Blog, który powstał z miłości do konika polskiego, jest prowadzony aktualnie przez Agnieszkę współwłaścicielkę "Stadniny Izery", oraz Paulinę posiadaczkę dwóch ogierów rasy konik polski. Serdecznie zapraszamy wszystkich miłośników konika polskiego, koni innych ras, jak również wiejskiego życia.
Konie
wtorek, 29 maja 2012
...no i tak...
...a miało być tak pięknie, nowe pastwiska itd., a tu susza i to straszna, nic u nas nie pada, nawet nie kropi, o przepraszam skłamałabym, dwie krople spadły dwa dni temu, jedna wylądował mi na nosie, a druga na policzku... Nic nie rośnie, a to co urosło usycha, człowiek, który ma pole przy moim pryska chemią ponoć na potęgę i zawiewa to na moją trawę, a ja właściwie wszystko mam przeznaczone na pastwiska, więc tak się zastanawiam, czy nie obowiązują go przepisy o odsuwaniu się od granicy...? Na razie mojemu mężowi kazał się w przyszłości odsunąć od granicy z pastuchem aby mu było wygodnie traktorem jeździć, bo mówi, że my to sobie tego co nie odgrodzimy to możemy kosą ściąć?!?! Męża mojego zatkało z wrażenia, przychodzi do mnie i opowiada mi i powoli do niego dociera, że tamten kazał nam nie grodzić naszego terenu do końca tylko wycinać na piechotę, nie dość, że to zwykła bezczelność, to na dokładkę mi na świeżej trawie zależy dla koni, bo siano kupuję i niczego nie zamierzam kosić - kosą?! (tu powinny być takie wielkie wytrzeszczone oczy) Zresztą z tym człowiekiem, to nie pierwsze takie potyczki, kiedyś zostawił na naszym podjeździe walec pod naszą nieobecność, po dwóch, czy trzech dniach przyszedł do mnie powiedział, że to jego walec on go zostawił na moim terenie, i że owy walec zostanie tu u mnie do momentu, w którym nie będzie mu już potrzebny, na takie dictum zareagowałam oczywiście oburzeniem i kazałam zabrać walec natychmiast, na co rzeczony "Pan" powiedział, że walec zostanie tu gdzie stoi do odwołania, czyli na mojej działce?!? Powiedziałam, że zawiadomię policję, na co "Pan" powiedział żebym sobie dzwoniła, opanowałam się wygrzebując resztki pokładów opanowania ukrytych już naprawdę bardzo głęboko i powiedziałam, że zadzwonię rano jeśli do tego czasu walec nadal będzie u mnie na działce stał. Po dziesięciu minutach słyszę jak zabiera walec i jedzie z nim przez pola, później sąsiedzi mi opowiadali, że słychać było z daleka jak z walcem przypiętym jedzie ze złością, a hałas niosło ponoć na kilka wsi, tak był zły i z takim impetem jechał. To podobno bardzo kłótliwy "Pan" i porywczy, a ja się o te moje pastwiska teraz martwię, żeby mi ich chemią nie zapaprał i koni nie otruł.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O bogowie, że też zawsze się znajdzie taki sąsiad...Z drugiej strony, może warto by się odsunąć z granicą parę metrów, to mniej tej chemii doleci na Wasze pastwisko? No ale z innej strony, jak takiemu raz ustąpisz, to on już będzie myślał, że wszystko może...Życzę wytrwałości i stalowych nerwów w sąsiedzkich kontaktach!
OdpowiedzUsuńChłopek też nie musi robić oprysków opryskiwaczem ciągnikowym, może sobie kupić ręczny za 30 PLN i przy granicy piechotą pochodzić.
OdpowiedzUsuńMoże kamery przemysłowe by się przydały? Wydatek nieduży, a działaja prewencyjnie. Chociaż atrapa kamery i wielka tablica: TEREN MONITOROWANY :)
Dokładnie, atrapa i tablica powinny pomóc, przynajmniej na jakiś czas. A jak będzie tyle pryskał, to mozna zawsze zawołać inspektora ochrony środowiska, żeby sprawdził, czy sąsiad środowiska nie zatruł. Oczywiście - uprzednio z pełnym spokojem poinformowawszy o tym rzeczonego sąsiada. ;)
OdpowiedzUsuńU nas też susza okropna, martwię sie bardzo, bo orkisz nam zaczyna schnąć, nie mamy nawet worka zostawionego w razie czego... :(
Ja bym mu ten walec zaaresztowala i tyle, co na moim terenie to moje, albo placi za przechowanie. Od strony jego pola, nie moglibyscie postawic stalego, drewnianego ogrodzenia? Ja bym mu na centymetr nie ustapila, bo jak dasz palec, to reke wezma, znam ja takich ludzi...
OdpowiedzUsuńchłopki, chłopki masz rację Kamphora. Nie ustepować na krok. To trudne jak ktoś jest wrażliwy ale życie nauczy. Inaczej z butami do domu wejdzie. Przećwiczyłem to gdy przeniosłem sie na podkrakowską wieś. Z chłopomana zmieniłem sie w realistę... pozdrawiam
UsuńSłuchajcie, tablice będą, bo to świetny pomysł i jedna kamera internetowa, a później jeszcze kilka atrap się dowiesi ha! Stałe odrodzenie na razie odpada, bo do tego geodeta jest potrzebny, no i od strony tegoż "Pana", to jakieś trzysta metrów długości jest. Miałam Was jeszcze zapytać czy ktoś się orientuje w przepisach odnośnie właśnie oprysków, bo słyszałam, że odległość 5m gdy zawiewa musi być i 50m od studni, ale gdzie to sprawdzić? żeby na wariata nie wyjść i mieć pewność.
OdpowiedzUsuńIzba Rolna? Inspektorat Weterynarii? Powiatowy Lekarz Weterynarii? Powiatowy Zespół Doradców Rolnych? Pracownik gminy zajmujący się ochroną środowiska?
OdpowiedzUsuńNa pewno w ODR powinni mieć taką wiedzę. Poczytaj też tutaj: http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=8&t=3004 .
OdpowiedzUsuń