Nazbierało się różnych zdarzeń, ale żeby nie wprowadzać zamieszania, skupię się na relacji z “Tarpaniady”.
Jak wcześniej pisałam, wybraliśmy się z dwoma naszymi ogierami do Sierakowa, na coroczną wystawę koników polskich “Tarpaniada”, która przy okazji byłą wystawą jubileuszową - z okazji 30 lat hodowli konika polskiego w Sierakowie. Sieraków to cała instytucja, najstarsze ponoć na ziemiach polskich stado ogierów ( rok czy dwa temu obchodzili 180 urodziny ), położone przepięknie, wybudowane przepięknie, ciągle istniejące, na przekór zawirowaniom dziejowym, politycznym, i w naszych dziwnych czasach, ekonomicznym... I oby tak dalej.
Pojechali my we trójkę ludzką i dwójkę końską. Człowiekowate czyli Asia, Nikolas i ja, koniowate czyli Galeon nasz ukochany ogier i jego syn Len również całkiem niezły. Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się dla siebie wiele po tej wystawie, obstawa, jak się okazało, była wyjątkowo mocna, dużo koni w każdej kategorii, i jak zwykle najwięcej ze stadnin państwowych, które jakoś zdecydowanie często wygrywają. Do tego jubileusz Sierakowa...
Poza tym, nasz niezrównany prezentator koni Grzesiek, mąż Asi, musiał wyjechać do Niemiec na roboty, więc i tu były wątpliwości, czy nie będzie totalnego blamażu. Nikolas zdecydowanie odmówił oprowadzania koni, więc pozostałyśmy my: Asia i ja. Dwie niezbyt duże kobietki. Jedna, co prawda, ze sporym doświadczeniem co do koni, a druga, czyli ja, z dużo mniejszym. Jakkolwiek, żadna z nas jeszcze konia na wystawie nie prezentowała samodzielnie. Ćwiczenie czyni mistrza, więc w domu przed wyjazdem trochę trenowaliśmy.
W piątek po południu dojechaliśmy na miejsce. Wyładowaliśmy zwierze do boksów. Poszliśmy się zorientować, co, kiedy i gdzie. Najważniejsze, że było siano dla koni, i słoma też. Możecie mi nie wierzyć, ale zaliczyliśmy już kilka wystaw, w tym poznańską Polagrę, największą krajową wystawę zwierząt hodowlanych w naszym kraiku, gdzie trzeba było przez pół Polski jechać z własnym zapasem siana, i jeszcze pilnować, żeby ktoś, kto nie był taki zapobiegliwy i siana sobie nie przywiózł, nam go nie ukradł.
Sieraków, z tyłu pałacyk, z przodu koń w kłusie, publika po bokach obserwuje |
Sobota przyszła piękna, pogoda jak akurat, słonecznie, ale niezbyt ciepło, lekki wietrzyk. Idealne warunki na bieganie z końmi po głębokim piachu w odzieniu galowym.
Łażenie z Lnem stępem i ganianie kłusem poszło mi niezgorzej, natomiast spokojne stanie na tzw. płycie, coby sędziowie mogli dokładnie obejrzeć konia, okazało się dość trudne. Ten element pokazu pozostawiał dużo do życzenia. Durne Lnisko nie chciało stać w miejscu, ciągało mnie w tę i wewtę, szturchało swoją dużą główką...Chociaż trzeba dodać obiektywnie, że nie gryzło, nie wierzgało, nie kopało, nie boksowało i nie próbowało uciekać.
sędziowie deliberują |
znawcy kręcą nosami |
ale jakieś punkty przyznać trzeba |
Ocena zbiorowa polega na tym, że wybrane konie są prowadzane razem gęsiego w kółko w stępie i kłusie, znowu po tym głębokim piachu, a sędziowie stoją w środku tego koła, plotkują sobie z cicha prawdopodobnie o d..pie Maryni, chociaż pewnie i o koniach, kiwają mądrze głowami, i w końcu pada werdykt. Ludzie, dali nam czempiona! Czempion, co prawda, miał w głębokim poważaniu wynurzenia komisji na swój temat, i spokojnie pędzlował leżące pod dębami żołędzie.
No, to ja już mam wolne, odprowadzam Lna do stajen, wracam i już jako widzowie przyglądamy się kolejnym wprowadzanym klaczom. Nikolas z uporem maniaka zapisuje przyznawane punkty w katalogu, ja niezobowiązująco obserwuję konie, publikę, sędziów i chmury na niebie, plotkuję z Aśką, (która ma jeszcze przed sobą prezentację Galeona) i różnymi innymi końskimi znajomymi.
Czas płynie, trzeba iść do stajni po Galeona. Idziemy z Aśką, ogarniamy chłopa co nieco, na szczęście tym razem nie wylegiwał się we własnym moczu i stolcu, więc nie musimy go czyścić na mokro przed samym pokazem. Ogłowie na łeb i wyruszamy w kierunku placu. Trudno wycelować we właściwy moment czasowy, musimy sobie poczekać, wszędzie pałętają się ogiery konika polskiego z obsługą, w bezpiecznej od siebie odległości na szczęście, każdy koń rży, denerwuje się z lekka albo i porządnie, próbuję biec, gdy nie trzeba , i stać, gdy należy iść... Wreszcie wywołują numer katalogowy 43, i Asia z Galeonem zaczynają. I znowu, chodzenie i bieganie przebiega bez większych wpadek, ale prezentacja na płycie, no, tu się nasz ogier nie popisał. Wiercił się niemożebnie, nic mu nie pasowało, a jak już wystartował do Aśki z kopytem przednim, to miarka się przebrała. Nikolas swoim głosem niecichutkim zaryczał przeraźliwie ”GALEON!”, wszyscy jakby podskoczyli, następnie na chwileczkę zapadła straszliwa martwa cisza a Galeon momentalnie przestał się wygłupiać. Uff. Jak by nie patrzeć, jest to koń o wyjątkowo pięknym ruchu, więc dali mu wiceczempiona.
Po wszystkim okazało się, że Nikolas, który miał fotografować, z nadmiaru emocji i wrażeń kompletnie o tym zapomniał, więc nie mamy ani jednego zdjęcia z soboty.
Potem było zebranie hodowców koników polskich, potem bankiecisko wypasione w zameczku Ossolińskich, z żarłem wyborowym, napojami najróżniejszej mocy serwowanymi nad i pod stołem, rozmowy hodowców coraz bardziej pijane, ale wciąż na poziomie ( ;-D, bo jak to mówią - noblesse oblige ). Jako osoba z musu trzeźwa oddawałam się przyjemnym obserwacjom socjologicznym gatunku homo sapiens w stanie wzmagającego się upojenia alkoholowego. Jednak lubię te wystawy.
czekamy na przyznanie nagród |
niby czempion, a zachowuje się jak debil |
wiceczempion za to wystąpił bardziej godnie |
a ułani jak zwykle górą |
W domu, jak to w domu, zabawy przy wannie i ogólne lenistwo koniowatych.
Gratulacje!!! Super impreza.
OdpowiedzUsuńAleż Wam zazdroszczę, jak patrzę na swoje, to też bym chciała, moje są takie piękne. . . Że aż szkoda, że nie wystawiane, choć one mogłyby być odmiennego zdania:-) Jeszcze raz gratuluję! Są piękne, choć nie tak jak moi chłopcy:-))))))))))))))))))))))))))
UsuńDzięki! A impreza rzeczywiście była udana.
UsuńPowiem Ci, Paulina, dla koni to jednak żadna przyjemność. A i dla ludzi raczej pośrednio. Zapieprz i tyle.
UsuńA, rzuć kiedyś jakieś wyraźne zdjęcia - skąd ja mam wiedzieć, czy te Twoje dwa faktycznie takie piękne?
UsuńGratuluję Chłopakom i Wam także, niech będzie. One są piękne do wypęku. Boskie umaszczenie u wszystkich jest takie samo? Trudno sądzić tylko ze zdjęć. Te irokezy mają tak same z siebie, czy ufryzowane na wystawę? Czy jak? Bo tamte z wystawy grzywy mają długie. To ja nie wiem. A może irokeza mają tylko młodziaki (jak to młodziaki...)?
OdpowiedzUsuńGratulacje przekażę. Umaszczenie jest w zarysie ogólnym zazwyczaj takie samo, myszate z pręgą grzbietową, ale w ramach tego są tysiące odcieni szarości, różne rodzaje wzorków na nogach, sierść mniej lub bardziej miękka , itp, itd...Niektóre źrebaki mają irokezy, jak widać na zdjęciu, potem im opadają i robi się normalna grzywa.
UsuńGratuluję :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńAle Gratulacje Wam się należą!!!!
OdpowiedzUsuńZ Sierakowa mam inne wspomnienia, ale koniki polskie piękne;)) Gdybym nie miała kaca giganta po weselu to pewnie bym wpadła w niedzielę na "zabawy dla gawiedzi";)) A o braku siana na Polagrze dowiedziałam się od Ciebie i zupełnie, ale to zupełnie mnie to NIE DZIWI - taki jest Poznań;))) I dlatego już tam nie mieszkam;)
Gratulacje przyjmujemy:-) i przekażemy bohaterom dnia.Trochę się rozglądałam za Tobą ppzy niedzieli, ale wyszłam z założenia, że gdybyś była, to byś się ujawniła. A, spotkałam na wystawie jednego czytelnika naszego bloga, który okazał się bardzo sympatyczną osobą, z konikami polskimi i agroturystyką przy okazji.
