Akcesoria końskie kosztują nieprawdopodobne pieniądze... Nasze zakupy były wielkimi kompromisami, a to głównie dlatego, że wszystko, ale to absolutnie wszystko musimy kupować podwójnie dla dwóch koni i dwóch człowieków - czyli nas! Ale wreszcie mamy zakupione wszystko co trzeba, a we wtorek wielkie mierzenie, co by sprawdzić, czy wszystko pasuje i ewentualnie wymienić. Z zakupów dostałam wreszcie osobistego laptopa od męża, nie jest może silny i drogi, ale nowy, sprawny i co najważniejsze, ma krótki skok klawiatury, co bardzo dla mnie ważne i jest malutki, bo to dziesiątka, a że ja dbam o rzeczy, to myślę że posłuży mi długo, jest nieco fikuśny, ale w cenie, w której go kupiliśmy, można pójść na ustępstwa:-)))
Tak od jakiegoś czasu poczytuję sobie Wasze blogi i zastanawiam się jak to robicie, że macie siłę tak systematycznie pisać? Mnie ten brak słońca wykańcza, dziś był pierwszy dzień, odrobinę jaśniejszy, chyba jestem uzależniona od słońca, jego brak przespałabym najchętniej jak jakiś miś... po prostu nic mi się nie chce... i nie mam sił... na nic:-(((
|
Czochracze pospolite - zdjęcie z dziś, Lisiak czochra tyłek o wisienkę, a Dżygit czaszeczkę - biedna wisienka... |
Wyliczenia i opisy wszystkiego co do jazdy na koniku potrzebne zrobię po "wielkim mierzeniu", wtedy to również zamieszczę zdjęcia poszczególnych "akcesoriów końskich".
|
...można by sweter zrobić... |
Miało być jeszcze o dewastatorach i wiośnie i nie będzie o konikach, tylko o Arrowkach!!! Otóż Arrowek kradnie i pożera książki, Michałkowi zżarł Lema, a mnie ponadgryzał książki z biblioteki:-((( będę teraz musiała pójść i się tłumaczyć, tylko ciekawe kto w to uwierzy, chyba zabiorę ze sobą dowód rzeczowy w postaci resztek... A dlaczego wiosna idzie, bo ta gnida psia menda traci zimowe futerko, a to dowód niezbity, że ten parch psi, kanalia jedna wie, że już zima odchodzi - niszczyciel jeden!!! Zapomniałam dodać, że to Pasia go nauczyła kraść różne rzeczy do dewastacji, nie macie nawet pojęcia jak te dwie cholery szybko uczą się od siebie wszystkiego co złe...
Ja, jak wiesz, też ochotę mam sprzeżoną z ilością światła słonecznego ( ale to w zimie ). W lecie pewmie nie ma się czasu ze względu na roboty w ogrodzie , polu itp. Jakież piękne i nowe akcesoria! A ten diament to też od męża? Stara się, chłopina.:-)
OdpowiedzUsuńmożna powiedzieć, że syntetyczny diament:-) cyrkonia znaczy się, laptop ma takie echo na wierzchu, ale dla mnie to wyglądało jakby ktoś kubek z gorącą kawą postawił i się stopiło nieco... więc dodałam gadżet i wygląda jak kropla wody i fala od niej na powierzchni, znaczy się spersonalizowałam go, bo systemu to raczej nie spersonalizujesz bo to okrojona wersja Windows 7 :-)
UsuńA buciki! Mjut malina!
UsuńPsiej sierści nie wyrzucaj! Mam tak samo, na wiosnę utykam po drzewach, dziuplach, szparach - wróble się o nią biją! Podejrzewam, że wszystkie ptaki w okolicy śpią w piernatach z sierści mojego psa.
Niezłe! Nasz pies wyłysiał, to nie mam czym obdarować ptaków. :-(
UsuńMyślałam, że nie zechcą, bo zapach, czy cóś... Ale dzie tam! Regularne wróble bitwy się odbywają, za łby się biorą, za kudły szarpią! Jeden taki się rozcapirzył i całym sobą dziuplę z kudłami przykrył, a nie dał.
UsuńKochana!!! Welcome to the club! Gdy ostatnio wyjechałam na trzy dni, co mi się prawie nie zdarza, Kruczek z żalu zżarł dwie moje książki, ale nie byle jakie, tylko: obie ulubionej pisarki, obie po angielsku i w hardbacku (czyli bardzo drogie) i obie ... z biblioteki:-((( - nie wiem, jak to teraz powiedzieć w tej bibliotece, ani co mi za to zrobią, w przyszłą środę się okaże;)))
OdpowiedzUsuńFajnie ten sprzęt wygląda;)))
No i co, myślisz, że nam każą odkupić, zapłacić, czy może przynieść jakieś inne w zamian za te...???
UsuńNie wiem, może każą mi kupić coś innego, bo to już raczej nieosiągalne, te moje przynajmniej... Boję się tam iść w ogóle;)
UsuńKary cielesne - biczowanie publiczne przy bibliotecznym pręgierzu. Albo obrzucanie wszystkimi tomami encyklopedii powszechnej.:-)
Usuńtak! wszyściutkimi tomami Britanniki, a co? niech maja bandyty za swoje!
UsuńNie wiecie, że powszechnie stosowana kara w bibliotekach, to przymusowa lektura wszystkich romansów, tej, no, Barbary Cortland, czy jakoś tak?
UsuńCartland!!! Czyżbyś nie czytała???
UsuńNie, bo książki oddaję w terminie. Niepogryzione.
UsuńMoja nieżyjąca już sunia o imieniu Jota pożerała grecki dramat w oryginale. Bardzo skutecznie, resztki nie nadawały się do niczego. Został mi tylko dobrze nadgryziony Eurypides. Na szczęście książki były moja własnością. Szkoda bardzo, bo te zeżarte to były jeszcze wydania XIX. wieczne
OdpowiedzUsuńAkcesoria bardzo piękne. Wszystkie.
No to rzeczywiście szkoda
UsuńPaulino a gdzie fotki Pasi? Mija rok jak nie ma jej ze mna. tesknie strasznie
OdpowiedzUsuńGrzesiu, będą zdjęcia obiecuję:-)
UsuńKochani spojrzcie na to
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=cIKuw7NpAcQ
Grzesiu, obejrzeliśmy oboje - piękny i wzruszający film
UsuńNo tak, tego typu siodło to sobie niezle kosztuje ;-)
OdpowiedzUsuńU mnie Rosie, jak była młoda, nadgryzła książkę Petera Rossdale (słynny weterynarz koński który tu w Newmarket ma klinikę) ale na szczęście tylko grzbiet, u dołu, sprawa bardziej estetyczna... ;-)
Jak już wspominałam moje życie, to sztuka kompromisów, a książce jednej też tylko brzeg załatwił, choć nie sądzę aby to w oczach pani bibliotekarki cokolwiek zmieniło...
Usuń