Co zauważyłam to że przeciętny Polak konia widział w telewizji, go się zazwyczaj boi, na temat tego zwierzęcia niewiele wie.
No i że konia się nie je... Wzięłam więc z półki książkę kucharską klasyk - kto jej nie ma? “Kuchnia polska”, proszę, nie aż tak stara, sama jej używam do różnych normalnych polskich przepisów.
A tu, jak byk, rozdział cały na temat przyrządzania koniny, nie na końcu, nie małymi literami, nie że ze wstydem. NIE! Bo to się proszę Państwa, je! |
Zrobiłam zdjęcia, kto chce niech korzysta, jak już koninę w sklepie znajdzie.
Smacznego!
A tu - proszę, również klimat koński jak najbardziej - przecudne pudełko od Kretowatej.
Śliczne, prawda? Te kolory, to wyczucie rytmu, te śmiałe, impresjonistyczne pociągnięcia pędzlem! Van Gogh się chowa! (No dobra, wiem, że on akurat był ekspresjonistą)
Niech ktoś nie śmie się nie zgodzić ze mną - poszczuję go Nikitą (to koń)!
Stanowisko Polskiego Związku Hodowców Koni w sprawie działań organizacji ochrony zwierząt mających na celu uznanie konia za zwierzę towarzyszące, a tym samym uniemożliwienie w Polsce chowu koni z przeznaczeniem na ubój.
Polski Związek Hodowców Koni stanowczo protestuje przeciwko nieuczciwym kampaniom prowadzonym w mediach przez organizacje dążące do ustawowej zmiany kwalifikacji konia ze zwierzęcia gospodarskiego na zwierzę towarzyszące.
Zmiana taka spowodowałaby niewyobrażalne straty dla polskiego rolnictwa. Ponad 250 tys. koni jest utrzymywanych w gospodarstwach rolnych. Brak możliwości sprzedaży konia wybrakowanego z hodowli, czy chowanego z przeznaczeniem na ubój, może spowodować niezamierzony przez obrońców zwierząt efekt bankructwa tego segmentu branży rolniczej i pociągnąć za sobą niebagatelne straty dla polskiego PKB. Z dnia na dzień konie takie stałyby się zwierzętami bez żadnej wartości rynkowej, obciążającymi kosztami utrzymania mało dochodowe gospodarstwa. W takiej sytuacji rolnicy zostaliby zmuszeni do pozbywania się zwierząt za wszelką cenę, co najprawdopodobniej doprowadziłoby do niehumanitarnego traktowania prawie całej populacji koni i jej zniknięcia z mapy kraju.
Nieprzemyślany dyktat niewielkich, ale aktywnych w mediach grup, nie może powodować sprzecznych z interesem reszty społeczeństwa rozwiązań. Przytaczane przez nie argumenty odwołują się do emocji i są sprzeczne z faktycznym stanem. Od wielu lat organizacje te domagały się poprawy warunków transportu koni. Warunki zostały poprawione tak, że obecnie nie ustępują warunkom transportu koni nieprzeznaczonych do uboju (sportowych, rekreacyjnych). Jednocześnie liczba wywożonych z kraju koni spadła z ponad 100 tys. na początku lat 90. do ok. 20 tys. obecnie. W krajowych rzeźniach ubija się rocznie ponad 30 tys. koni z zachowaniem wszystkich unijnych i krajowych przepisów weterynaryjnych.
Według danych FAO (w załączeniu) w 2011 r. na świecie poddano ubojowi w celach konsumpcyjnych 4,5 mln sztuk koni. W samej Unii Europejskiej było to 285 tys., w tym we Włoszech 62 tys., w Rumunii 53 tys., w Hiszpanii 32 tys. Tylko w Polsce prowadzona jest tak brutalna akcja, a ubój koni nazywany rzezią, co ma wyraźnie pejoratywną konotację i świadczy o skrajnie złych intencjach w interpretowaniu rzeczywistości.
Każde z 40 tys. gospodarstw rolnych w Polsce z produkcji koniny uzyskuje średnio przychód w wysokości ponad 5 tys. zł, co daje roczny przychód w wysokości ponad 200 mln zł. Kto i z jakich środków utratę takich przychodów zrekompensuje, jeżeli nastąpi zmiana kwalifikacji koni? I czy na jednym gatunku te wrogie działania się zakończą? Może inne gatunki zwierząt gospodarskich też powinny zmienić kwalifikację. Kilka lat temu, ażeby rozszerzyć paletę jadanych w kraju mięs, uznano za zwierzęta gospodarskie daniele w fermowej hodowli, również strusie stały się zwierzętami przeznaczonymi do konsumpcji. Skąd w takim razie pomysł ażeby zabronić innym jadania koniny? Konie od początku ich udomowienia, tj. od ok. 5 – 6 tysięcy lat temu, obok wykorzystania wierzchowego i zaprzęgowego, zawsze traktowane były także jako zwierzęta konsumpcyjne i co do tego nikogo chyba nie trzeba przekonywać.
