Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

niedziela, 6 stycznia 2013

Puuuffff i Uffffffff

No i po Świętach, które w naszym przypadku przebiegły standardowo, czyli od jednej strony rodziny do drugiej, u moich rodziców równie standardowo skończyło się na brydżu, bo jest nas akurat czworo do brydża:-) Ja jak zawsze gram w parze z mistrzem wszystkich mistrzów, czyli moim ojcem, który jak zawsze wpakował mnie w grę bez atu, którego nienawidzę strasznie, a tu w dodatku trzy bez atu, na moje jedno skromne, nieśmiałe bez atu... myślałam, że go uduszę. Nie znoszę gry bez koloru, to dla mnie mordęga istna, jak jest kolor, to jakoś mi łatwiej wszystko zaplanować, policzyć, a bez atu to istny bajzel i same niespodzianki, ale udało się ugrałam, a nawet nad kreskę, choć to za dobrze o licytacji z naszej strony nie świadczy i nawet szlemika miałam - dla nie grających tłumaczę, że tylko jedną lewę oddałam. Sylwester tym razem był bardzo miły i spokojny, choć było i horrorowato... Udaliśmy się przywitać Nowy Rok do Łodzi do teatru, była fajna sztuka, bankiet, szampan, jednym słowem bardzo milutko, po całej imprezie Michałek mówi- a teraz na Piotrkowską na spacer cię zabieram. Michałek wykręca spod teatru, kieruje się w stronę centrum, wjeżdżamy w uliczkę, a tu niespodzianka, otóż  "młodzież" zamieszkująca kamienniczki ruderki, znajdująca się w odmiennym stanie świadomości wkroczyła na ulice, tłukąc butelki i rzucając petardy pod koła samochodu, chyba chodziło o to w tej zabawie, aby trafić jak najbliżej naszego auta, a już strzałem w dziesiątkę było trafienie petardą pod auto... do tego ryki, które wydobywały im się z paszczy są nie do opisania i zinterpretowania, to jakiś nowy nieznany mi język... Jesteśmy mądrzejsi o nowe doświadczenie - Sylwester w teatrze - tak, spacer po Łodzi w Nowy Rok - nie!
To tyle o świętach, chciałam likwidować swój drugi blog, ale wyróżnienie dostałam i wyrazy sympatii, więc nie pozostaje mi nic innego jak pisać w nim dalej:-) i tak to można sobie coś zaplanować. A teraz muszę się pochwalić, że zamówiłam już siodła dla naszych koników, ale mam problem z wędzidłem, bo nie wiem jakie wybrać, wiem już, że powinno być oliwkowe, aby konika nie "szczypało" co najmniej podwójnie łamane gumowe lub plastikowe, ale czy może powinno być ono gładkie proste...? i co z "wąsami" - czy powinny być wąsy czy nie, jak zwykle proszę specjalistów o pomoc:-)

19 komentarzy:

  1. Tak i my słyszeliśmy, że Piotrkowska umarła przez to czerwone centrum handlowe z cegieł :) A szkoda bardzo, kiedyś się tam udawało powłóczyć milutko. A teraz miejscowi (i nie tylko) mocno odradzają. Cóż Łódź strzeliła sobie samobója też z festiwalem. Jak miasto może się skończyć... Dziwne to, bo z Warszawki blisko, można było drugi Kazimierz zrobić i kaskę zarabiać. Szkoda. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bardzo kocham Łódź, chciałabym tam na emeryturze zamieszkać z mężem, choć pochodzimy z Piotrkowa Trybunalskiego, to Łódź jest taka kameralna pełna antykwariatów, moich ulubionych kawiarni, teraz mieszkamy między Piotrkowem, a Łodzią i muszę przyznać, że ciągnie nas bardziej do Łodzi. W Warszawie studiowałam króciutko i choć wspomnienia z uniwersytetem mam sympatyczne, to sama Warszawa mnie męczy strasznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda Łodzi. To miasto rodzinne mojej mamy, dziadków, ciotek, pradziadków, prapradziadków. Dawno tam nie byłam, obiecałam mamie, że pojedziemy i ciągle coś "stawało na drodze", a teraz mam nie bardzo może się w tę podróż wybrać, choć przecież nie jest daleko. Pozdrawiam Was i Łódź

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam studiować w Łodzi - imaginujcie sobie - medycynę (?????????) - ale Pon Bucek chyba wie, co robi;) Pozdrawiam Was i zazdroszczę tego teatru;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Agniecha mi kazała przyjść i się wypowiedzieć ;)

    Osobiście najbardziej lubię wędzidło wąsate, ale oblane gumą. Wąsy zapobiegają "przeciąganiu" wędzidła i przyszczypywaniu pyska, a metal oblany gumą jest znacznie łagodniejszy, szczególnie dla młodego pyska.

    Wszystkie konie przyuczam tylko za pomocą wąsatych wędzideł, pózniej czasem zmieniam a czasem nie. Kamphora do końca swojej kariery pod siodłem chodziła w wąsatym wędzidle, które miała zresztą od początku (ale nie było gumowane, bo ona ostra jazda była ;-))

    Ja chciałam do teatru, nawet dalecy kuzyni prowadzili teatr w Warszawie, ale skończyłam przy gnoju i studiując hipologię w rezultacie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ono powinno wyglądać, bo widziałam takie , które zamiast kółka mają jakby literę D, lub takie z prostym wąsem?

      Usuń
  6. Ale szczęśliwa jesteś przy gnoju, czyż nie? Ja z wykształcenia artystką jestem, a teraz polskim chłopem a właściwie chłopką zostałam i też przy gnoju się spełniam.:-)Dzięki za wypowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczęśliwa ale zdrowie zaczyna wysiadać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to zdrowie się boję najbardziej, bo czasem kręgosłup mi dokucza...

      Usuń
  8. A ja Łódź tylko z jednej hurtowni zapamiętałam. Jej pracownik sprzedał Kamaxowi sierrę..."Potwora". Już nie żyje. Potwór, znaczy się ;)
    Na żyletki poszedł.
    pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Byłam w Łodzi wiele lat temu, ale jakoś nie udało mi się jej polubić. Jakaś taka mi się wydała... bez klimatu i charakteru... A może po prostu pokazano mi niewłaściwe miejsca?
    Z petardami to ja mam utrapienie i w naszej wsi...
    Hordy smarkaczy po wiosce ganiają i tuż pod oknami ( a czasem za płot na podwórko wrzucają) petardy, a nasz Karuś tak się boi...:(
    Ja dostaję szału, a z drugiej strony latać za każdym smarkaczem i z połową wsi zadzierać, bo strzelają w Nowy Rok... Ech, czasem trzeba sporo wytrzymać. Pozdrówka najserdeczniejsze zostawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łódź jest specyficzna, nie ma rynku tradycyjnego, ale każda kamieniczka jest jak dzieło sztuki, są takie, które wyglądają dostojnie i elegancko, a są takie które wyglądają jak pałac elfów, lub zamek czarodzieja, na którego fasadzie są dwa smoki wielkie z halabardami i złotymi brzuszkami:-)

      Usuń
  10. Mnie znowu Łódź bardzo się podobała, ale byłam tam ze 20 lat temu. Pewnie trzeba by pojechać i sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie rzeczywiście wiele się zmieniło, musisz przyjechać:-)

      Usuń