A teraz, zdjęciowo-filmowa relacja z zagrody wiejskiej:-)
Wszyscy znają, a jeśli nie, to i tak pewnie kojarzą gry typu escape, czyli znajdź drogę wyjścia/ucieczki i że jeszcze takich zawodów dla huskych nie wymyślono, to uwierzyć nie mogę. Można by na przykład zamykać je w jakiejś zagrodzie czy pomieszczeniu i sprawdzić, które najszybciej znajdzie drogę ucieczki, a trzeba Wam wiedzieć, że one skaczą przez ogrodzenia, przekopują się, przeciskają w skomplikowany sposób przez najciaśniejsze szpary, otwierają drzwi z klamki i różne zapadki w różnych zamknięciach pokonują. Mieć haskye, to ciągła walka i wymyślanie nowych przeszkód w ich ucieczkach, oczywiście one nie pozostają bierna, gdy postawimy jakąś przeszkodę na drodze wyjścia od razu zaczynają szukać słabego ogniwa. Dlatego dostały siatkę na bramę, z końmi jest zresztą podobnie, a przynajmniej z konikami polskimi, z podziwu nie mogę wyjść jak widzę gdzieś konie pasące się spokojnie wewnątrz jakiejś przestrzeni z prowizorycznym ogrodzeniem, dlatego one również dostały siatkę i choć ją skubią od góry, to chociaż siłą jej staranować nie próbują.
A tak wygląda pracowity dzień w ulu, na razie nie ma miodu do wyjęcia są zabudowane częściowo dwa plastry w nadstawce, ale nie zasklepione jeszcze, choć muszę się pochwalić, że próbowałam już własnego miodu, gdy były niszczone ich dzikie konstrukcje w ulu, tam było troszkę miodu i po korekcie ramki i wycięciu kawałka plastra poza ramką z miodem wyssałam prosto z plastra odrobinę miodu. Był ciepły, lekko kwaskowy, zupełnie inny, juz nie mogę doczekać się zbioru:-)
Nadal nie jemy też mięsa, co spowodowało odkrywanie nowych smaków. Okazało się, że przynajmniej w moim przypadku, mięso powodowało pójście na hmmm.... łatwiznę chyba i ograniczenia kuchenne w smakach i różnorodności potraw. Mięso jest dość prosto przygotować i nie trzeba go bardzo wzbogacać aby było dobre, wystarczy znać kilka trików np. z octem jabłkowym, czy winnym aby było kruche i soczyste. Natomiast gdy nie ma go w naszym menu zaczynamy poszukiwać nowych rzeczy i tak trafiłam na hummus, jest to groch włoski z pastą sezamową, oliwą z oliwek, sokiem z cytryny i czosnkiem zmiksowany na pastę, ja ja podałam z podpłomykami i wszyscy byli zachwyceni smakiem, do tego roztarłam w moździerzu świeżą bazylię z oliwą z oliwek - poezja smaku i aromatu. Powyżej umieściłam zdjęcie przykładowego obiadu bez mięsa - gulasz pieczarkowy z kaszą i kalarepką świeżą. Okazuje się, że pieczarki dają ten konkretny rys potrawom bez mięsa, są świetną bazą jako wywar pod zupy (oczywiście nie wszystkie), czy inne potrawy, lub tak jak ostatnio jako gulasz aromatyczny uduszone na maśle z cebulką i pietruszką, zagęszczone mąką i aromatycznymi przyprawami.
A oto ja na mojej łące, podczas bardzo rzadkich momentów wytchnienia z książką i bez ataków alergii:-)
No pewnie że się nie zgodziłam, żebyś zrezygnowała z prowadzenia bloga. Jest wspólny i już.
OdpowiedzUsuńZubożałby bez Ciebie, a mnie samej w ogóle by się nie chciało i skończyłby śmiercią nie tragiczną, lecz wstydliwą i przez nikogo nie zauważoną.
To tyle na razie bo chwasty w cebuli już wyższe od niej i coś z tym trzeba zrobić.:-)
Aguchna, Ty sobie nie myśl, że możesz się teraz polenić, jak ja coś skrobnęłam!!!
UsuńNie, nie! Absolutnie nie mam takich myśli!
UsuńAle pięęęęknie!!!
OdpowiedzUsuńHumus jest rewelacyjny! Moja znajoma Turczynka robi genialny;)))
Jedzenie mięsa ogranicza człowieka i uzależnia;)
Wyglądasz pięknie!!! Twoje zwierzęta sa czarowne, zwłaszcza konie, do których mam duży sentyment...
