Co trzy tygodnie jeździmy z Latającym do Drezna na kolejną partię chemoterapii. Szpital wybudowano w XIX wieku, na wielkim terenie, w olbrzymim parku. Drzewa od tamtego czasu urosły ogromne, populacja Drezna też się zwiększyła, a budynki z dziewiętnastego wieku postarzały. Pomiędzy stare, ceglane budowle wpychają się nowe, powierzchnia parku się zmniejsza, ale architekci starają się nadrobić i zieleń upychają gdzie się da. Nie ma jej jeszcze na ścianach, ale jest na wielu dachach. Przy poczekalni na oddziale chemoterapii jest wyjście na taki dachowy taras, stoją tam stoliczki, krzesełka parasole, otoczone ogrodem skalnym z ziołami. Pszczółki, motylki, trzmiele, a wśród nich, piękna i wielka nieznajoma. Bałam się ją fotografować, taka była ogromna i dość groźna w wyglądzie. Zdjęcia są więc dość kiepskie bo z daleka robione, ale coś widać. Na podstawie zdjęcia udało mi się ją zidentyfikować.
Ponoć rzadki gatunek w środkowej Europie, w Polsce uważany za wymarły, a tu se w środku wielkiego miasta na wysokościach spija nektar z kwiecia cząbru górskiego.
A w ogóle, natura próbuje i tu przetrwać, a ludzie całkiem się starają, by jej pomóc. Czekając na Latającego ( a to ładnych parę godzin jest ) zwiedzam okolice. I tu widać, jaki wieśniak się ze mnie zrobił, bo zamiast do muzeum czy do sklepu pójść, łażę po opłotkach, dziwnych przejściach i poznaję dzikie Drezno. Chodzę sobie nad Elbę, całkiem spory teren zalewowy jej zostawili, ale to przecież duża rzeka więc dużo terenu jej się należy do wylewania. Kaczuszki se pływają.
Łąki nadrzeczne w samym centrum miasta sobie rosną, bujne i różnorodne. W wielu miejscach pięknie się prezentuje jedna z moich ulubionych roślin, czyli krwiściąg. I siano tam robią na tych łąkach normalnie, koszą, obracają, baloty robią. Ciekawe, co za zwierzaki to siano potem jedzą?
A i ogródki działkowe udało mi się odkryć, bardzo przyjemny spory, zaciszny teren, też właściwie w środku miasta. Coś mi się wydaje, że takie tereny to spadek po dawnym DDR, ciekawe czy w byłym RFN też występują. Oaza spokoju i ciszy. No i pole obserwacji, kto, co i jak uprawia. Jakie rośliny są w modzie. Napatrzyłam się.
Chciałam jeszcze wrzucić cały rozdział z mojej ulubionej, wolno czytanej książki której fragmenty z uporem maniaka prezentuję, ale to by chyba było za dużo. Inną razą. Poza tym, skanowanie jest męczące. I operowanie starą myszą również ( nowa bezprzewodowa się zepsuła ).
Oraz złapaliśmy gumę i nawet nie wiemy gdzie. Wygląda na to, że na własnym podwórku.
A poza tym alles gut.
Trudne to pewnie jest dla Was, te wyprawy. Ważne, by przyniosły pożądany skutek. Owad przecudnej urody. rzeczywiście nie widać u nas takiego.
OdpowiedzUsuńMyślę, że na zwiedzanie muzeum lub wystawy, jest czas późną jesienią i zimą. A teraz trzeba jak najwięcej łapać słońca, powierza i napatrzeć się na cudne rośliny. Nie dziwię Ci się, że wybierasz takie miejsca.
Cierpliwości i zdrowia Wam życzę.
Zawsze lubiłam takie miejsca. Pscółka śliczna. Dzięki za życzenia.
UsuńPięknie tam. Zadrzechnia jest już obserwowana w Polsce w wielu miejscach, nawet u nas, na północy (ocieplenie klimatu). Sama jeszcze nie widziałam, ale rozglądam się uważnie, bo a nóż...
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo zdrowia, bo jak wiadomo, żeby chorować, to trzeba mieć zdrowie.
To będę się rozglądać i u nas. Bo ładny owad to jest. I z pewnością pożyteczny.
UsuńDzięki za życzenia.
Coś podobnego, to pszczoła! Groźnie wygląda, też bym się wolała trzymać z daleka. Wcale się nie dziwię zwiedzaniu dzikiego Drezna, koi, w przeciwieństwie do "cywilizowanego". Ale trzeba być naprawdę cywilizowanym, żeby zostawić rzece miejsce, szanować stare drzewa np.
OdpowiedzUsuńCo do życzeń i myśli, to z mojej strony kontynuacja.
Jak się dowiedziałam, że to pszczółka, a nie jakiś straszny szerszeń, to od razu się mniej boję. Była śliczna.
UsuńTo ja wdzięcznie przyjmuję i przekazuję.
