Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

poniedziałek, 22 października 2012

Jesień i ludzka podłość!

Spalskie lasy są przepiękne,
są pokryte całe dywanem z liści
Ponieważ na wczoraj zapowiadano ostatni piękny dzień i ciepły, to wybraliśmy się do Spały naszej ukochanej, na spacer i kolację z naszymi psami. Jest tam taka fajna restauracja, w której ogródku można zjeść będąc z psami, jedzenie dobre, atmosfera miła, a właściciel to dobry i wrażliwy człowiek. Ale po kolei. Zapowiadała się piękna i rodzinna niedziela, my, z nami nasze ukochane psy, ogródki przy restauracji  otwarte, dodatkowo wcześniej był tam Hubertus, o czym nie wiedzieliśmy, ale dzięki temu było jeszcze targowisko z rękodziełem i starociami, więc szczęśliwi postanowiliśmy zostawić psy w aucie przejść szybko po targowisku, a następnie już z psami na spacer i kolację. Spacer był udany suka nasza wytarzała się w jakiejś padlinie, więc była przeszczęśliwa, my głodni i zadowoleni,  że tak bardzo nie śmierdzi jednak jak by na to wskazywał szał tarzania w jaki wpadła. No więc na kolację wracamy do miasteczka, kierujemy się do restauracji, a tu przed samym stolikiem biegną na nas dwa ogromne psy skundlone owczarki, ale wielkie, i zaczynają walkę z moim Arrowkiem. Arrowek jest psem łagodnym, który zawsze ustępuje, dopiero przyparty do muru zaczyna wściekle atakować, nigdy sam nie zaczyna, woli odpuścić, suka zaczęła tez atakować, mnie przewróciły, zaczęliśmy odciągać te obce psy i wołać właściciela, odważyliśmy się je straszyć i dotykać, bo było dość jasne, że agresje wykazują tylko w stosunku do Arrowka, chyba chodziło o zapach, uderzałam końcówką smyczy aby odwrócić ich uwagę i aby się już więcej nie szczopiły, Michałek złapał tego ogromnego i zaczął go odciągać, ja się darłam o właściciela, wypadła na te krzyki kelnerka i zaczęła pomagać Michałkowi odciągać je ode mnie i moich psów. Pobiegłam do auta z psami, w międzyczasie napadliśmy na tą kelnerkę myśląc, że to jej psy, psy oczywiście pobiegły za nami do auta, kelnerka powiedziała, że one nie mają właściciela. Wyobraźcie sobie, dwa wielkie, potężne psy, miasteczko pełne turystów z dziećmi i psami... Nie zastanawiając się, gdy już nasze były bezpieczne, zamknięte w aucie wróciliśmy z tymi dużymi psami do restauracji ustalić jak mogło dojść do sytuacji, że w centrum miasteczka napchanego ludźmi biegają  sobie dwa piękne psy i stanowią zagrożenie dla wszystkich również dla siebie. Psy szły grzecznie za nami jak nasze, okazały się być nie tylko wielkie i piękne, ale i słodkie i miłe, w restauracji powiedziano nam, że od rana biegają po okolicy i że ktoś je musiał tu porzucić, a w ogóle to nie pierwszy taki przypadek, nie będę już opisywać przeprawy z policją, w każdym razie postanowiliśmy zająć się tą sytuacją i rozwiązać problem psów. Poradzono nam porozmawiać z właścicielem restauracji, który okazał się być bardzo kulturalnym i miłym panem, sam już ma jeśli dobrze pamiętam siedem przygarniętych psów, a i tak rozważał zajęcie się tymi, syn ukrócił jednak jego zapał. Stanęło na tym, że zadzwoniliśmy do wójta Spały aby pomógł rozwiązać problem, obiecał zająć się sytuacją, a miły właściciel restauracji zaopiekować do tego czasu, tak więc po krótkiej kawie mogliśmy wrócić do domu, dziś zadzwonimy wieczorem spytać jak sprawa się zakończyła, ja jestem troszkę poobijana, ale na szczęście psy moje są całe. Czy ogrom ludzkiej podłości mieści Wam się w głowie, bo mnie nie.

24 komentarze:

  1. Pomijając cały ogrom ludzkiej podłości, to wyglądasz BOSKO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Ty się dobrze przyjrzałaś w co jest ubrana Asia - czyli nasza suczka...? Na pewno poznasz!

      Usuń
  2. Dokładnie!!! Kolejne kantary naszych koni się psują, kolejne szelki naszych psów są niszczone, a on trwa i jest zawsze w zapasie wszechstronnie stosowany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie pamiętam, gdzie go kupiłam... A jeszcze Nikolas miał zastrzeżenia co do koloru, co prawda miał rację, bo Dżygit u nas był mistrzem w gubieniu tego kantara, a kolor jakoś ładnie się komponował z obornikiem, i zawsze trudno go (kantar) było znaleźć w gównie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po tym, jak pseudomyśliwi zastrzelili mi a). psa b). ciężko ranili suczkę ze szczeniętami; po tym, jak miałam kiedyś 11 przygarniętych psów, które zostawały kolejno wyrzucane na pobliskim parkingu leśnym przed każdymi wakacjami, feriami, świętami itp. NIC MNIE JUŻ NIE ZDZIWI - brawo dla Was za skuteczność, właściciel tej knajpki też spoko;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ano tacy ludzie są ja wprawdzie z psami nie mam doświadczenia ale za to nazbierałam 13 kotów....

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby tylko władze zajęły się psami, a nie...poddały eutanazji. Niestety tak często bywa. :(

    OdpowiedzUsuń
  7. A ile bezpańskich psów wałęsa się np. w Moskwie!..byłem kilka razy w Spale ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżeli Ty - Paulina, psy prowadzasz na końskich uwiązach, to na czym prowadzasz konie?

    OdpowiedzUsuń
  9. u mnie wszystko jest wszechstronne :)

    OdpowiedzUsuń
  10. My nie jadamy, ale jak Arrowek przechodził w swoim życiu okres, w którym chciał zostać kozą, to próbował i mówił nam potem, że niedobre strasznie, więc my nie próbujemy;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. A to tak jak Kira, jak widzi konie, i jak one jedzą trawę, to też zaczyna się paść, ale wypluwa, więc myślę, że jej nie smakuje. Czarnuszka wysłana.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kira też miewa ciągoty do owoców, jabłko lubi - ale musi być kwaśne, śliwką nie pogardzi, w sezonie jagodowym w lesie potrafi zrywać jagody z krzaczków - wygląda to prześmiesznie! No i poziomki w ogródku też widziałam, jak jadła.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja to i pestki śliwek gryzła :)..malinki, agrest też ..

    OdpowiedzUsuń