Apelujemy do wszystkich organizacji hodowców i producentów zwierząt gospodarskich, aby poparły nasze stanowisko, również we własnym interesie. Działania wąskich grup, które uzurpują sobie prawo narzucania innym jak mają żyć, co jeść i jakie wartości wyznawać, są znane z historii i nigdy nie przyniosły chluby ludzkości.
Pudełko super. Co ta Kretowata chce od niego?
OdpowiedzUsuńTeż mam książki kucharskie z przepisami na dania z koniny. Pamiętam mięso końskie sprzedawane w sklepach i na hali targowej we Wrocławiu, wyroby z koniny, które nota bene sprzedaje też obecnie firma Tarczyński. Po mięso to ustawiały się kolejki, a nie mówię o czasach kartkowych, kiedy nic nie było, jeno o czasach mego dzieciństwa, czyli latach sześćdziesiątych. Nikt nie rwał wtedy szat nad koniną, baraniną, cielęciną czy wieprzowiną. I dlaczego dziś tylko nad koniną się pochylono, a reszta zwierząt nie zasługuje na uwagę?
Nie jadłam mięsa przez lata. Nie chciałam, nie jadłam,nikogo nie zmuszałam, aby czynił tak jak ja. Teraz mi się odmieniło i mięso jem. Moje psy i koty również. I psy i koty licznych wegetarian, których znam, także. I też mnie ta dyskusja wkurza, to całe oszołomstwo i hipokryzja, ten wrzask medialny i nagonka. Pozdrawiam
Też nie rozumiem Kretowatej. Koninę bym zjadła, ale nigdzie nie ma. A swojego nie zabiję, niech se jeszcze żyją.;-)
UsuńToż to lepsze, niż Podkowińskiego "Szał"! U Podkowińskiego zupełnie niepotrzebnie ta baba się konia uczepiła. U Kretowatej czystość linii, ekspresja, tło, przez co nie gubi się siła wyrazu i żadna goła baba nikogo nie rozprasza. Perełka.
OdpowiedzUsuńPrzesadziła Kretowata,że takie paskudne, a jak ona domalowała jeszcze te końskie cienie to jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńJa mam problem z jedzeniem mięsa jako takim, ale różnicowania gatunków nie rozumiem jest to dla mnie nielogiczne i niemoralne zwłaszcza jeśli wypowiada się mięsożerca, którym jestem niestety...
OdpowiedzUsuńA decoupage już widziałam wcześniej:-) jest świetny i mam wrażenie, że efekt wyszedł trójwymiarowy.
Zapomniałam dodać, że w PRL u moja siostra po końską kiełbasę specjalnie do Warszawy jeździła, ja bym nie zjadła, co niczego nie zmienia...
UsuńMój Tato się rozmarzył, gdy włączył się temat koniny w mediach. Całą rozmowę miał z Panem Kioskarzem na ten temat, o kabanosach, o końskiej kiełbasie( to nie to samo co kabanos, ignoranci ), że się wieszało przy piecu, żeby podsuszyć, i tłuszcz spływał,i o mięsku końskim. A jakie to, panie dobre było. A teraz ni ma, a i strach spytać w sklepie, rzekł Pan Kioskarz. Powspominali sobie, stare pierniki...
UsuńA Ty jesteś członkiem SPZHK? :P
OdpowiedzUsuńBez S. Mail jednak doszedł, dzięki.
UsuńBo weźmy taką kurę przemysłową, ona ma żywot o wiele gorszy, niż przeciętny koń. Takie coś to już trudno nawet nazwać zwierzęciem. Niezależnie od tego, czy produkuje ona jaja, czy też po krótkim życiu trafia do Biedronki, Tesko czy gdzie indziej...
OdpowiedzUsuńJezu kuna do biedronki??!! Co się z tego robi ? :))
UsuńCoś mi się zdaje, że jak skreślą z menu konie, krowy, kozy, kury, to te kuny tylko będziemy jeść. A Ty hodujesz konie towarzyszące czy zwykłe? :)
Zwykłe, chociaż towarzyszą mi zaciekle, jak tylko się pojawię.:-)
Usuń:)))
UsuńA te konie, to jeźdźców pozrzucały i uciekły, paskudy jedne!:)
OdpowiedzUsuńWolność, wolność!
UsuńNiestety tak to jest, że często ludzie o coś walczą, ale są to idee utopijne, które mogłyby funkcjonować tylko w idealnym społeczeństwie, a że do takiego społeczeństwa wiele nam brakuje, to swoją walką o dobre racje mogą tylko zaszkodzić.
OdpowiedzUsuńCo do jedzenia mięsa, koniny, wieprzowiny, psiny, czy innego mięsa, to chyba każdy musi sobie sam przewartościować, jakie mięso jest w stanie jeść, a jakiego nie i czy w ogóle jest w stanie.
Najważniejsze jest chyba to, że swoich przyjaciół się nie je. Dla mnie konie zawsze były przyjaciółmi i dlatego w życiu nie zjadłabym konia. Chciałabym też kiedyś hodować np. kury, czy owce, ale nigdy nie zjadłabym mięsa zwierzęcia, które sama karmię i pielęgnuję.
Pozdrawiam i dzięki za ciekawą dyskusję.
Czy to znaczy, Natalio, że swojej kury czy swojej owcy też byś nie skonsumowała?
UsuńA Ty jesz, morderco jedna swoje konie?
UsuńW mordowanie kur to pewnie męża wrabiasz? :P
No, nie jem swoich koni, une zagrożoną rasą rodzimą są, za mało ich, żeby je jeść. A kur nie mamy.
UsuńTrzeba jeść! PZHIR pisze, że jak się je, to koni jest więcej :)
UsuńAle oni piszą, że sprzedać mam, żeby mieć dochód. A nie zjeść samemu. Widzisz Somsiad, gmatwasz i gmatwasz, a ja prosta chłopka, coraz mniej rozumiem.
UsuńWcięło mi odpowiedź. PZHK pisze, że konie mam sprzedać, żeby mieć dochód. Samemu jeść nie muszę. Zresztą, mówiąc szczerze, samemu jeść trudno, bo przecież zakazali już w naszym wolnym kraju samemu zwierza szlachtować. Tradycja w narodzie ginie, dzieci myślą , że kiełbasa w sklepie na półce rośnie.
UsuńSprzedawać.. coś to podejrzane, nie ufaj temu PZHP! Rrzeźnik zarobi, masaż (jak się pisze masarz? ale nie pleców :) zarobi i sklepikarz też zarobi, znaczy ty zarobisz mniej. A jak zjesz sama, to nie wydasz na tuczone, niezdrowe kurczaki i Ty zarobiona jesteś! Gmatwam, bo ja z bloku ze wsi jestem i w dodatku bliskiej niesławnego Skaryszewa, więc mnie cała ta awanturra bawi bardzo.
UsuńNo cieszy mnie, że tak mi dobrze życzysz, ale koń duży a ja mała. Zjem kawałek a co z resztą? Może po prostu uciąć, co potrzeba, a reszta konia nich żyje nadal? Może to jest rozwiązanie.:-P
UsuńCzyli zakańczając dyskurs - chcąc nie chcąc - wróciliśmy do tematu uciętych jaj :))))))
UsuńWiesz, też sobie myślałam, że pewne kawałki obcina się łatwiej, ale nie chciałam pisać, żeby nie było, że ja na blogach tylko o jednym...:-))))
Usuńdość przypadkowo wszedłem na Waszą stronkę mam pytanie potrzebuje kupić bądź wydzierżawić ogiera kn licencją .może ktoś wie o takowym?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW jakich okolicach Polski? Może dałabym radę pomóc.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńOkolice m. Łodzi
Usuńwypada się przedstawić prowadzę niedużą stajnie rekreacyjno-hodowlaną ok 15 koni sp ,kn-8szt w tym cztery klacze programowe.
do tej pory współpracowałem z stajnią Syriusz niestety ogranicza ona hodowle kn
W OZHK Łódź są tylko 2 ogiery kn do tego nieco zliberalizowane
z moimi Myszkami
email;stajnia.swida@gmail.com
pozdrawiam
To okolice niestety nie Agniechy, która ma hodowlę konika, a moje, mam na imię Paulina i również okolice Łodzi, tylko, że ja mam na własny użytek dwa jeszcze ogiery konika polskiego. Zapewne spotkamy się na naszym Łódzkim szlaku konnym:-)
UsuńMój znajomy tutaj w Dolnośląskim miałby może ogiera na sprzedaż, z licencją i próby zaliczone. A dzierżawić można np. od Stada Ogierów Sieraków. To Wielkopolska. Jeżeli chodzi o "Syriusza" to kupiliśmy od nich kiedyś nasze pierwsze klacze. I do tej pory jedna z nich u nas jest i trzyma pozycję przewodniczki stada. Super koń. Dirka górą! Skrobnę do Pana maila.
