|
przywitanie i przytulanie |
|
dotykanie po całym ciałku |
|
kolejne przytulanie |
|
drapanie, tak jak Dżygit lubi najbardziej, ma jeszcze jedno magiczne miejsce, pomiędzy przednimi nóżkami i ciut powyżej |
|
kolejne dotykanie, dla sprawdzenia poczucia bezpieczeństwa |
|
obwąchiwanie |
|
ciekawski i zazdrosny Lisiak musiał sprawdzić co się dzieje, a następnie chciał mi zeżreć aparat... |
|
a to już moja sąsiadka, która również ma konie, ale ona nimi wszystko robi w gospodarstwie, oraz od czasu do czasu dopuszcza swoją klacz i ma źrebaczka |
|
a tak wypoczywają kocie leniuchy |
|
i reszta nierobów, jak mówi mój inny sąsiad |
Jakiś czas temu oglądałam strony różnych tzw. Zaklinaczy Koni i na tych stronach ci niezwykli ludzie byli pokazani w różnych sytuacjach z końmi, między innymi leżąc obok leżącego konia. Ponieważ koń to zwierze bardzo ciężkie, to nie może nie tylko długo leżeć w ciągu doby, ale i niezwykle wiele wysiłku wkłada w to aby się położyć jak i wstać. Ze względu na ten wysiłek i masę jest całkowicie bezbronny jak leży, to też kładzie się tylko w bezpiecznym miejscu i na najmniejsze podejrzenia zagrożenia natychmiast wstaje. Pomysł mi wpadł do głowy, gdy kiedyś późnym wieczorem po porze karmienia poszłam do stajni nie zapalając światła z jakimiś obierkami, otwieram drzwi wchodzę, a tu cisza, okazało się, że leżały bądź spały nawet, dopiero jak powiedziałam aby przyszły, no i w ogóle co się dzieje, to usłyszałam szmer i ciężkie odgłosy wstawania, muszę tu wszystkim przypomnieć, że stajnia u mnie to duże pomieszczenie bez boksów, wię słyszały i widziały jak wchodzę. Tak wtedy do mnie dotarło jak całkowicie one się czują bezpiecznie nie tylko w swojej stajni, ale i w mojej obecności, przypomniały mi się wtedy te obrazki z leżącymi ludźmi i końmi przytulonymi do siebie i pomyślałam, że koniecznie muszę spróbować. Czekałam tylko na ładną pogodę i parę dni temu spróbowałam, nie mam zdjęć bo byłam sama, ale uwierzcie mi na słowo, że podczas leżenia pozwalają zrobić ze sobą wszystko. Dziś mąż mój wszedł na wybieg i spróbował, udało mu się z Dżygitem, koń pozwolił z sobą zrobić wszystko, podrapać się, przytulić, dotykać wzdłuż całego ciała. Jutro jak Michałek będzie w domu, to może uda mu się zrobić zdjęcia mnie leżącej z końmi, to niesamowite doświadczenie, miłe cudowne satysfakcjonujące. Pisałam już wielokrotnie, że jest jakaś magia w obcowaniu z końmi, w ich hodowaniu i mogę teraz dodać, że im dłużej ma się konie tym magia jest większa.
Fajnie. :) Ja często patrzę na konie sąsiada naszego, leśniczego. Jak ktoś przechodzi obok ąki, na której się pasą, to zaraz biegną do krawędzi pastwiska, stają tuż przy pastuchu elektrycznym i czekają, żeby je pomiziać. :))
OdpowiedzUsuńJa tylko patrzę i uśmiecham się, boję się podejść. :(
Aaaa - na maila czekam... ;))
Już wysłałam:))
UsuńKocham konie i uwielbiam podpatrywać Twoje:-))) Ale my jeszcze nie dojrzeliśmy. Na razie podjęliśmy wiekomną decyzję. Kupujemy kury! Bo cena jajek doprowadziła mnie dzisiaj do apopleksji! 1,20 za ściółkowe! Jezu!
OdpowiedzUsuńTak z tymi jajkami, to jakaś paranoja, a ma cena ponoć na święta do 2 zł dojść?! Ja też od dawna planuję kury, tylko nie wiem gdzie je trzymać?! Jak to będzie u Ciebie wyglądało?
UsuńU nas kury są na swoim ogrodzonym wybiegu z kurnikiem - to ratuje podwórze i ogród przed za.raniem i rozdrapaniem, poza tym wtedy kury sa bezpieczne. ;)
OdpowiedzUsuńCena 1, 20 - zwaliła mnie z nóg!!!
Gratuluję! Gratuluję tego, że konie z Tobą czują się bezpiecznie! Jesteś świetnym hodowcą :) Pięknie kochasz konie :)) i pięknie o tym piszesz :)))) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Anetko
UsuńŚwietnie sobie radzicie...ja marze o koniu od dawna....Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBierz konia jak tylko możesz, a najlepiej dwa, coby im się nie nudziło!!!
UsuńJak to miło, że dwa dzikusy tak się dzięki Tobie zmieniły. I że Dżygitek z takim zaufaniem do Was podchodzi - na początku był przecież raczej nieufny... Ty to masz dobrze, że masz tylko dwa, możesz się na nich skupić i wyuczyć jak pieski wszystkiego - podaj łapę, siad, leż, daj głos :-)))))), ja z moją czternastką tak nie mogę - za mało czasu. Poza tym moje, mając własne towarzystwo, aż tak się do ludzi nie garną...
OdpowiedzUsuńJa nawet takiej ilości, to sobie nie wyobrażam...
UsuńMam ostrożne podejście do tych "nowoczesnych" metod, a właściwie- lansowanych w ostatnich czasach jako "naturalne", ale tzw. imprinting jest tylko potwierdzeniem mojego punktu widzenia. Zawsze wychodziłam z założenia, ze spokojne obchodzenie się z końmi,zwłaszcza młodymi, budowanie zaufania w każdej chwili, podczas codziennych czynności oraz dużo dotykania to droga do pełnego zrozumienia miedzy człowiekiem a koniem.
OdpowiedzUsuńMiło patrzeć na te fotki i waszą przyjaźń. U mnie nie wiem kiedy koń zagości, ale bardzo chciałabym móc mieć z nim dobry kontakt. Bezpieczeństwo po obydwu stronach ...:)
pozdrawiam i pozostanę na dłużej, bo blog bardzo sympatyczny :)
Wiesz ja jak już pisałam wzięłam dwa ogierki bez absolutnie żadnej wiedzy, ani umiejętności, to też ogromną ilość informacji wyczytywałam gdzie się dało. Z dobrymi radami koniarzy dałam sobie spokój, bo nie znali rasy i ich sugestie nie pokrywały się z radami hodowców koników polskich, ale to nieważne, czytałam czytałam czytałam i również o naturalnych metodach, ale jakoś nijak one się mają przynajmniej częściowo, jeśli chodzi o młode ogierki, które są po prostu agresywne i niebezpieczne, ja dużo różnych metod łączyłam czysto intuicyjnie, mam je rok i mam wrażenie, że kochamy się ze wzajemnością, no może nie współmierną, ale zawsze... Tak czy inaczej, o tych różnych metodach mam różne zdanie i mam pewność, że nie są uniwersalne, bo każdy koń jest inny i wymaga innego podejścia.
Usuń