Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

poniedziałek, 10 maja 2021

Ku pokrzepieniu serc.

Chciałoby się pokrzepić. 
Pocieszyć. 
Pomóc.
Fluidów wysyłanie może i pomaga. Dobrze by było.
Chcemy, żeby działało.
Tak czy siak,
dla wszystkich tych, którym przydałoby się troszeczkę otuchy i nadziei, 
kwiatki we wazonie.

Co prawda w realu otrzymał je Latający na swoje urodziny, ale w wirtualu starczą i dla Tabaazy, i dla Szpagetki, i dla Romany, i dla .............. (można sobie samemu wypełnić).

Bukieciki od serca, z kwiotków własnych oraz nabytych, w ulubionym stylu "wieś artystyczna rozczochrana."





Czytam sobie ostatnio, powoli bardzo, książkę "Pieśń Ziemi" autorki Robin Wall Kimmerer. I właściwie to mogłabym losowo zeskanować przypadkową stronę z tej książki, bo cała jest mądra i dająca do myślenia. No ale dziś padło na te dwie strony. Zrobiły na mnie wrażenie.




I tu przychodzi refleksja, czy i ślimak bezskorupkowy, czy taka nornica, czy karczownik, oni też są naszymi braćmi? Ufff. Ciężko.  Te niebieskie kulki, ten karbid w nory sypany...

Na razie w warzywniaku zastosowaliśmy podniesione grządki, od dołu obite gęstą metalową siatką. Dopóki ta siatka nie przerdzewieje, spodziewam się, że w końcu posiane przeze mnie marchewki zostaną również przez nas zjedzone. A nie przez podziemne myszowate.
No ale to na jesień się okaże. Na razie prawie nic nie posiane, ale wszystko przygotowane.  Bo zimno było. Bo mokro było. Bo nie tak było.

Dzisiaj nastąpił pierwszy ciepły dzień, ale jak to ostatnimi czasy, od razu z grubej rury. 27 stopni. Zwiędliśmy oboje szybko podczas robót ogrodowych, bo jednak takie skoki temperatury na wiosnę to dla jakichś superludzi, a nie zwykłych śmiertelników. 
Trzeba się będzie przyzwyczaić, a i pogoda ponoć ma się uspokoić i zachowywać się godnie i z umiarem.
Pozdrawiam Was wszystkich wiosennie.

29 komentarzy:

  1. Dziękuję ♥️ Fluidy i fale, myśli i emocje - motyle co mają zakląć teraźniejszość i przyszłość, odwrócić tsunami. Uważam że sama świadomość że ktoś te pozytywne motyle wysyła już dobrze robi. Mam nadzieję że motyle dobrze działają i na nieczytajacy stwory i je wysyłam.
    Co do nornic, karczowników, ślimaków, kleszczy, karbidu i niebieskich granulek to rzeczywiście uff.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam wierzę w dobrą energię, to jest tylko do udowodnienia i w podręcznikach dla dzieciów napiszą o prawie dobrej energii. Mła tyż ma ten problem z zadawaniem trucizn, ślimorów nienawidzi ale ślimory sa zjadane przez takich których mła lubi, stąd u mła straty w funkiach i dzwonkach. Funkie mła bardzo lubi ale jeże jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że niebieskie kulki w środku ślimaka mogą zaszkodzić jeżowi?

      Usuń
    2. Myslę,że mogą, tak jak myszka co zjadla trutke szkodzi kotkowi, czy my jedząc byle co chorujemy.

      Usuń
    3. Mogą, jak najbardziej. Niestety.

      Usuń
  3. zazdroszczę skrzynek jakniewiemco. Nie sypię i staram się nie ale slimory bez domów doprowadzają do mysli morderczych...książke sobie zamówię. Ściskam wiosennie a nawet letnio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa nadstawka na paletę. Gotowe, składane i z zawiasami.

