Blog, który powstał z miłości do konika polskiego, jest prowadzony aktualnie przez Agnieszkę współwłaścicielkę "Stadniny Izery", oraz Paulinę posiadaczkę dwóch ogierów rasy konik polski. Serdecznie zapraszamy wszystkich miłośników konika polskiego, koni innych ras, jak również wiejskiego życia.
Konie
niedziela, 30 września 2012
Grzyby i aparat
Pierwsze grzybobranie w tym roku za mną. Grzybów za wiele nie ma na razie, ale na pewno będą, ponieważ jest dużo maluchów, dlatego też chyba część "zmarnuję", bo sporo mam malutkich podgrzybków. Mieliśmy piękna pogodę, świeciło słońce, było dość ciepło, idealna pogoda na grzyby. No i kupiliśmy wreszcie nowy aparat fotograficzny i tym razem chodziło mi o to, aby był malutki. Poprzedni aparat podarowaliśmy naszemu siostrzeńcowi, była to świetna lustrzanka Pentax K100D, aparat ten robił przepiękne zdjęcia, ale okazało się, że nie jest to do końca to, co powinnam mieć ja. Może to brzmi dziwnie, bo był to aparat marzenie, ale okazało się, że nie zawsze był pod ręką (mały wsadza się w kieszeń), nie zawsze można było go zabrać ze sobą, podczas dużej zabawy na sali nie było co z nim zrobić, aparat drogi, na stole wyglądał pretensjonalnie, wymagał odpowiedniej torby, mógł kusić złodzieja, gdyby komuś upadł byłby problem z odkupieniem bo drogi, na pastwisku konie go lizały, nie można go było wsadzić do kieszeni po zdjęciach, tylko trzeba było odnosić do domu. Z tych wszystkich względów był mi nieporęczny, poza tym dla osoby, której zdjęcia zasadzają się na danej chwili, a nie na idealnych parametrach, taki aparat był zbędny, bo nie spełniał podstawowej funkcji tj. nie zawsze był pod ręką, pewnie że można go było zostawić dla "szpanu" i kupić drugi, ale czy o to w życiu chodzi.... Nie lepiej aby miał z niego zadowolenie zdolny 12 latek, a ja mam świetne Sony dziś kupione z optyką Carl Zeissa, które jest malutkie mieści się w kieszeni, małej torebce, tak że zawsze będzie pod ręką, a każda chwila będzie mogła być uwieczniona. Gdy kupowaliśmy tamten aparat, a było to parę ładnych lat temu, takie aparaty nadal były rzadkością u ludzi na ulicy i wydawał się spełnieniem marzeń aparatowych, nie przypuszczałabym, że po tych kilku latach marzeniem będzie malutka cyfrówka, która się mieści w kieszeni, o wszystkim trzeba się przekonać na własnej skórze, ale na tym to chyba polega.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
My też dzisiaj mieliśmy dzień pełen grzybowych atrakcji:-)))
OdpowiedzUsuńCo do aparaty - mamy i małą cyfrówkę i dużą lustrzankę. Na spacerki bierzemy z reguły "malucha":-)))
Ściskam.
A.
Ale Wy Profesjonaliści jesteście! a my dzieci w dodatku nie mamy, więc nie ma dla kogo trzymać.
OdpowiedzUsuńMy też mamy małego ( mój ulubiony Sony ) i dużego (Olimpus cośtam - to Nikolasa ) Mały jest ok, z tych samych powodów, ale zauważyłąm, że kiepsko robi zdjęcia w ruchu ( konie!), a znowu duży, który zdjęcia w ruchu dobrze robi, jest nieporęczny.
OdpowiedzUsuńA pamiętasz zdjęcia trzmiela? Takie świetne w ruchu i do tego makro zrobił iphon. Lustrzanka rzeczywiście robiła świetne w ruchu zdjęcia, choć wcześniej mieliśmy Minoltę Z3 i ona robiła świetne zdjęcia w ruchu, mam nadzieję że to maleństwo nasze nowe sobie poradzi, a przynajmniej choć troszkę.
UsuńGrzyby wyszły dobrze - no ale gdyby biegły... To dopiero byłoby zdjęcie.:-)
UsuńPodobne dylematy i ja miałem. To czym bym chciał fotografować kosztuje... no dużo. I zakupiłem malutki aparacik kieszonkowy.... w myśl powiedzenia: że lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu :)
OdpowiedzUsuńps. słowo blogiem się stało ..... i dokonałem pierwszego, testowego wpisu na swoim blogu: Moja Pogezania :)
No to zaraz tam idę:)
UsuńA ja nie znalazłam. Adres bloga przydałby się.
UsuńProszę:
Usuńhttp://mojapogezania.blogspot.com/
i zapraszam :)
Dzięki.
OdpowiedzUsuńPogezan jest dołączony do ulubionych blogów po lewo
OdpowiedzUsuń