Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

wtorek, 29 października 2013

Osada Leśna w Kole, jak dzik ugryzł Michałka, oraz grzybobranie bez grzybów.

A wszystko to w piękny niedzielny dzień. Najpierw był spacer z huskymi, miał on być wielogodzinną wyprawą do lasu, ale Małą Asia i Luna zostały źle zapięte, do tego pierwszy raz w obroży i na lince, tak więc spacer był obrzeżem lasu i polami do domu. Ale ja naszykowana psychicznie na cały dzień, sałatka zrobiona, końcówka mojego najnowszego wytworu piekarniczego (o tym na sam koniuszek wpisu) spakowana do torby, więc mówię na grzyby jedziemy, już bez psów. Pojechaliśmy, a tu ludź obok ludzia, wszystko z patykami i koszami w rękach, to nic, że każdy ma po dwie bidy w koszyku, bo wszystko z całego lasu wydrapane, wszyscy twardo idą nie podnosząc głowy z nad ziemi. My też idziemy, idziemy, idziemy i nic. Pojechaliśmy dalej, wyglądając lasu grzybowego i miejsca na samochód, a tu każdy wjazd do lasu oblepiony samochodami z każdej strony. Jedziemy, jedziemy aż zgłodniałam, mówię więc do M. zatrzymamy się choć na spacer i zjemy wreszcie.
Przed nami rozpościerał się pusty las liściasty, grzyby nawet gdyby były, to tak jakby ich nie było, ale w końcu zjadłam, zeszliśmy ze ścieżki na spacer po lesie, a tam polana zieloniutka ukryta w środku.
Nie polana, a woda, czy woda na polanie, tego nie wiem, ale były żaby, żaby jesienne, ubrane w piękne liściasto-jesienne sukienki, tylko ruch zdradzał ich obecność, dla oka były niedostrzegalne.

Nie chciały długo pozować i w końcu pouciekały oburzone moją natarczywością, jak gwiazdy przed nachalnymi paparazzi. Wróciliśmy do samochodu, ale wracać do domu nie mieliśmy chęci, dojechaliśmy przecież w tych naszych poszukiwaniach do samego Koła, a w Kole jest przecież Osada Leśna ze zwierzętami, postanowiliśmy ją odszukać. Znaleźliśmy. A tam:

sarny, dziki, osiołki, konie, kaczki, kozy i jeszcze wiele innych, a wszystko zgodnie, ufnie, wszystkiego można dotknąć, można dzikowi małemu dawać żołędzie, tylko oszukiwać nie można, M. również chciał dotknąć dzika i wyciągał rękę, ale pustą bez jedzenia i dzik go ugryzł boleśnie, na co M. zareagował - bólem, zdziwieniem i zachwytem i zapragnął mieć własnego dzika, tylko, że w Polsce chyba nie wolno... niestety... tak czy inaczej zakochał się w dziku, w jego dzikim charakterze bez pamięci, mówi, że będziemy go odwiedzać systematycznie, bo on kocha tego dzika. Dzik mały zresztą za nami wszędzie łaził, podobnie zresztą jak ukochane zwierzątko M. - koza. To cudowne miejsce, takie naturalne, symbiotyczne, do któtego na pewno będziemy wracać:-)

A na koniec, mój chlebek, eksperymentuję ostatnio z przepisami chlebowym. Mój ostatni eksperyment, okazał się przepyszny, dziś będę robić jego wariację z figami suszonymi, przypomina benedyktyński Chleb Pielgrzyma i chlebek turecki zarazem, zainteresowanym z chęcią podeślę przepis.
Dziewczyny - specjalnie dla Was przepis, jest pracochłonny nie ma co mówić, ale pyszny i jak to z własnymi chlebami - im starszy tym lepszy, najlepszy na drugi i trzeci dzień, ja piekę ok. 25min. w termoobiegu i zamiast rodzynek figi dziś dałam. Można robić kanapki na słodko - ten chlebek, banan w plasterki i polać miodem, lub zamiast miodu masło orzechowe; można też konkretniej, plaster czy pieczonego kurczaka, czy szynki i do smarowania pół na pół majonez z chrzanem, a najlepiej sam chrzan jabłkowy, ale w moich okolicach nie do zdobycia:-(

28 komentarzy:

  1. świetna niedziela, mimo, ze grzybów nie było.
    Uwielbiam takie miejsca jak ta Osada Leśna, ale ugryzienia nie zazdroszczę M.
    Chlebek wygląda bardzo pysznie:)
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie miejsca. W podobnym byłam kiedyś na wyspie Wolin. Były tam też np. Orły. Robią wrażenie dzikie zwierzęta do których można podejść.
    Twój M. ma rację z tym dzikiem. Dziki są super. Jak byłam mała jeździłam na zielone szkoły do warmińskiego gospodarswa (podobnego, jak to w którym teraz mieszkam) i tam właściciel znalazł małego dzika. Nazwał go Tantur. Tantur biegał z psami i grał z nami w piłkę. Był pupilem. Niestety kiedy dorósł bardzo rył podwórko i był za wielki żeby tak sobie luzem biegać i został oddany właśnie do takiej ostoi.
    Chleb super. Też eksperymentuje teraz z różnymi chlebkami. Lepiej podaj przepis na blogu, bo na pewno wszyscy będą go chcieli. Ja w każdym razie chętnie przepis przygarnę i jeśli nie umieścisz go na blogu, to gdybyś znalazła chwilkę to: essiii@wp.pl
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam pewną sugestię. Może zamiast dzika taka słodka czarna wietnamska świnka? One duże nie rosną, a są sympatyczne i śmieszne. Moja znajoma ma dwie takie, i bardzo z nich zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książę marzy o Minischweine;))) To dopiero szaleństwo;)
    A przepis podawaj, nie marudź;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widzę waszą "minischweine" z waszym minipsem bojowym.:-)

      Usuń
  5. Widzicie, ale tu właśnie o tą dzikość dzika chodzi, a nie świnkę słodką, no i podglądać dzikie zwierzęta, nawet te zaznajomione z człowiekiem, to jedna z najwspanialszych rzeczy w moim życiu. A Osada naprawdę warta polecenia, tym bardziej, że nie komercyjna a naturalna prowadzona przez leśnika, gdyby, któraś z Was była w okolicach Piotrkowa Tryb., to polecam Wam serdecznie, my tam będziemy na pewno jeszcze jeździć ze względu na właśnie dzikie czy leśne zwierzęta

    OdpowiedzUsuń
  6. M. chyba miał ochotę zabrać tego konika z ostatniego zdjęcia do domu... Albo zaadoptować kózkę ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. ale nie takie jak te pierwsze, nie jak Matylda, ona była wspaniała

    OdpowiedzUsuń
  8. Paulina, wiesz co? Za chuda jesteś. To denerwujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty, Hana, ona ma w aparacie obiektyw wyszczuplający! :-)

      Usuń
  9. no co ja Ci zrobię, ja już tam mam

    OdpowiedzUsuń
  10. Tym bardziej jest to denerwujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja całe życie chciałam przytyć i mieć kręcone włosy zamiast prostych:-)

      Usuń
    2. ciągła frustracja, zawsze chce się tego, czego się nie ma:-)

      Usuń
    3. Pół roku temu zrobiłam sobie trwałą. Jedna frustracja mniej.

      Usuń
    4. Sama??? Trwałą? Nie, u fryzjera. I to 300 km na pn. od mojego miejsca zamieszkania, bo tylko ta jedna pani potrafiła moje włosy zmusić do pokręcenia się. W okolicach tutejszych trwała zrobiona i zapłacona, utrzymywała mi się na włosach około tygodnia. Natomiast ta zamiejscowa, to i pół roku wytrzyma.

      Usuń
    5. pytam, bo moja babcia i mama w dawnych czasach, to same robiły, tylko, że taka trwała potrafiła popalić końcówki włosów

      Usuń
    6. W dzisiejszych czasach trwała chyba jest bezpieczniejsza niż kiedyś. Zwłaszcza kiedy masz włosy normalne, a nie takie końskie włosie jak ja, co to je tylko staroświecka chemia bierze, i to trzymana 2 x dłużej niż norma przewiduje.

      Usuń
    7. A widzisz, to ja zacofana jestem jeśli chodzi o zabiegi fryzjersko-kosmetyczne...

      Usuń
  11. Z grzybami to rzeczywiście porażka ;-)
    Ale spacer-niedziela jako całość godny pozazdroszczenia :-)
    Pozdrawiam, Tomek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, tam jest cudownie, polecam Ci na rodzinny wypad, my na pewno będziemy tam wszystkich wozić:-)

      Usuń
    2. Do Piotrkowa na spacer, to od mojej wsi trochę daleko ;-)
      Może kiedyś....
      Często gdy jadę do Warszawy to poruszam się tą trasą (Bełchatów, Piotrków itd.). Jednak prawie zawsze się przy takich okazjach spieszę, a gdy wracam to szybciej chcę być w domu.

      Usuń
  12. to wszysto, to właśnie mój świat, po prostu musisz wycieczkę specjalną zrobić:-)

    OdpowiedzUsuń