Dużo zajęć jak zwykle.
Niektóre niezwykle ciekawe, emocjonujące i z lekka przerażające.
Uczyliśmy się powozić.
Z szacunkiem dla konia.
Wcale to nie takie łatwe.
Na szczęście na początku mieliśmy drewnianego konia z lejcami, coby na nim się uczyć powozić z wyczuciem.
Zrobiliśmy sobie trasę ćwiczebną na łące za stajnią.
Pożyczyliśmy konia, bo nasza Dirka z dużym wyczuciem sytuacji ochwaciła się parę dni przed rozpoczęciem nauki.
Koń pożyczony był niemłody, cierpliwy, łagodny i kochany. Kiedyś zresztą był nasz. Miło było znowu go trochę pomieć.
Tak to wyglądało w dużym skrócie.
A po pracy trzeba się zrelaksować. |
A po co ci ta umiejętność ,dla samej przyjemności i satysfakcji ,czy może są jakieś inne powody ?
OdpowiedzUsuńNa jakim etapie jesteś jeszcze się spinasz ,czy już jest to przyjemność ?
Fajny koniś :)))
To był tylko tydzień. Potem kuń pojechał do domu a nasz ciągle niesprawny...Były chwile, że czuło się, że to może być przyjemność.
UsuńNo, nareszcie! Kiedyś jeździłam dokartem - cudna bryczuszka! Kuń wygląda jak zrelaksowany Frodo!
OdpowiedzUsuńTrochę Ci zazdraszczam.
Eee.. Tyle stresu. Ale i radochy. Że jedzie tam gdzie chcesz.
UsuńA, zapomniałam powiedzieć, że koń ma śliczną maść.
UsuńJak to konik polski. Maść myszata z pręgą ( grzbietową ). Chociaż myszaty myszatemu nierówny. A Milka faktycznie, ma bardzo ładny, popielato - szary odcień.
UsuńAle czad!!! Myślałam o Tobie intensywnie, a o Paulinie to w ogóle;) Że zmarniała na tej wege diecie;) I to teraz musiałaś zniknąć, jak ja się wierzchem uczę? I skoniałam doszczętnie? I chcę konia mieć????!! (Bo kota już mam sporego;) Żeby mi to było ostatni raz!!!
OdpowiedzUsuńAj tam zaraz ostatni raz, jak Paulina może znikać, to i ja mogę.:-) Naprawdę myślisz, że to od weganizmu tak ją zniknęło?
UsuńKota masz w głowie, czy w domu?
Ostatecznie na dużym kocie ( weźmy takiego Behemota na przykład ) mogłabyś jeździć wierzchem.
Kota mam w głowie tylko swojego, na podwórku pożyczone lotajom. Martwię się o Paulinę - miałam dać przepisy, opierniczam się ,a ona może czeka głodna???;)
UsuńAgniecha, jak ja Ci tych koni zazdroszczę;)))
No to daj jej! Ona sfrustrowana może, zastanawia się, czy by carnivorem znowu nie zostać i pożerać braci mniejszych.
UsuńA poważnie, trochę się martwię o naszą Paulinę. Anie widu, ani słychu.
Relaks najcudniejszy. Jako wczesna nastolatka miałam okazję uczyć się powozić, ale teraz chyba bym się bała.
OdpowiedzUsuńJa właśnie też się boję! Wyobrażam sobie,co będzie, gdy koń poniesie... Słyszało się historie różne. To już wolę spadać z grzbietu końskiego.:-)
UsuńNie ma jak pełny relaks :))
OdpowiedzUsuńwitam,od jakiegos czasu podczytuję Pani bloga,poniewaz mojTata za namową dziadka kupił konika polskiego -klaczkę o imieniu LUNA.Jest piękna ,urocza ale uparta.Mój tata jest w niej zakochany ale o koniach wiemy niewiele.Moze moglibyśmy odwiedzić panią i porozmawiac troche o koniach.Mieszkamy w okolicach Piotrkowa Tryb.Mariola.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
UsuńMy jesteśmy dwie, Paulina i Agnieszka,
Agnieszka z okolic Jeleniej Góry, a Paulina z okolic Łodzi.
Pani chyba będzie bliżej do Pauliny.
Proszę wejść na profil , tam chyba jest możliwość kontaktu.
Pozdrawiam, Agnieszka
Ooooo, chcialoby sie az!
OdpowiedzUsuńAle relaks najfajnieszy::)Yhha:)
Relaks był z pełnym przekonaniem.
UsuńRelaks mnie powalił...konie są takie cudne i kochane:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło