Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

poniedziałek, 19 listopada 2012

Dawno nic nie pisałam, właściwie to powinnam sobie to zdanie gdzieś zapisać i wklejać od czasu do czasu, na szczęście mam Agniechę:) Nawet teraz nie do końca mam tak naprawdę siłę pisać - może się rozkręcę...
Nie pisałam o różnych zdarzeniach w naszym życiu, bo czasem aż mówić jest trudno, ale chyba przyszedł moment, że już można. Straciłam kotka.Walczyłam o niego kilka tygodni i nie udało się...
Był to koteczek, którego niechcący przytrzasnęłam drzwiami i od tamtego momentu mimo wysiłków weterynarza i naszych nie był w pełni sprawny. Trzy tygodnie temu, koteczek zachorował po kilku dniach, gdy nic mu nie przechodziło pojechaliśmy do weterynarza i okazało się, że to zapalenie płuc i to obustronne, choć nikt w to nie mógł uwierzyć, wyszedł z tego zapalenia płuc. Na jednej z ostatnich wizyt u weterynarza złapał koci katar i tego już jego maleńki organizm nie wytrzymał, bardzo się staraliśmy i robiliśmy co tylko można, ale niestety nie udało się. Koteczek umarł i jak o tym wszystkim myślę, to nie mogę uwierzyć, że wszystko to musiało spotkać jednego malutkiego kotka, jak w tym filmie "Oszukać przeznaczenie", cokolwiek byśmy robili i tak zawsze coś się mu przydarzyło, żadnemu innemu kotu, tylko jemu, a właściwie jej, była piękna, o przesłodkiej buzi, w chorobie cały czas kazała się nosić na ręku, czasem udawało się ją oszukać kładąc na ciepłym termoforze, jak małe dziecko. Nie jest to koniec świata w końcu to jednak nie dziecko, ale i tak zawsze coś we mnie umiera w takiej chwili i zastanawiam się ile jeszcze dam radę udźwignąć, część osób znajduje proste rozwiązanie - nigdy więcej zwierząt! ale czy ja naprawdę mogę przejść obok następnego obojętnie tylko i wyłącznie ze względu na własne przeżycia - nie mogę i nie przejdę, ale czasem zastanawiam się co ze mnie zostanie na koniec życia.
Te rude wiewiórki są z tego samego miotu, Pasia adoptowała je całkowicie, a one poddały się tej adopcji bezgranicznie, ciekawe czy wyrosną na takie kotopsy jak nasz Charlie. Agniecha w mailu powiedzała mi, że mam jeszcze przecież o kim myśleć - coś w tym stylu, ma rację, ale tamtego koteczka nie zapomnę nigdy, jak i wszystkich bliskich, którzy odeszli. Jak zwykle leczyłam się pracą i to ciężką, bo tylko ona jest nas wstanie tak wykończyć, że nie jesteśmy zdolni myśleć, efektem czego są czyściutkie okna w całym domu, świeżutkie firanki i zasłonki, oraz czyściuteńki padok. Postanowiłam również zabrać  się porządnie za swój drugi blog, a skłoniło mnie do tego pytanie Kretowatej - natura czy kultura, tak więc ten drugi blog rozszerzę o książki, generalnie będzie tam o wszystkim  co nie wiejskie, bo wiejsko-zwierzęco jest tu.

P.S. Czytam ten swój wpis po napisaniu i widzę, że znów się tłumaczę z miłości do zwierząt, bo boję się usłyszeć po raz kolejny: wariatka, kotem się przejmuje, a biedne dzieci w Afryce? To niczego nie zmienia, tragedie innych, większe nie umniejszają w żadnym stopniu naszych osobistych, to było małe - wielkie życie, to był mój Kot, członek mojego mieszanego stada ludzko - zwierzęcego, moja rodzina.

10 komentarzy:

  1. Współczuję Ci. Ciężko jest gdy tracimy przyjaciół i bliskich. Zwierzęta to też nasi bliscy. Dlatego boli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki i masz absolutną rację i trzeba o tym głośno mówić, abyśmy mieli prawo opłakiwać nasze zwierzęta.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo Ci współczuję ja ostatnio straciłam aż dwa koty odeszły na zawsze do tej pory mam je przed oczami i bardzo tęsknię...

    OdpowiedzUsuń
  4. To nic wstydliwego, jeśli ktoś kocha zwierzęta, to bardzo przeżywa ich odejście; i ja opłakuję wszystkie moje zwierzaki, może ktoś z boku śmieje się z tego, a ja mam to w nosie; pozdrawiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czasami przeżywam okropnie, a czasami nic mnie nie rusza, przyglądam się wtedy sobie z boku i myślę - gdzie ty dziewczyno masz ten guzik do wyłączania emocji? Kiedy sprzedałam Paulinie konie, to ryczałam jak głupia, a innym razem, jak jedna z naszych klaczy nie chciała karmić nowourodzonego źrebaka, to jakoś mnie nie ruszało - myślałam sobie, no dobra, Matka Natura wie najlepiej - jak będzie miała żyć to przeżyje. Ale łatwiej powiedzieć niż zrobić - oszukaliśmy Matkę Naturę dojąc matkę klacz i karmiąc małą z butli.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa, bardzo kocham zwierzęta, od dziecka były obecne w moim życiu i nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt.


    Agniecha nie mówiłaś nigdy, że po Lisiaku i Dżygicie tak płakałaś.

    OdpowiedzUsuń
  7. No wiesz, to były dwa bardzo miłe głupki.:-) Jakkolwiek nie mieliśmy zamiaru ich trzymać, to i tak zdążyłam ich niechcący polubić.

    OdpowiedzUsuń
  8. A jeżeli chodzi o zdanie " dawno nic nie pisałam" to możemy z niego zrobić drugą część tytułu naszego bloga;-DDD

    OdpowiedzUsuń
  9. Jednym słowem - żeśmy się dobrały:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie martw się - jesteś normalna (chociaż nie lubię tego słowa) - ludzie mają emocje i uczucia, zwierzęta też;) Ja wolę sobie nie wyobrażać świata, w którym nikt nie zapłacze po koniu czy po kocie...
    Miło, że inspiruję;)

    OdpowiedzUsuń