UsuńKoni nie jadam, bo... mama nie nauczyła. Tak samo jak ośmiornicy i krewetek i wielu innych rzeczy. To znaczy koninę jadłam wiele razy w życiu, ale wtedy o tym nie wiedziałam. Jako dziecko zjadałam, to co na talerzu, nie pytając codziennie - co to jest? W czasach ogólnego braku mięsa mama podawała to, co było dostępne. Musiało być dobre, skoro nie pamiętam, żebym grymasiła.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego jedzenie koniny budzi takie zastrzeżenia i opory - podejrzewam, że z powodów opisanych powyżej. Nie jemy koniny, bo nie ma takiej tradycji. Nie ujmuję koniom wdzięku i inteligencji - wręcz je podziwiam. Z racji swoich walorów koń, jako taki, może znaleźć wiele innych zastosowań przed przeznaczeniem na mięso. Zabranianie uboju konia, bo ładny i inteligentny? A koza to niby nie inteligentna?, a koziołki jakie ładne, a owieczki. Z inteligencją świni chyba niewiele zwierząt potrafi się równać. Krowa też całkiem głupia nie jest. Dlaczego więc padło na konia?
Myślę, że w pierwszej kolejności należy się skupić na stwarzaniu zwierzętom hodowlanym (wszystkim) dobrych warunków bytowych (dbałość o interesy rolników!), ograniczaniu cierpień podczas transportu i minimalizowaniu bólu i strachu podczas uboju. Potem możemy dyskutować, czy i które zwierzęta mają prawo do życia bo są ładne, a które, bo inteligentne.
(*Żaba znowu nie będzie wiedziała, w której kolejce stanąć.)
Jak Żabę pocałujesz, to będzie jasne do której kolejki! W kolejce do tronu.:-)A z niejedzeniem koniny to trochę nie tak - inaczej, skąd by przepisy były w książce kucharskiej? Ośmiornicy i krewetek tam nie ma. Sprawdziłam. Są raki.
UsuńPodpisuję sie wszystkimi kończynami pod apelem PZHK. Dodatkowo bardzo ważne jest dla mnie, że osoba zajmują się tymi zwierzętami potrafi przedstawić neutralne stanowisko, za co dziękuję. Prawdopodobnie bierze się to z tego, że sam jestem zwolennikiem myślistwa fotografując dziką przyrodę. Ale ponad to, uważam to za głęboki rozsądek, bowiem mimo wszystko humanitaryzm zawsze powinien zostać domeną ludzką bez przenoszenia go na inne gatunki. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj na fb widziałam wklejone zdjęcie, a pod nim napis: ŻĄDAM RÓWNEGO TRAKTOWANIA ZWIERZĄT I LUDZI!!!
OdpowiedzUsuńMój Boże, cóż za absurd!!!
Z całym szacunkiem, ale niestety, najczęściej bywa tak, że zawzięci obrońcy zwierząt popadają w ... hm... grubą przesadę. No plis, trzeba jakąś miarę mieć i rozsądek, tak?
A ja na pudełku widzę niestety konia wyścigowego, który pozbył się jezdzca i jest cholernie wystraszonym, zagonionym zwierzęciem.
OdpowiedzUsuńWyścigi konne były moją miłością i chlebem przez grubo ponad 20 lat ale w pewnym momencie oczy mi się otworzyły i zobaczyłam wszystko z kompletnie innej perspektywy.
Polecam wejść na stronę www.jasamjaslo.pl (Wszystko wysyłają mi kurierem 30 zł paczka 20 kg) . Właśnie tam bardzo często robię zakupy z koniny i polecam kiełbasę suchą belgijską, kiełbasę gorzowską, polędwice z koniny, szynkę z koniny. zamawiam również w tej masarni świeże mięso zazwyczaj udziec i polędwice(robię z nie tatara polecam niebo w ustach) . Jeżeli chodzi o wieprzowinę to jadłem tylko kiełbasę wiejską smakuje jak na wsi u babci.
OdpowiedzUsuń