moje Niewdzięcznice tak samo mają siano w w głębokim poważaniu. Wygrzebują zielone spod śniegu i chcą na pastwiska. Śpią na śniegu pod gołym niebem, a rankiem wyglądają jak kule śniegowe z rogami. Serdecznie Was pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDroga Rogatko, nie wiem, czy Twój wet miał rację, bo słyszałam nie raz, że jak konik jest sam, to właśnie z kozą albo owcą chętnie się zaprzyjaźni. I wzruszające historie o koniku polskim co miał najlepszego przyjaciela barana, i jak ich chcieli rozdzielić, to były wielkie stresy.
UsuńMyślimy o koniku lub dwu, za jakiś czas.
UsuńZ przyjemnością podzielimy się wiedza, a u Agniechy nawet można zamówić:-) Z mojego doświadczenia wynika, że ogiery konika polskiego (bo z tymi mam duże doświadczenie) nie lubią malutkich zwierząt koty gonią z pastwiska i małe psy, dużymi raczej są zaciekawione:-)
UsuńHaaaaaaaa!!!!!! wstawiła Agniecha zdjęcie na swoim profilu juuuuhhhuuuuu!!! a jaka minę groźną zrobiła, ale warkocza nie widać, a ona ma tyle włosów, że by się z nami wszystkimi podzieliła i jeszcze by jej zostało!
OdpowiedzUsuńBo się gapiłam w ten aparat, żeby zobaczyć gdzie jest obiektyw, jako że sama robiłam zdjęcie, oraz jako że niedowidzę i z tygo powodu się tak wykrzywiam.
UsuńWyglądasz ślicznie, tylko tak groźnie... a po tych wszystkich groźbach dokopania mojej skromnej osobie:-) to się zastanawiam czy przypadkiem o mnie przy tym zdjęciu nie myślałaś...
UsuńNie mogę wchodzić na Twojego bloga, bo mnie zazdrość zżera! Jak ja bym chciała takie dwa! Nawet obornik mogę sprzątać (dzieciństwo spędziłam w stajni i sprzątałam obornik i nie jest to dla mnie przerażające)! Jeździłam kiedyś na koniku polskim o imieniu Artysta. Cudowny był i potrafił wiele sztuczek cyrkowych, które nie zawsze wykorzystywał wtedy, kiedy trzeba było.
OdpowiedzUsuńW skrzaty i duszki też wierzę ;-)
Jak się mieszka w magicznym miejscu, to na pewno jest tam sporo magicznych postaci.