Nie było mnie przez jakiś czas, z powodu prac ogrodniczych, polowych, odwiedzin znajomych, itp., przez ostatnich parę dni również z przyczyn technicznych - piorun strzelił w modem. Był to tak zwany piorun z jasnego nieba. Urządzenia elektroniczne przetrwały bez szkód okropną burzę w nocy, potem nadszedł słoneczno pochmurny poranek, i powtykaliśmy różne kable w gniazdka. A następnie w 5 minut zachmurzyło się nieprzesadnie, zaczęło lekko kropić, oraz walnął jeden grzmot i załatwił nasz modem. Na szczęście nic więcej. Jak widać, modem został już wymieniony, więc można usiąść przed komputerem, żeby, pożerając ostatnie kupne truskawki ( nasze własne od jutra ), popełnić jakiś wpis.
Tymczasem pogoda jak najbardziej letnia, nie będziemy tu narzekać ani na upał, ani na burze, lubimy pogodę i tyle.
Poniżej zdjęcia różne i rózniaste.
Najpierw zdjęcia specjalnie dla Hany, tych wód, co przyszły i odeszły, oraz co nam przyniosły w prezencie i cośmy z tym zrobili.
|
to woda przychodząca |
|
|
|
tutaj część podarunków od rzeki, jak widać, najwięcej drewna, plastikowego syfu z łąki nadrzecznej uzbierałam całą czubatą taczkę, oprócz tego masa butelek szklanych ( niepotłuczonych!) oraz puszkę farby białej do drewna całkiem pełną, niestety nie zauważyłam, że miałą dziurę w dnie i zupełnie niechcący pomalował mi się kawał murku przy furtce na biało i z dekoracyjnymi zwisającymi glutami |
|
a tutaj, proszę, wody odeszły... jaka milutka, malutka, płytka i sympatyczna rzeczułka |
|
takich stert z prezentów od rzeczki Mrożynki wykonaliśmy dwie |
|
jedną z nich zapaliliśmy w Noc Kupały, po wrzuceniu do rzeczki przez wszystkie obecne dziewczęta w bardzo różnym wieku, wianuszków, oraz uważnej obserwacji jak który płynął. Wnioski z wróżby nie dla wszystkich były pozytywne. Mój wianek na przykład, zawiesił się na gałęzi i utknął na amen. Wygląda na to, że nie wyjdę za mąż w tym roku. Może to i dobrze, bo i tak nie zamierzałam... |
|
ognisko spaliło się do końca, dużo z niego nie zostało, kwiatu paproci nie znaleźliśmy w tym roku |
Następnie, zdjęcia naszych zwierzątek, które chowają się przed słońcem i muchami w swoim lasku, ale zawsze zachodzą się przywitać, kiedy my przychodzimy na pastwisko, żeby Lepai spryskiwać Rivanolem ranę na pęcinie, którą sobie zrobiła nie wiadomo jak, i nie wiadomo gdzie.
|
uff, jak gorąco... |
|
idziemy do was, ludzie |
Oraz zdjęcia ogrodu, zielnika oraz warzywniaka, bo takich zestawień kwietnych już pewnie się nie uda zobaczyć, ze względu na opóźnienia w nadejściu wiosny, wszystko kwitnie równocześnie, masą, kolorem i zapachem odbijając sobie długą zimę.
|
przy werandzie |
|
przy drodze |
|
po drugiej stronie drogi |
|
przy domu |
|
z przodu zielnik, z tyłu stajnia |
A na końcu, sfotografowałam szczęście w czystej postaci.
Każdy rolnik, czy zwierząt przeżuwających posiadacz mnie zrozumie.
|
pod dachem, przed deszczem, 56 bel własnego siana |
No, siana to gratuluję..!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ale to dopiero połowa. Poczekamy na lepszą pogodę, bo jakoś kaprysi, z drugą częścią sianokosów.
UsuńPiękne te zdjęcia a szczególnie kwiatów tych pod drewnianym płotem...
OdpowiedzUsuńOgród jest młody, mieszkamy tu od 6 lat, a zakątek zimnawy, więc jest to właściwie pierwszy rok, w którym rośliny osiągnęły jakieś rozmiary i zaczyna to wszystko wyglądać. No i zima była dość łagodna i nic nie zmarzło. Oprócz winogron.:-(
UsuńPrzyjemnie jest czytać, tak sympatyczne posty i cieszyć się czyimś szczęściem....
OdpowiedzUsuńMiło jest również dostawać miłe komentarze.:-)
UsuńNo nareszcie, bo już zmartwiałam co tam z Wami :)
OdpowiedzUsuńSianko ślicznie wygląda, a i ogródek ziołowy przedni.
Nie było żle, pojechaliśmy w ten dzień do Jeleniej, tam to była woda. Nasza Mrożynka to szczeniara przy takim Bobrze. I niech tak zostanie. A siano tak wygląda, że mam sama ochotę pożuć. Na razie, poniewaz porozstawialiśmy bele jedną warstwą, tak żeby się nie dotykały, w celu dosuszenia, używamy ich ( głównie odwiedzające dzieci ) do zabawy. Jest to tzw. LABIRYNT SIANOWY.
UsuńNo halo! Jakiś fajny post wziął i zniknął! Gdzie on?
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydawało, że Paulina coś nastukała, nie zdążyłam przeczytać i znikło. Może wstawi znowu.
UsuńKawałek wpisu:-) Nie miałam czasu na cały, a nie chciałam aby mi myśl uciekła więc zapisałam w wersji roboczej, a to się opublikowało, więc przeniosłam do worda i tam sobie spokojnie czeka, ale będzie na dniach:-)
UsuńAgniecha, ale tu fajnie u ciebie! Kwiecie cudowne! I koniki takie śliczne. Dobrze, że już modem naprawiony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ojacie, gdyby mnie tak wody odeszły, też rzucałabym wianek! A może nawet sama rzuciłabym się w odmęty!
OdpowiedzUsuńTwoje koniki wyglądają niezwykle egzotycznie, jak antylopy na sawannie.
Nigdy nie bałam się burzy, ale teraz, to już nie wiem...
Ja się nie bałam, ale od kiedy mieszkam na wsi - jakoś te burze straszniejsze.
UsuńZawiesił się mój oraz 3-letniej panny. To mnie pocieszyło. Żem nie sama w smutku i staropanieństwie w tym roku.
UsuńPS. Nooo, z Twoim wiankiem to zawiecha i obciach. Ja tam nie ryzykowałam!
OdpowiedzUsuńKurczę , odpowiedź mi się wpisała nie tam gdzie powinna. Pewnie dlatego, żem jeszcze kawy nie piła. Idę zrobić.
UsuńDałam radę to rozkminić. Ale ja po kawie już dawno.
UsuńA wody znowu się podnoszą. Nie tak wysoko jak na zdjęciu, ale jeszcze może się zdarzyć. Poczekamy.
UsuńŚniło mi się dzisiaj, że woda waliła na nas z górki (bo my na górce, chociaż w dołku) z siłą i o wyglądzie wodospadu, ale to było GORĄCE źródło! W końcu przestało walić, a zostawiło przepiękne stopnie pod górę (i w dół). Ktoś wie, co znaczy GORĄCĄ WODĘ śnić??? Albo stopnie przepiękne?
Usuńcytuję "Gorąca woda - taki sen to zapowiedz szczęścia (ale uwaga! trzeba zadbać o zdrowie)". z sennika kontekstowego znalezionego w sieci. O schodach nic nie było w hasłach na "S", było natomiast"spułkowanie", zawsze myślałam, że to się pisze przez "ó"...
UsuńJes! Jes! Jes! Wiedziałam, że coś jes na rzeczy, bo taki sen nie zdarza się ot tak!
UsuńJeśli spółkujesz z pułkownikiem, to przez "u".
PodpUłkownik Malinowski
Zajarzyłam, bom po kawie i papierosie ( kończą się dobre czsy, Sylwek rzuca palenie i nie będzie od kogo sępić ).Znowu pada... Zdążyłam posprzątać cały dół. Jeszcze góra i będzie spokój.
UsuńAgniecha, ten ogródek kamienny jest bajkowy!!! Siana zazdroszczę jak nie wiem co, a koniki to kocham miłością bezgraniczną, to wiesz przecież:-)Idę do Kamphory,bo tam parę dni temu widziałam piękny drewniany dom, a nic nie napisałam bo się śpieszyłam
OdpowiedzUsuńCo prawda to nie spirala ziołowa tylko ziołowy prostokąt, ale zioła nie narzekają. Rosną jak wściekłe.
OdpowiedzUsuńTak o wodzie płynącej z góry.. jak była jakiś czas temu wielka woda u nas i zalała sąsiada, to się okazało, że pod brudem i czymśtam ma zajefajną podłogę z czerwonego piaskowca. No. Nigdy nie wiadomo...
OdpowiedzUsuńI umyło się przepięknie, co? Jak tam krokwie? Łaty? Kontrłaty?
UsuńSą. Pokrycie do d. Ten łupek to mocno przereklamowany jest. 150 lat nawet nie wytrzymie :( Kaszan.
OdpowiedzUsuńA co do belek z trawy to mam dwie. Sturlały się z góry. Jedna prawie do stodoły mi wpadła, druga w pokrzywy. Bramę zamknąłem. Sąsiad będzie musiał wykupić. ;)
A w ogóle to zapomniałem napisać, że ładne kwiatki. Tylko, czy te konie nie zeżrą? :)
OdpowiedzUsuńDopiero 6 lat? To Ty nowa jesteś. Wódkę stawiasz! ;))))
przyjedź, to poleję. wyrób lokalny.
UsuńNo co jes??? Ani koników, ani huskych, ani w ogóle nic??? Czy znów muszę uciec się do gróźb karalnych?
OdpowiedzUsuńAgniecha po łokcie, po pachy walczy z chwastami...Poza tym, daje się kłuć igłami po chińsku, i jest z tego powodu z błogosławieństwem lekarza, osłabiona. Paulina, jednoręczna bandytka, wychowuje bandę huskich. Co się dziwisz, że nie mamy czasu.
UsuńSię nie dziwię, sama walczę z chwastmi i nie tylko. Ale chcę koników, a nade wszystko huskych!
OdpowiedzUsuń