Nie wspominajac o pszczołach - w czasie miodobranie wszystko pachnie tym świeżym miodem, a podłożyć dziób pod miodziarkę - sama rozkosz. Tego smaku się nie zapomina, już nawet ze słoika, dwie godziny po zbiorze, smakuje inaczej, niż gdy tak od razu odsklepiony;)
KATEGORYCZNIE nie zgadzam się na to, byś miała zaprzestać blogowania - nie i już! I wcale się nie dziwię Agnieszce, bo ma rację kobita - dzięki Waszemu płodozmianowi jest u Was tak ciekawie;)
Widzisz, widzisz, Paulino? Publiczność sobie nie życzy!
UsuńPubliczność sobie KATEGORYCZNIE nie życzy i żąda więcej Pauliny;)))
UsuńKreciu kochana, prześlij no mi jakieś oryginalne okrutnie przepisy vege:-)
UsuńLud czeka i żąda. A vox populi - wiadomo. Nie ryzykowałabym.
UsuńDa się zrobić;)
UsuńPaulino a ja codziennie wchodzę i czekam na nowe wpisy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Widzisz, widzisz!!! A Ty co - chowasz się gdzieś!
UsuńGrzesiu, miałeś przyjechać i co???
UsuńMarcelek pewnie bardzo tęskni do tej naszej bandy huskych.
OdpowiedzUsuńCzy groch włoski to inna nazwa cieciorki?
OdpowiedzUsuńBo ja znam hummus ale z cieciorką.
Tak, to cieciorka, ja nie miałam blendera i dwa razy ją przemieliłam i jeszcze miksowałam mikserem dość dlugo, a i tak nie wyszła taka strasznie gładka, a ponoć to sekret jej wspaniałości, tej pasty. Teraz mam blender, więc spróbuję jeszcze raz na taką perfekcyjnie idealną masę:-)
UsuńRóżne są teorie na temat hummusu. Miałam kiedyś koleżankę, która wychodząc z założenia, że Arabowie na pustyni też nie mieli blendera a hummus robili, gniotła te cieciorki po prostu widelcem. I wychodził hummus , bardzo, ale to bardzo ziarnisty. I też był pyszny.
Usuńbo hummus tak łogólnie dobry jest!!!
UsuńWitaj, podczytuję Cię czasami, a skoro zapytałaś Kretowatej o coś vege, to chciałabym się wtrącić i zaproponować flaki z boczniaków, może ona zna tę potrawę i prześle Ci przepis, pamiętaj tylko minimum marchewki,bo daje słodkawy smak, a poza tym są przebojem mojej kuchni.
OdpowiedzUsuńCieszę się na każdą kolejną osobę vege :)) Pozdrawiam
Marysia
Dziękuję za pomysł, przepis na pewno sprawdzę:-)
UsuńPolecam soczewicę - zielona ma pikantny, orzechowy smak i nadaje się na: kotleciki z dowolnymi dodatkami ( pieczarki, curry, smażona cebulka itd...), pasztety, pasty do smarowania, do sałatek, na zupę i mnóstwo innych konfiguracji. Czerwona gotuje się szybciej i jest łagodniejsza. Najlepiej lubię ja w pikantnej zupie z warzywami i pomidorami. Dalej - jarmuż! Genialne warzywo. Salsefia i skorzonera - podobne do szparagów w smaku tylko...lepsze. Ja juz jestem zaprawiona w potrawach bez mięsa:-)))
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
P.S. Moja Mila tez potrafi zawsze znaleźć wyjście...
Dlaczego po soczewicy zawsze mam niestrawność??? A tak mi smakuje.
UsuńA czemu nie ma mojego komentarza? Toć dałam! Ale już nie pamiętam co...Na pewno pisałam, żebyście obie nadal prowadziły bloga, bo tak jest i fajnie i ciekawie:-)))
OdpowiedzUsuńBuziole
Asia
Buziaczki Asiu:-)
UsuńPiękne kury! A perliczka będzie jedna? Ciekawa jestem, jak socjalizuje się z resztą, czy dołącza do stada?
OdpowiedzUsuńCo do kuchni mięsożerców, to zgadzam się z opinią, że to łatwizna. Odkąd porzuciłam mięso, muszę więcej czasu spędzać w kuchni, zamiast grzebać w ziemi. Dlatego stworzyłam sobie listę wege-fastfoodów na winie ;) Wypróbuję teraz pieczarkowy gulasz.