Okazuje się, że powiedzenie "kota zabiła ciekawość" odnosi się nie tylko do kotów, ale i do mnie. Nie wiem jak wiele osób tu zagląda i poczytywało sobie moje wpisy i komentarze, ale na pewno część osób tak i ma świadomość konfliktu między mną a kolegą pewnym. W całym tym konflikcie czuję się tak jakbym robiła coś złego, a przecież są to absurdalne oskarżenia, mój mąż ma takie swoje powiedzonko, "udowodnij że nie jesteś wielbłądem", no udowodnij! To tak jak ze sławnym zabawnym pytaniem, na które mamy odpowiedzieć krótko: tak, lub nie, a pytanie brzmi "czy nadal pijesz?", spróbujcie na nie odpowiedzieć.
To wszystko jest absurdalne i ja nie wiem jak mam udowodnić, że nie jestem wielbłądem, moje konie mają pastwiska, które są niestety od połowy sierpnia nie do użytkowania, będą do użytku się nadawały dopiero na wiosnę. Sugerowanie, że moje konie są karmione tylko miłością jest nadużyciem i nieodpowiedzialnością skrajną, w dodatku mija się z prawdą. Muszę przyznać, że teraz to już mi się chce śmiać okrutnie, bo do tej pory gdy przypomniałam sobie konflikt, to czułam zdenerwowanie, a teraz to już się ubawiłam tymi absurdami. A dlaczego wspomniałam o "kociej ciekawości", ponieważ na atak odpowiedziałam atakiem i czekałam na kolejny w tej bitwie, ponieważ atak nie nastąpił w oczekiwanym przeze mnie miejscu, to zaczęłam się rozglądać za innymi potencjalnymi miejscami gdzie może nastąpić i znalazłam na blogu kolegi.
A zajrzałam tam z ciekawości, czy aby tam nie naszykował zasadzki i okazało się, że się nie myliłam.
Na koniec kto chce wierzyć, że jestem wielbłądem, to proszę bardzo, nic na to nie poradzę, a kto nie to nich sobie przejrzy blog cały, tam znajdzie wszystkie odpowiedzi.
Blog, który powstał z miłości do konika polskiego, jest prowadzony aktualnie przez Agnieszkę współwłaścicielkę "Stadniny Izery", oraz Paulinę posiadaczkę dwóch ogierów rasy konik polski. Serdecznie zapraszamy wszystkich miłośników konika polskiego, koni innych ras, jak również wiejskiego życia.
hmm, każdy się stara jak może, i dba o te konie najlepiej jak umie... wyżej wspomniany kolega też się zmaga z problemami końskimi ( czytałam jego zapiski ). Trochę żal, że zamiast rozpisywać się o karmieniu koni miłością, nie pożyczy Ci trochę siana na zakup , powiedzmy 6 ha pastwisk...
OdpowiedzUsuńDzięki Agniecha!!
OdpowiedzUsuńNa blogach o wielu rzeczach, które nam się przytrafiają na co dzień nie piszemy, gdyż to za bardzo ingerowało by w naszą prywatność, lub naruszało prywatność osób trzecich. Powiem tylko, że nie do końca tak miało wyglądać to moje życie wiejskie, wydarzyło się wiele rzeczy, na które nie miałam wpływu i które zmieniły moje plany i rzeczywistość, w której muszę się odnaleźć, staram się więc jak mogę poukładać wszystko, tak aby odbyło się z jak najmniejszą szkodą również dla koni, ale nie jest to łatwe. Czy można zarzucić mi brak wiedzy i doświadczenia? Pewnie tak, ale pewnie i nie. Dlaczego? Ponieważ bardzo dużo przeczytałam i nadal czytam o koniach, no i co najważniejsze całkowicie samodzielne hoduję dwa ogiery od półtora roku, poznałam przez ten czas ich zachowania, temperament, usposobienie, zbudowałam relację stadną itd., itp. Czy mogę się jeszcze czegoś o koniach i od koni nauczyć - tak! pewnie tysiąca różnych rzeczy i jestem na nie otwarta i gotowa każdego dnia.
Nie bardzo rozumiem, czy Twojemu"koledze" chodzi o to,że jakoby głodzisz konie? Znacie się z realu czy tylko z netu?
OdpowiedzUsuńTylko z netu... ale bardzo żałuję...
UsuńByc moze Jacek niefortunnie sformulowal pewne stwierdzenia, ale musze sie zgodzic z jego punktem widzenia, tj. ze kon potrzebuje wiecej paszy objetosciowej niz tresciwej (czasem tresciwej nie potrzebuje wogole, to juz moja uwaga), no i ze potrzebuje duzo przestrzeni. Nie zebym brala ktorakolwiek strone, stwierdzam tylko fakty z wlasnego punktu widzenia i na podstawie wlasnego doswiadczenia.
OdpowiedzUsuńNo jesteś optymistką zakładając dobrą wolę u naszego "kolegi"
UsuńAlez ja tu nie mowie o dobrej woli, tylko o niefortunnym sformulowaniu... Staram sie patrzec obiektywnie.
