Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

czwartek, 22 listopada 2012

Spacer z koniem i... obalanie mitów

Wczoraj odbył się mój pierwszy świadomy spacer z koniem, dlaczego mówię i podkreślam, że świadomy, już tłumaczę. Przyczyna jest prosta, uważny czytacz tego bloga wie już, ze zdarzało mi się sprowadzać uciekinierów, którzy znajdowali się w niejakiej odległości od naszego terenu, ale świadomie w kantarze i na uwiązie poszliśmy po raz pierwszy, na razie są to spacery niedługie jakieś pół kilometra od domu w jedną i potem powrót w drugą, co jest i tak wyczynem nie małym z moim Lisiakiem, któremu ciągle się myli kto jest alfą i ma pierwszy reagować na zagrożenia, więc co jakiś czas na tym spacerze trzeba go było poskramiać i tłumaczyć mu kto jest kto, gdyby zapomniał. Mimo, że jest to łagodna rasa, to jednak ogier i ani on o tym nie zapomina, ani mi nie pozwala o tym zapomnieć, dlatego też Michałek, gdy zaproponowałam mu aby nam z Dżygitem towarzyszył, to odparł stanowczo: czyśty zwariowała, ja z tym idiotą nigdzie nie idę i ty też nie idź, bo to się źle skończy, zobaczysz. Oczywiście poszłam i muszę przyznać, że była to niesamowita przyjemność, taka mała wspólna wyprawa, przygoda, zapowiedź tego wszystkiego co nas czeka...
Jesteśmy w połowie drogi powrotnej, a tu patrzymy idą w naszym kierunku, Michałek z Dźygitem, pytam: a dlaczego go nie odprowadziłeś do stajni, przecież nie chciałeś iść z nami? A Michałek na to:  A ty myślisz, że on się dał odprowadzić do stajni, jak zobaczył, że się oddalacie, to zaczął rżeć, patrzeć za wami, na mnie i nie było mowy o tym aby pójść do stajni, tylko za wami i koniec. Tak moje stado ma bardzo silne więzi, zawsze razem, wszystko razem. A dlaczego w ogóle pomysł spacerów, bo zbliża się wiosna i czas kastracji oraz zajeżdżania, plan jest taki - marzec, najpóźniej kwiecień kastracja i jak tylko dojdą do siebie, to pod siodło! Muszą do tego czasu nie bać się oddalać od domu, a później trzeba będzie je odczulić na samochody, ale to za jakiś czas, na razie chodzimy w pola, później przyjdzie czas na spacery w kierunku drogi, choć myślę, że wtedy już się bez wędzidła nie obędzie. Zdjęć nie mam, ale w sobotę, a może nawet w piątek kolejny spacer i wtedy już poproszę Michałka aby zabrał aparat, więc będą zdjęcia :)

Teraz druga część dzisiejszego wpisu - obalanie mitów. Gdy różnym osobą zaczęłam mówić o pomyśle posiadania koni, słyszałam takie komentarze: czy ty wiesz ile kosztują konie? ile kosztuje ich utrzymanie? ile pracy to wymaga? ile doświadczenia? co to w ogóle za pomysł? konie? po co ci konie? Nawet próbowano buntować mojego męża, aby absolutnie nie pozwalał mi na to, ale to nie wyszło, bo jesteśmy małżeństwem, które wszystko sobie mówi, więc o wszelkich próbach manipulacji wiem! Starałam się nie dać zastraszyć, kupiłam książkę i zaczęłam wybierać rasę, oczywiście w porozumieniu z Michałkiem, stanęło na koniku polskim, okazało się, że na dodatek są tanie i od razu będzie można kupić dwa, bałam się dorosłych koni, że mogą mieć cechy, z którymi sobie nie poradzę, więc stanęło na tym, że kupimy źrebaki i wszystkiego będziemy się uczyć wspólnie. Zaczęłam dzwonić po ogłoszeniach i jednocześnie rozmawiać z hodowcami czy to dobry pomysł, mówili że jak najbardziej, bo konik polski jest jak pies, mając duże doświadczenie z dużymi psami, zaczęłam je tak traktować, okazało się, że to była słuszna droga w stosunku do tej konkretnej rasy, bo tylko o niej mam prawo się wypowiadać. Co więcej gdy podliczyliśmy koszty, to okazało się, że poza oczywiście jednorazowymi wydatkami, to koniki polskie dwa, ich pełne utrzymanie w ciągu miesiąca wynosi, już liczę: dwie do trzech kostek siana dziennie, kostka słomy, to daje ok. 350 zł miesięcznie. Nie liczę pracy, bo robię przy nich wszystko sama, natomiast trzeba doliczyć do tego dwa razy w roku pasta 65zł na robaki oczywiście, oraz ok. dwa razy w roku cięcie kopyt, to wydatek ok. 50zł od sztuki jednorazowe cięcie. Jeśli człowiek taki jak ja, nie pali, nie pije, nie chodzi do kosmetyczki, sporadycznie do fryzjera, to takie koniki nie są dużym obciążeniem finansowym. Teraz jeśli chodzi o pracę przy nich, to jest tak, że jak się je kocha, to pracą tego nazwać nie można, natomiast już sprzątanie stajni jest pewnym obciążeniem, choć z drugiej strony można powiedzieć, że dzięki temu sprzątaniu jestem w doskonałej formie fizycznej, a czesanie, czyszczenie kopyt (o ile się na mnie nie pokładają), czy nauka ich czegoś, to czysta przyjemność, pojenie, karmienie, już samo patrzenie na nie, głaskanie, to jest radość.
Konik polski je tylko paszę objętościową suchą i soczystą, no i o lizawce zapomniałam wspomnieć, ale ta to starcza na rok, do tego jabłka i marchewka jako urozmaicenie.
To wszystko na dziś w kwestii mitów obalania, może Agniecha zechce coś dopisać. Ja jeszcze od siebie dodam, że nie warto się bać i dać się zastraszać, bo często mamy do czynienia z ludźmi którzy nie mają pojęcia o danej kwestii, natomiast bardzo lubią rad udzielać. Jednym słowem - warto spełniać marzenia:)

