Ponieważ zbyt mokro by pielić, czy robić cokolwiek w ogrodzie, postanowiłam dotrzymać słowa, i udać się w to miejsce, które miałam sfotografować dla Hany. Szłam, i szłam drogami polnymi, coraz mniej używanymi, i robiłam się coraz bardziej mokra, powiedzmy że do pasa byłam mokra bardzo, mając jednak suche stopy i łydki do połowy( kaloszki).
Najpierw drogą pod górkę, mijając konie,
potem w prawo do lasku,
i w końcu dotarłam do rozstaju dróg.
Jeden duży, drugi mały. Jeden stoi, drugi wisi. Podoba mi się takie podejście do wiary. Niedogmatyczne. Lekko pogańskie. Lekko magiczne. Dwóch Jezusów z pewnością większą moc ma niż jeden... A jeżeli nie tak, tylko zupełnie inaczej - najpierw był jeden, może on stary, mały, niezbyt piękny, to ktoś dołożył tego stojącego. Ale zostawił starą figurkę, z szacunku. Jak by nie było, dwóch Panów w jednej kapliczce, to nie byle co.
A teraz poszerzamy troszeczkę kadr- i jak - podoba się? Na pewno się podoba.
Wracam, przez lasek, wieczorowo jakby, trzeba znowu zajrzeć do koni, może jakąś fotkę fajną uda się zrobić, chociaż wątpię, zawsze gdy już ustawię ostrość, to jakiś zwierz łeb wsadzi w kadr, próbując zjeść aparat albo walnąć w człowieka głową w nadziei, że może muchy odlecą.
Konie w dali, ale zmierzają w moją stronę dziarsko, bo widzą, że kombinuję coś przy ich świętym drzewku.
Troszkę innym, niż święta lipa. Przede wszystkim, to dąb. Uff, udało mi się porządnie zawiesić lizawkę, zanim doszły. I zaczęły się bić o pierwszeństwo. W takich sytuacjach bardzo dobrze można zobaczyć hierarchię w stadzie.
Pani Dirka rządzi i to od razu widać, ona pierwsza liże sól, wraz z adiutantką Lepają.
Źrebaki hierarchią głowy sobie nie zawracają, na razie robią co chcą. Powoli uczą się zachowań w stadzie, pro społecznych i nie tylko.
Późno się robi, meszki tną zacięcie, chyba czas oddalić się w kierunku domu, tym bardziej że konie zaczynają biegać jak szalone, próbując zostawić insekty ssąco-gryzące za sobą.
A przy domu - wyrosła mi monstrualnie wielka lilia. Wygląda jakoś groźnie i żarłocznie, trochę się obawiam, że się na kogoś rzuci i go pożre.
Tyle na dzisiaj. Idę spać.
Podziwiam ukradkiem twoje konie od dawna - dzisiaj muszę już napisać, że są piękne !!!
OdpowiedzUsuńObok mojej działki też rośnie taka starusieńka lipa - teraz nie straszy posturą tylko pięknie pchnie, ale zima wygląda ponuro i groźnie.
Dzień dobry, miło że się ujawniłaś. Pozdrawiam.:-)
UsuńOj Agniecha, naprawdę jestem wzruszona i nie ironizuję. Piękny wpis, a kiedy patrzę na koniki, to mam w gardle gulę, takie są śliczne i szczęśliwe. Kapliczka na lipie przecudowna, jeszcze lepsza Twoja interpretacja. Ja myślę, że to jest Pan Jezus na różnych etapach życia (młody i stary). A już krzyż przy lipie! Matkozcórkoiojcem! Ten "mój" to pikuś, przynajmniej stoi w jakimś "kontekście". A ten tam? Tak ni z gruchy, ni z pietruchy w szczerym polu (biały krzyż)? U nas ciekawostką jest figura św. Nepomucena stojąca tyłem do drogi, jakby w poważaniu miał to, co się tam dzieje. To jednak można łatwo wytłumaczyć, pewnie droga biegła niegdyś całkiem inaczej i tyle. Ale ten krzyż? Czy on ma jakieś uzasadnienie?