Taka pszczoła, nigdy nie widziałam. Poczytałam i to jest fioletowa pszczoła. I ona szczęście przynosi, bo tak napisali na forum pszczelarskim, cytuję: Jak ci się osiedli nasza zdrzechnia, to wal spokojnie do kolektury, fart ci sprzyja podobny jak kilo baniek w lotto :)
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się.
Bardzo fajnie, niech Latającemu przyniesie zdrowie, ta pscółka.
UsuńMiałam negatywne pojęcie o ogródkach działkowych, teraz chyba to się trochę u mnie zmienia. A chodzenie po krzkach rozumiem. Czasami trzeba do muzeum, czasami w krzaki :)
OdpowiedzUsuńMoce dla Latającego.
Jako dziecko miałam mieszane uczucia. Jeść owoce z drzew i krzaków - to było fajne. Ganiać po całym wielkim terenie ogródków - wspaniałe! Ale plewić grządki - nieee. Pomagać Mamie robić przetwory w straszliwych ilościach a potem musieć je jeść - katorga. Teraz mam własny ogród nie będący działką i się w nim spełniam. I przetwory robię jakie chcę i jem je z przyjemnością.
UsuńChodzenie po krzakach lubię od zawsze.
Moce przekażę.
Owad groźnie wyglądający nawet bardzo groźnie...czasami należy w krzaki. Zwłaszcza że ładne. Uściski dla Latającego.
OdpowiedzUsuńW krzakach bywa przyjemnie.
UsuńLatającego uściskam.
Wszystkie Niemce tak mają Agniecha, że szanują zieleń ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz byłam w RFN w 1988, w Hamm, w dość sporej miejscowości która powstała z kilku osad górniczych. Tam wszędzie była dzika zieleń, jeżynowe zarośla rosły kilkanaście metrów za wieżowcami.
Widziałam co prawda ludziów wyrywających trawkę spomiędzy chodnikowych płyt.
Jednakoż Maksymilianpark, który powstał na terenie po kopalnianym, był podzielony na tereny wyklombowane, rekreacyjne i na "dzicz" i było to prawie 40 lat temu. I tak jest tam w dalszym ciągu.
A "czarną pszczołę" pokazywali na fejsie chyba z rok temu informując że pokazała się w Polsce, a bardzo rzadka i pożyteczna i aby jej nie robić krzywdy.
Dużo mocy dla Latajacego i dla Cię
W Dresden też jest taki park. Niesamowity. Wielki. Tajemniczy. Leśny. Da się. Nie kosić. Nie przycinać. Ale i pielęgnować z głową. I NIE ŚMIECIĆ.
UsuńMoce biorę.:-)
Aleś wypatrzyła, kolor jak u żuka normalnie!
OdpowiedzUsuńChemia to niewesoło, ale jeśli pomaga, a Ty przy okazji odkrywasz takie rzeczy, to chyba nie najgorzej.
Trzymam kciuki:-)
Kolor rzeczywiście piękny. A chemia ma pomóc, i tak będzie.
UsuńCudnosci pszczolka, nie mialam pojecia, ze takie istnieja, ale ja ponoc generalnie nie mam pojecia wiec wszystko w normie:))))))))))))) A ja dwa dni temu krzyczalam na pszczolki w moim mini-ogrodku, bo nic tylko szaleja dookola i nie dosc, ze robia szum w uszach to ciagle zapylaja mi nowe kwiecie na pomidorach i innych takich. A ja juz nie mam pojecia co wytwarzac z tego co mam. No to wydarlam paszcze, ze niech sobie ida gdzies indziej uprawiac swoje czary-mary.
OdpowiedzUsuńAle Wspanialy ktory to slyszal pogrozil mi paluszkiem mowiac "nu nu nu pszczolki to nasze przyjaciolki i nie krzycz tylko badz wdzieczna". I teraz sie kajam przy kolejnych sloikach, szuszonkach, mrozonkach itp.
Ale jak juz ostatni sloik dnia zakrecony to patrze i radosc mnie rozpiera. Jak zakrece ostatni tego sezonu to pewnie pekne z dumy i radosci.
Najlepszego dla Latajacego!!!
Kobieto bez pojęcia. Bądź miła dla pscółek. Jak je załatwimy, to umrzemy z głodu. Słuchaj się więc Wspaniałego.
UsuńMy zrobili mus z papierówek oraz zamrozili fasolkę szparagową. Oraz zjedli tyle bobu, że omalże nie pękli. A najpierw wyrwali, zebrali, oberwali wyłuskali, gotowali, blanszowali, kroili itp, itd,... Też się zmęczyliśmy. Ale masz rację. Satysfakcja jest.
Szanuj zieleń boś nie jeleń, tak mi się przypomniało.
OdpowiedzUsuńZdrowia dla Latajacego,przede wszystkim, a jak juz tam jesteś i czekasz tak dlugo, to jest okazja do wszelkich obserwacji.
Jest miejsce i na zielen uformowaną, ale i na dzicz rownież.Tam mieszkam na wsi i widzę w wielu miejscach brak zadęcia,normalne ogrodki kwietne, drogi obsadzone drzewami, krzewami, w miejskich parkach tez fajnie.Sa i miwjsca zapuszczone, dzicz i rosnie co chce i jak chce.