      Usuń
    2. Mądra kobieta polecała ( Gorzka Jagoda z bloga "Własny kawałek raju "), i miała rację. Książka jest ważna.

      Usuń
    3. Dziękuje kochana ))))))już szukam w inetrnetach

      Usuń
    4. WYBAWCO !!! znalazłam nadstawki paltowe i będę miała skrzynkowe uprawy,wreszcie. Suczysko nie zdemoluje, jest nadzieja ))))))))))

      Usuń
    5. i bloga znalazłam i książkę :-)

      Usuń
    6. i szczenię znalazłam identyczne !! jak moja Ciri, niewiarygodne. to chyba znak jakiś.

      Usuń
    7. Cieszę się bardzo, że na coś ci się przyda. Te nadstawki mają standartową wysokość 20 cm, ale można je układać jedna na drugiej. Ja mam pojedyncze, bo nikt mi nie skacze po nich. Ale 40 cm wysokości to już siedząc wygodnie na krzesełku można pielić. :-)
      Znaki istnieją.

      Usuń
  4. Ach, ale przecież nie od dziś wiadomo, że język kształtuje nasz sposób widzenia świata. A na obronę (no, trochę) angielskiego powiem, że nie używa się w nim odrębnego słowa na śmierć człowieka i zwierzęcia; nienawidzę polskiego "zdychać". Całe szczęście, coraz mniej się go na określenie śmierci używa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to "zdychać", jak popatrzysz od strony etymologii, jest bardzo pięknym słowem. Zdychać, wzdychać, oddychać. Oddech, duch. Gdy kończy się oddech, duch ulatuje i kończy się życie.

      Usuń
    2. Zgadzam się, nawet mi to przez myśl przemknęło, kiedy pisałam komentarz, ale jednak odbieram to słowo negatywnie.

      Usuń
  5. Bukiety bardzo ładne, no i najlepszego dla Latającego!
    Dobre mysli są dobre i dobra Agniecha co je wysyła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja kolezanka miala podniesione grzadki, ale tak podniesione na wysokość porzadnie, nie dotykaly ziemi. W Czechach tez na jednej z wiosek takie widzialam, bo przy okazji sprzadawali zieleninke wszelaką co tam w skrzyniach rosla.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohh,jakie piękne bukiety.
    No w końcu pogoda idealna,chociaż wczoraj powłóczyłam się po galerii i nie korzystałam ze słońca;)
    U mnie w ogrodzie wreszcie tulipany w pełni rozwoju,łodyżki peonii też ostro wystartowały,no i posadziłam bratki do skrzyneczki.
    Co do książki, to nieee.O rany,jeszcze tego brakuje,żeby po zjedzeniu takiej istoty jak jabłko urządzać pogrzeb ogryzka.
    Z daleka czuć,że autorka robi za tubę propagandową ekologii i tzw. zrównoważonego rozwoju.Opłaca się takie "ałtorytety" dla nadania pozoru nauki dla tych ideologii, by przyjmowano ich wywody za prawdę objawioną.I niestety wielu daje się zmanipulować nową mitologią.
    Obyśmy zdrowi byli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobają moje bukiety.

      Możesz mnie uważać za zmanipulowaną. Bo bardzo mi się podoba to, co do tej pory przeczytałam. Doszłam do strony nr 75, jeszcze trochę mi zostało. :-)

