Jak warto zaufać swoim dziecięcym marzeniom przekonałam się na własnym przykładzie, od dziecka chciałam jeździć konno, ale mama mi nie pozwalała, gdyż sama miała wypadek podczas konnej jazdy, a że ja byłam dzieckiem wyjątkowo drobnym, to nawet nie było o czym dyskutować nie i koniec!
Teraz sobie myślę z perspektywy czasu i dorosłej kobiety już 34 letniej, że może to i dobrze, że nie spotkałam się w stajni czyjejś, z czyimiś końmi, jako zwykły jeździec, może stałabym się takim właśnie jeźdźcem widzącym w koniu tylko narzędzie do spełnienia własnych potrzeb, a nie indywidualny, cudowny niepowtarzalny byt, który sam w sobie jest czymś wspaniałym.
Choć ta przygoda nie powinna się dobrze skończyć, wszyscy to przewidywali, drobna kobieta, która wcześniej konia widziała co najwyżej na obrazku, ktoś kiedyś dał się przejechać na zmęczonym spoconym koniu, a tu dwa ogierki, nie ułożone... To wszystko było prawdą, ale wiedziałam, mimo strachu, mimo wszystkich czarnych scenariuszy, że to moje marzenie, moje powołanie, moje życie. Warto wierzyć w swoje dziecięce marzenia i spełniać je jeśli tylko mamy możliwości, bo te pierwsze marzenia dziecięce mogą się okazać naszym powołaniem.
Teraz już nie o koniach a o psach, poznałam pana, który był wcześniejszym właścicielem Zoe. Pies gdy go zobaczył oszalał ze szczęścia, właściciel zachowywał się z taką czułością o jaką bym nie podejrzewała mężczyzny w stosunku do zwierzęcia. Zoe jest mu bardzo bliska, ale życie potoczyło się tak, że został sam z psem w małym mieszkaniu i pies cały dzień był sam. W poprzednim domu Zoe nie wszyscy z psem byli związani i dlatego być może jej dziwne zachowanie ujawniające się w pewnych okolicznościach. Natomiast jestem pewna co do miłości tegoż pana i psa obopólnej, to po prostu było widać i słychać zresztą też.
Jeszcze na dokładkę widać, ze jesteśmy w trakcie malowania..., ale na szczęście wszystko się kiedyś kończy...!
Marzenia się spełniają...Ależ Ci dobrze!
OdpowiedzUsuńU nas nie wiem czy konie zagoszczą, bo widmo dzierżawy ziemi odchodzi na razie het, het...A bez tego nie mamy "zaplecza" dla normalnego życia szczęśliwych koni. Zobaczymy, może w innej Ostoi, może za jakiś czas?....
pozdrawiam :)
Koniska piękne!
Wiesz co czasem coś samo się wydarza, gdy nie mamy już nadziei, wierzę że tak będzie, w jakich rejonach Polski zamieszkasz po powrocie?
UsuńWitam panią Paulinę, boże jaka to radość widzieć mojego ukochanego pieska.Pięknie mnie pani opisała nic dodać nic ująć.Piesek ma wspaniała rodzinę, teraz moja kolej aby rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu.Pozdrawiam Bardzo Gorąco
OdpowiedzUsuńGrzegorz Bezat
Panie Grzegorzu, to czysta prawda, życzę powodzenia i proszę pamiętać, że jest Pan zawsze mile widziany.
UsuńNo i mam łzy w oczach, cieszę się, że marzenia się spełniają, może i mnie kiedyś....
OdpowiedzUsuńPowiedź mi który Twój blog jest prowadzony na bieżąco, bo nie wiem, a zajrzałabym z przyjemnością.
UsuńPięknie wyglądają Twoje rumaki. Kiedyś mi się wydawało że Lisiak jest przystojniejszy, a teraz już miałabym wątpliwości. Dżygit go dogonił w urodzie. Zyczę, żeby marzenia się spełniały dalej, nie tylko Tobie ale i Twoim czytelnikom. Może coś wyjdzie z konsekwentnego marzenia? W końcu autosugestia to technika psychologiczna, która działa. A wiara czyni cuda, jak mówi przysłowie. Jeszcze znajdzie się to miejsce wymarzone i życie...
OdpowiedzUsuńWiesz, zawsze się zastanawiam jak bardzo się zmieniły, ale codzienne ich oglądanie i brak dystansu uniemożliwia mi obiektywną ocenę.
UsuńMarzenia się na pewno spełniają, jesli tylko bardzo, bardzo się tego chce. Miara naszego chciejstwa jest miarą spełnienia!
OdpowiedzUsuńWidać, że Ty chciałas i chcesz bardzo mocno, kochasz te zwierzęta miłością czułą i ogromną. Życzę Ci, Kochana, żeby tak zostało na zawsze, żebyś była szczęśliwa i spełniona już zawsze. Buziaki!!!
Anetko, Twoje wpisy są zawsze tak czułe i piękne, że sobie często myślę - chciałabym poznać tą ciepłą Anetkę
UsuńNic prostszego - zapraszam do Domu Pod Sosnami, jak tylko będzie chwila czasu! Z prawdziwą radością powitam Cię, Kochana, w naszych skromnych progach!
UsuńSłowiańska miłość do koni. Może to ten mały pierwiastek w genach po naszych praprzodkach kiedy jeszcze nie byliśmy ludem rolniczym tylko barbarzyńskimi koczownikami podbijającymi Europe? I tak w nas zostało to przywiązanie do tych sympatycznych czworonogów.
OdpowiedzUsuńMareczku, Ty masz tyle terenu, że również powinieneś mieć koniki i jakoś mi tak do Ciebie pasują...
Usuń