14 komentarzy:

  1. I tak trzymać! nie też dawano (i daje się nadal) w sprawie mieszkania na wsi, ale - na szczęście - swoje wiem;) Kusisz tymi konikami, kusisz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żebyś Ty wiedziała co ja się nasłuchałam o wsi i pomyśle prowadzenia gospodarstwa nawet takiego czysto hobbystycznego...

      Usuń
  2. A Ty znowu robisz to, o czym ja myślę. Znaczy się, myślałam, trzeba by do Pauliny napisać, żeby zaczęła chodzić na spacery z końmi, a tu proszę - ona już to robi.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana? czy Ty już w ogóle nie czytasz maili ode mnie???

      Usuń
    2. jak Ty je wysyłasz z kotleta, to się nie dziw, że mielone dochodzi.:-)

      Usuń
  3. A z kastracją to jest tak - jak zimno, to rany źle się goją, a jak gorąco, to muchy na ranach siadają i też niedobrze. Obstawiam kwiecień.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za wpis, o konikach marzę od dawna i ciągle w okół słyszę jakie to katorżnicze zajęcie.Zupełnie się z tym nie zgadzam, ale już mój mąż niestety daje się przekonać. Stąd moja ciągła walka psychologiczna ;) ale dopnę swego wiem. Pytanie..siano kupujesz czy robisz??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Ci mówię, kupuję, nie mam dość terenu na zbiór i wypas, mam 12 000 m kw, więc szkoda kosić, a znalazłam w moich okolicach rolników, którzy mają łąki i je dla mnie koszą, dodatkowo przechowują u siebie ( gdyż ja nie mam gdzie) w drewnianej stodole, więc jakość pierwszorzędna i przywożą mi tonę na telefon. Tona kosztuje 350 zł liczy się również średnio na kostkę 3,50. Je4stem z tego układu bardzo zadowolona, ja się nie targuję, a siano mam świetne z dowózką. To samo ze słomą, myślę, że korzyść mamy obopólną, bo gwarantuję im na lata zbyt. Michałek też był sceptyczny na początku, ale było tak, że się zgodził, to było moje marzenie, a teraz nie wyobraża sobie życia bez koni, choć jeszcze nawet w połowie nie czerpiemy satysfakcji z ich posiadania.

      Usuń
    2. A ja robię część siana ze swoich łąk, a część kupuję.

      Usuń
  5. A u mnie smęty i życiowe zakręty. Ale też nominacja dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale odzywasz się, to dobrze. Dziękuję Ci za nominację.

      Usuń
  6. Dzięki Ci za to ostatnie zdanie! Jestem właśnie na etapie bardzo wstępnym spełniania marzenia... I ciągle powtarzam (codziennie kilka razy) sobie, że dam radę je spełnić! No kto jak nie ja?! To oprócz mojego Lubego, który mnie wspiera i stoi za mną murem, nie mogę nawet z nikim na ten temat porozmawiać, bo zaraz zaczynają orzedstawiać czarne scenariusze i biadolić... Aż do obrzydzenia! :)

    OdpowiedzUsuń