UsuńWielkie gratki! Szkoda, że fotów nie ma z płyty.
OdpowiedzUsuńAle- i tak najważniejsze, że tak dobrze ocenione.
pozdrówki
A tak, szkoda. Ale może następnym razem...czempiona, jak nie sprzedamy, to jeszcze kiedyś wystawimy, za parę lat...Ale, ludzie, jeżeli potrzebujecie ogiera konika polskiego, to on jest na sprzedaż.:-)Czego w ocenie się nie ujmuje, a dla mnie jest bardzo ważne, jest to koń łagodny. Osobiście nie przepadam za ogierami maczo agresywnymi.
UsuńNot to gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńW Sierakowie byłam bardzo dawno temu, nawet nie pamiętam z jakiej okazji.
Ale te Wasze łogry na prawdę bardzo ładne.
Dziękuję w ich imieniu. Po wystawie okres słodkiego nieróbstwa dla nich nadszedł. Wpuściliśmy dziadów na ich pastwisko do kolegów i od tej pory nawet do nich codziennie nie zaglądam. Byczą się.
UsuńTo im się w zupełności należy:)
UsuńJa rowniez gratuluje! Swoja droga, przepiekne sa te konie...
OdpowiedzUsuńZa gratulacje dziekuję, a konie nie dość że piękne, to i sympatyczne.:-)
UsuńNie pozostaje nic innego, jak tylko pogratulować czempionatu i wiceczempionatu! Piękne konie, nie muszą być mądre ;) ważne, że są piękne :P
OdpowiedzUsuńGłupie też nie są.:-) Dzięki!
UsuńOdniosłam wrażenie, że o głupocie obu ogierków co i rusz wspomnienia były zawarte w tekście ;)
UsuńI tak cieszę się razem z Wami, że koniki dostały tak wysokie noty :)
Czy przełoży się to na dochody z krycia? Oby jak najbardziej ;) Trzymam kciuki za dalsze sukcesy :)
Kroniki polskie są niezwykle inteligentne, być może za sprawą swego naturalnego pochodzenia, jak i warunków w jakich w większości hodowli są trzymane ( bez stajni, rezerwaty) a ze względu na silne instynkty stadne podporządkowują się tylko osobnikom silniejszym, czego nie należy utożsamiać tylko z siłą fizyczną, dlatego również laicy przypisują im trudny charakter, a to zwykła nieznajomość rasy
UsuńWidzisz, na psychologi koni się nie znam niemal w ogóle. Umiem tylko podejść co "gorsze" w jeździe sztuki, by sprytnie "wymusić" na nich takie zachowania, których oczekuję, ale o życiu i zachowaniach w stadzie wiem tyle, co nic. Uczono mnie konia czyścić, karmić, siodłać i jeździć na nim. Nikt nie zadawał sobie trudu, by przy okazji opowiedzieć coś o samym zwierzęciu, bo i po co, skoro na takim się tylko jeździ? :/
UsuńDziwne, a jak prawo jazdy robi się, to o silniku i innych pierdołach uczyć się trzeba( było). Nie tylko jak jeździć.
UsuńA ja jeździć nie umiem ichaaaaa ha ha ha za to znam konia od kuchni:-) a właściwie to kroniki polskie - ogiery, nie wszystkie konie, ale sądzę, że ich psychika się wiele nie różni, może z wyjątkiem silnego instynktu u ras pierwotnych. Ja wiem, że są jeźdźcy i hymmmm inni nie wiem jak takich nazwać jak ja, którzy kochają konie i nie chodzi o to, że jedni są lepsi od drugich, tylko o podejście do konia jedni mają czysto użytkowe i nie ma w tym nic złego. Ja zawszebzłoszczę się gdy słyszę o koniku polskim: uparty, złośliwy itp. Bo to już dwa i pól roku jak dzielę podwórze z dwoma ogierami i wszystko sama przy nich robię i uczę je i aby móc je nauczyć co to kantar i uwiąz, oraz moja wola, a ich posłuszeństwo, musiałam je poznać i zrozumieć.
UsuńNo, no... PIĘKNIE !!!
OdpowiedzUsuńSąsiedzie, jakże miło, że się odezwałeś. Napisz coś u siebie, wakacje już się skończyły.:-)
UsuńTu napiszę :) Deski potrzebne stare na podłogę, piwnicę trzeba osuszyć... ;)
UsuńWychodzimy dziś "na fajkę" za dom, a tam... stado 20-u ślązaków! Fantazja!
I podobno 10 ha za mną na sprzedaż...
Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję!
O, fajnie, konie więc już masz, dokupisz te 10 ha , to będą miały gdzie się paść. :-) Chociaż dla 20 Ślązaków 10 ha to na przekąskę raczej. Sąsiedzie, czy Ty wobec tego w okolicy Popielówka mieszkasz? Oraz, jak się suszy piwnicę? Desek nie mam, tu Ci nie pomogę.
UsuńNo przekąszją tu wieczorami. Ale ja nie chcę tych hektarów. Wolę kawałek pola do rzeczki ;) W Pławnej. A piwnicę to trzeba rozkopać, zdrenować, przebić się przez ścianę, wyprowadzić drenę, przekopać do rowu i pozamykać wszystko, znaczy beton wylać. Można jeszcze ocieplić, ale piwnicę, to po co? O i już.
UsuńAgniecha??? Dlaczego wszyscy mieszkają obok Ciebie???
UsuńAj waj! Dużo pracy. Nasza piwnica wilgotna czegoś. Chociaż dryna jest, i sprawna nawet. Jakkolwiek od czasu gdy wpuściliśmy do środka przyłącze wody zimnej, to tamtędy podcieka do środka. Fuj, pleśnie wielokolorowe mamy na ścianach i ślimole olbrzymie. Poza tym bardzo fajna piwniczka.
UsuńPaulina, po pierwsze nie wszyscy, a po drugie, i co z tego. Myślisz, że Sąsiad mnie kiedyś odwiedził? Albo ja jego? To się mylisz. Chociaż ok 30 km od siebie mieszkamy. Życie, panie dzieju, jakieś takie zajęte, wieczny kołowrót i w ogóle droga przez mękę.;-)
UsuńPaulina, sprzedawaj tam i się przeprowadzaj. Tu jest ziemia obiecana ;)
UsuńTe 10 ha?;)
UsuńJa to nawet bez większych sentymentów bym się spakowała, ale wiesz... kredyty, te sprawy, nie jest łatwo,no ie jest łatwo...
UsuńA dlaczego na dzikim zachodzie ma być łatwo. Pięknie jest ! A przedmiot zabezpieczenia kredytu podmienisz na bardziej wartościowy :)
UsuńNa morze i konie można patrzeć godzinami i nigdy się nie znudzi, a co dopiero na konie najpiękniejsze z pięknych ;-)
OdpowiedzUsuńGratulacje!
Najpiękniejsze z pięknych dostały dziś pół wiadra jabłek rozsypanych w długą linię przerywaną, żeby się nie biły o swój deser. Ale i tak, Mazur musiał zademonstrować swoją przewagę nad młodzieżą, a niby jest wałachem i powinien być spokojny.
UsuńMatko, a u mnie tyle jabłek się marnuje! Nikt nie chce, a z sześciu jabłoni nie przerobię! Wymyśl coś!
OdpowiedzUsuńWyślij Owcy - przecież chciała!:-) Zrób cydr. Zrób mus. Słowo "zrób" napawa mnie już przerażeniem. Ponieważ przerobiliśmy kilkadziesiąt kg śliwek. Ręce mam brązowe z ciemniejszymi obwódkami dookoła paznokci. A niech się te jabłka marnują, co to, obowiązek masz je zjeść?
UsuńNie mam obowiązku i marnują się, snu z powiek mi to nie spędza, ale mam trochę poczucie niespełnionego obowiązku. Trochę dzisiaj przerobiłam, ale to się dopiero zaczyna! Owieczka załapie się spoko. Sama nie wiem, co lepsze? Jabłka, czy śliwki? Śliwek przynajmniej nie trzeba obierać. A te jabłka to nudy straszne, bo co można zrobić z jabłek prócz musu i cydru (nie umiem).
OdpowiedzUsuńA pestkowanie to pies??? My znowu jabłek nie obieramy. Więc jabłka to bajka, a śliwki koszmar.
UsuńHano, jabłka jeszcze można suszyć na chipsy - przepyszna przekąska przy książce, filmie, czy grze :)
UsuńU nas jabłek nie ma w ogóle, bo ledwośmy jabłonkę posadzili na wiosnę, więc jeszcze mnogości owoców nie będzie przez lata, a szkoda, bo z chęcią bym porobiła musy, soki, cydry i chrupki. A tu nie ma z czego, a przecież kupować nie będę, bo te sklepowe, to czysta, żywa chemia :/