      Usuń
    2. Mła się wydawa że to o czym pisze autorka "Pieśni Ziemi" to system filozoficzny, próba przywrócenia takiego stosunku do otaczającego nas świata jaki jest udziałem ludów nie przekształcających środowiska. Powrót do korzeni bo cywilizacja nam idzie nie w tym kierunku w którym byśmy chcieli żeby szła. Mła uważa np. że fluktuacje klimatu to nie jest akurat coś na co człowiek ma największy wpływ ale z drugiej strony nie widzi powodów dla grabieżczej polityki dotyczącej surowców, która wychodzi nam wszystkim bokiem. Nie ma to nic wspólnego z ideologią taką czy siaką, mła by chciała żyć w czystym, bardziej zrównoważonym świecie. Ciężko się żyje w takim gdzie główną siłą napędową jest chciwość. Nie wydawa się mła taka postawa jakoś szczególnie proeko, mła sądzi tylko że rozsądne. W końcu handel limitami CO 2 to solidny odjazd ale zwiększony odsetek chorób płuc w okręgach przemysłowych to rzeczywistość cinżko skrzecząca. Bez zmiany stanu świadomości to niestety i kretyński handel limitami będzie się miał świetnie i choroby środowiskowe jeszcze lepiej.

      Usuń
    3. Drapieżne podejście do natury tak charakterystyczne dla białego człowieka zaczyna pokazywać pazury temu człowiekowi. A on zdziwiony, zaskoczony, rozczarowany wręcz. Kończy się epoka bezgranicznej chciwości i niefrasobliwego podejścia do darów Matki Ziemi. Że to wszystko dla nas, za darmo, nigdy się nie skończy i w ogóle, po nas choćby i potop. Który już nadchodzi. Nie jako olbrzymia fala tsunami, ale milimetr po milimetrze.

      Usuń
    4. Autorka jest rdzenną Indianką i jednocześnie doktorem biologii. W książce przybliża sposób widzenia świata, jaki mają rdzenne ludy. Nie sądzę, żeby była jakąś tubą, ma na to zbyt silną osobowość. Poza tym osądzanie kogoś na podstawie dwu stron?

      Usuń
  8. Bukiety przecudne :) Fulidy latają wszędzie, wszyscy i wszystko jest połączone, bez względu na to, czy język to uwzględnia czy nie. Z jakiś powodów stare, plemienne, żywe społeczności zanikają. Mimo tego, że cudnie współżyły z ziemią i wszechświatem, w harmonii. A jednak nikną w pomroce dziejów. Bo życie jest przepływem, nauką, rozwojem, procesem. I tak jest dobrze. Podobno ślimaki piwo lubią. Jeż najwyżej się lekko wstawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie poczęstowałabym ślimaka piwem. Jednak z doświadczeń poprzedniego sezonu pamiętam, że ślimaki tutejsze są abstynentami. Tylko osy się wstawiły.

      Z jakichś powodów, powiadasz. No pewnie że z jakichś. I nie dociekajmy, bo się okaże, że to z powodu naszego dobrobytu powszechnego na drugim biegunie rośnie powszechna nędza. No ale nieważne, najważniejsze, że mięso w Biedronce tanie.

      Nie wiem czy akceptacja = bierność.

      Usuń
  9. Przecudnej urody kwiaty i piękny warzywniak.
    A ja wczoraj wyczekiwałam na deszcz, hucznie zapowiadany od kilku dni w każdy dzień, aż w końcu przyszedł i podlał mi grządki. A było i 3o stopni, ale w końcu jest wiosna taką jaką lubię. Na lato jeszcze przyjdzie czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my kosili trawnik, nasz trawnik jednakowoż ma spore powierzchnie, a Latający jeszcze się nie przekonał do idei łąki kwietnej i ścieżek w niej. Pracuję nad nim, ale idzie mi powoli.
      A jak już skosili, to tą trawą ściółkowałam grządki, podlewałam posiane, a potem nagle zrobił się wieczór i ktośniewiadomokto zaczął palić plastik i zrobiło się jakoś nieromantycznie a wręcz toksycznie i uciekłam do domu. Tak to na wsi bywa. Powietrze nie zawsze świeże.

      Usuń
  10. Dawno u Ciebie nie gościłam, co dziwne przecież, bośmy przecież sąsiadki od kilku lat. Prawie przez miedzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarzy się, kiedy się zdarzy. Życie pędzi gdzie chce i jak chce.

      Usuń