OdpowiedzUsuńUważaj przy liliach na ręce - potrafią dziabnąć!
Jeden gospodarz postawił, na skraju swojego pola, na grzbiecie oddzielającym Rębiszów od Mlądza. Wypadło obok lipy. Dlaczego - nie wiem. Pewnie miał powód.
UsuńNajwyraźniej coś z tym Rębiszowem nie ok jest. Krzyż nie zawadzi.
UsuńKrzyż na wzgórzu, czemu nie. Ale z Rębiszowem wszystko w porządku.
UsuńPaczę na krzyż i paczę i myślę sobie, że może postawili go tam, żeby pioruny ściągał? On ma wysokość lipy, jeśli nie więcej!?
OdpowiedzUsuńBiedne, biedne koniki. Próbowałam skosić trawę, to poczułam, co czuje koń - muchy, gzy i komary leciały za mną całą chmarą. Żałowałam, że nie mam ogona. Popsikaj je czymś, czy co?
Nie ma rady, natura jest jaka jest. Wszystkie psikadełka dla koni działają może godzinę i zazwyczaj sprzedawane są w ilościach detalicznych. Konie mają grzywy, ogony i cieniste zakątki w lesie i to im musi starczyć. Być może krzyż chroni lipę od piorunów. Słyszałam, że kiedyś lipy sadziło się koło domu, bo lipa pioruny ściąga. Więc może, żeby ochronić lipę...
UsuńSkro lipa ściąga pioruny, to trochę bez sensu jest sadzenie ich przy domu? Przecież piorun może się omsknąć? U nas godajum, że czarny bez od pioruna i złych mocy chroni. Jeśli popatrzysz po zagrodach, to rzeczywiście, wszędzie jest czarny bez! U mnie też, pewnie jeszcze poniemiecki. Myślisz, że tamten gospodarz od krzyża taki wrażliwy na przyrodę? Wątpię. Na pewno doznał tam olśnienia/ozdrowienia/zakochania/odkochania, lub wszystko naraz. A koników i tak mi żal.
UsuńLipa nie przy samym domu, pewnie. Nawet jakby piorun strzelił w nią zamiast w dom, i zwaliłaby się na dom, to taka funkcja ochronna wydaje mi się niezbyt praktyczna.
UsuńO Boże, a ja mam dwie lipy tuż przy chacie i to naprawdę wiekowe, oj naprawdę;)
UsuńWróciłaś!
UsuńRzeczywiście piękny wpis, zawsze zachwycają mnie Twoje kwiaty przy domu, u mnie wszystko jak nie kozy, to konie, jak nie konie to psy zeżrą. Maluchy zabrały się za sadzonkę wierzby - musiałam dziś przesadzać aby uratować:-)
OdpowiedzUsuńAle maluchy za to śliczne. Takie śliczne, że nawet wierzby mniej żal. Napisz coś. Możesz maila jak Ci się nie chce upubliczniać.
UsuńMój przecudowny pies, duży jak Wasze koniki, niczego nie zniszczył w ogrodzie! Jest taki kulturalny, że chadza za oborę, jak na gospodarza przystało. Słowo honoru, nie zdarzyło mu się nic nagannego w innym miejscu. Jest niesamowity, nikt go tego nie uczył. Jedną tujkę podsikał, ale posadziłam ją zbyt blisko obory...
OdpowiedzUsuńHa- ten słup energetyczny to chyba pamiętam ;)
OdpowiedzUsuńNa meszki i komary dobry olejek goździkowy (nie od Goździkowej). Ale i on w małych flakonikach, a tu by się Wam chyba wanna przydała...?
pozdrówy!
Wanna pełna olejku goździkowego! Sama bym się w niej wykąpała.:-)
UsuńCzujesz tę tłustość potem?
OdpowiedzUsuńZaraz tam tłustość. Ten zapach, wspaniały, intensywny... Nie tylko komary by zdechły, ja chyba też.
Usuń