UsuńWiesz Paulina, mnie się wydaje, że to jest bardziej zderzenie osobowości niż różnica poglądów, bo poglądy macie często zbieżne.Aczkolwiek - patrz wpis Kamfory- odmiennie sformułowane. Ale słońce przyświeciło (jak żarówka 100 wat, która odeszła w przeszłość). Lecę na dwór, do koni.
UsuńJa sądzę, Kamforo, że Paulina też się zgadza z Tobą oraz z kolegą Boska Wola jeżeli chodzi o koni ruch , przestrzeń, i pewnie nawet karmę też. Tylko, że przestrzeni w danej chwili nie może swoim koniom zapewnić.
OdpowiedzUsuńkonik polski jada tylko pasze objętościowe suche i soczyste, w jego diecie nie ma w ogóle "treściwej" jak u innych koni i moje konie tak właśnie jedzą wystarczy spojrzeć na ich sierść i okrąglutkie boczki... Na milionach zdjęć u mnie na blogu są widoczne konie na pastwisku, a wszyscy dali się nabrać pseudointelektualiście, i jego pseudo intelektualnym, męczącym wywodom. Jad ludzki i nienawiść nie ma granic. Najsmutniejsze jest w tym wszystkim to, że ja nadal muszę tłumaczyć, że nie jestem wielbłądem. Tak Agniecha, zgadzam się ze wszystkim.
OdpowiedzUsuńCześć,
OdpowiedzUsuńwidzę że dzieje się na blogu.......... muszę przeczytać nieprzeczytane wpisy.
Pozdrawiam i głowa do góry :)
Ale Cię dawno nie było! Jak dom, już mieszkasz?
UsuńJeszcze z rok musi minąć.
Usuńzdjęcia byś pokazał, a może jakiś blog założył, jesteś przecież skarbnicą ciekawych informacji
UsuńTak, Polacy zawsze wszystko wiedzą najlepiej, nie robisz krzywdy koniom- to nie tłumacz się. Wiem,że to trudne, ale najlepiej zignoruj "kolegę" :) :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Nawet nie wiesz jak ważne jest dla mnie wsparcie:))
OdpowiedzUsuńA ja, tu zamieszam trochę w tym garnku, z chęcią zobaczyłabym Ciebie, na koniku polskim, i kolegę z Boskiej Woli, na achatełkińskim, stających do pojedynku na broń białą. Albo kopie.:-)))Gdzieś w połowie drogi, żeby było sprawiedliwie. Na terenie spadzistym lekko - Ty z górki, on pod górkę. Bo konik polski mniejszy, i trzeba wyrównać handicap. Widzę to oczyma wyobraźni i zastanawiam się nad wynikiem pojedynku.
OdpowiedzUsuńAle zbroję musiałyby mi utkać elfy
OdpowiedzUsuńAle dlaczego? Że lekka czy supermocna?
OdpowiedzUsuńSuper lekka:)Koń pędzi, włos rozwiany, aż się sama zachwyciłam i rozmarzyłam, na Lisiaku oczywiście.
OdpowiedzUsuńTeż myślałąm, że na Lisiaku, nie wiedzieć czemu. A co z uzbrojeniem?
OdpowiedzUsuńŁuk, albo kusza ze względu na masę własną:) musiałabym unikać konfrontacji bezpośredniej.
OdpowiedzUsuńZe względu na masę własną odradzam kuszę, jeszcze Cię przeważy i zlecisz z konia.I będzie wstyd.
OdpowiedzUsuńwięc łuk, postanowione!
OdpowiedzUsuńMoże byś wreszcie coś napisała...?
OdpowiedzUsuńJuż napisałam Ci w mailu, że się przygotowuję psychicznie, więc mnie nie popędzaj.:-)
UsuńMam łuk, tylko cięciwę muszę dokupić, to broń już masz. Strzały możesz wykonać sama.:-)
UsuńA wracając do naszej wizji bojowej - Lisiak pędzi, ja na nim, płaszcz mi rozwiewa, kaptur opada, sięgam po strzałę (mam je przewieszone przez ramię), napinam łuk celuję, rozwiane kosmyki włosów delikatnie łaskoczą mi twarz, puszczam cięciwę...
OdpowiedzUsuńMój koń się zatrzymał, wokół zapanowała niesamowita cisza, nie było słychać nawet oddechów, tylko kopyta jego konia nadal miarowo uderzały o ziemię. Zamarłam z przerażenia, już myślałam że stanie się nieuniknione i ostrze jego miecza dosięgnie mojej piersi, gdy nagle jeździec wypuścił miecz z dłoni, a ciało jego bezwładnie osunęło się i spadło. Koń nadal pędził przed siebie i nikt nie odważył się przerwać ciszy, Lisiak powoli podszedł do jeźdźca leżącego na ziemi, trawa wokół jego ciała zabarwiła się szkarłatem, to był koniec.
OdpowiedzUsuńNie wiedzieć czemu, okropnie się ubawiłam, wyobrażając sobie ww. scenę.
OdpowiedzUsuń