Zimą będę tam siedzieć w poczekalni i czytać książkę. W maseczce, jak teraz. I również dlatego wolę łazić po dworze.
UsuńJasne, a zimą też cieple ciuchy i spacerek, zawsze to dobrze robi na myśli.
UsuńSa ogrodki dzialkowe, są😀
OdpowiedzUsuńCiekawe, gdzie ich nie ma. I skąd się wzięły, jako koncept.
UsuńPszczolka śliczna jest :) trochę nie z tego świata, taka elegancka i wystrojona wieczorowo...Xylo - ładna konotacja. A dla utrudzonych chorowaniem życzenia zdrowia i wytrwałości, dobre życzliwe myśli.
OdpowiedzUsuńXylo to chyba drewno po grecku. A ona drzewną pszczółką jest, bo w drewnie martwym korytarze drąży.
UsuńDzięki za życzenia.
Wytrzymalosci i duuzo zdrowia dla Latajacego, a dla Ciebie - oczu napatrzenia na takie ladne krzaki i owady. Raz kiedys-kiedys widzialam takie cos i uciekalam gdzie pieprz rosnie oczywiscie. Pewnie pa pscolka patrzyla za mna i sie pukala w globus....Najpiekniejsze ogrody dzialkowe widzialam w Szwecji.
OdpowiedzUsuńW Szwecji podobało mi się, że nie był płotów, płotków wszędzie.
UsuńDzięki.
U mnie w calej wsi moze jest 3 albo piec ogrodzen i to wszystko. Tez mi sie podoba, ze ludzie sie nie odgradzaja.
UsuńA tutaj popularne są ogrodzenia z elementów betonowych. Straszliwe.
UsuńMam tak jak Ty Agniecho, że ciągnie mnie tylko do zielonego i dzikiego, do miejsca cichego najlepiej od ludzi oddalonego. Miasto źle na mnie działa. I jak się da, to unikam dusznych poczekalni ot, choćby dla maleńkiej ławeczki na zewnątrz, byleby na świeżym powietrzu.
OdpowiedzUsuńA jaka ulga jak już człowiek w końcu do siebie wraca. Inny świat!
Pozdrawiam serdecznie Was oboje. I ściskam kciuki by było dobrze!*
Inny świat, rzeczywiście.
UsuńDzięki.
Zadrzechnię już lata temu widziałam w Dolinie.
OdpowiedzUsuńFajne te wycieczki, choć powody mogłyby być tylko turystyczne. Niech zatem będą heilsam!
Drezno pierwszy raz odwiedziłam jako dwunastolatka, w czasach socjalizmu kwitnącego. Spędziłam tam miesiąc i zdążyłam zakochać się w mieście, parkach i muzeach. Poznałam też pewną Katrin, z którą korespondowałyśmy do upadku muru berlińskiego. Uwielbiam mieszkać na wsi, ale miasta lubię, nawet te kilkumilionowe.
Do miasta mogę tylko na krótko. Chociaż, trzeba by kiedyś się wybrać tylko turystycznie, to by się okazało, jak jest naprawdę. Bo w pośpiechu coś załatwiać i uciekać to jest raczej kiepskie niezależnie od wielkości.
UsuńAgniecho, najlepszości zdrowotnej dla Was obojga !
OdpowiedzUsuńKrwiściągi też bardzo lubię i cieszę się, że one lubią moją łąkę.
Za pszczółką zacznę się rozglądać :)).
Rabarbara
No widzisz, a u mnie one nie chcą się rozgościć. Dwa razy już siałam, i nic. W tym roku będzie trzecia próba. Zebrałam nasiona z tych nad Elbą.
UsuńDzięki!
A bo wiesz, ja nie siałam tylko tak o tej porze (właśnie kwitną) powykopywałam na różnych łąkach w okolicy, powsadzałam i rosną. Spróbuj tak, może się uda.
UsuńTak samo sprowadziłam sobie z rowów krwawnice i z innych łąk kozłka lekarskiego (tego na własną chyba zgubę, bo sieje się jak szalony, będę miała plantację), też bardzo ładny jest i lubię jego zapach.
Rabarbara
Już widzę siebie, tam nad tą Elbą, w środku miasta jednak, pomiędzy rowerzystami, biegaczami, ludziami z pieskami, jak wykopuję z ziemi niemieckiej te krwiściągi i je targam do samochodu. Z tą kulawą nogą. Daleko to jest.
UsuńKozłek ma dla mnie woń dwuznaczną. Ładno-brzydką. Natomiast korzonki pachną ślicznie.
A, tak, pachnie specyficznie :).
UsuńW Twojej okolicy izerskiej nie ma na łąkach krwiściągów ? Pytam, bo mnie ciekawi co te rośliny lubią a co nie :).
A porcelany w Dreżnie nie oglądasz ?
Rabarbara
Nie zauważyłam krwiściągu w okolicy. Może im za górsko?
UsuńHym... mła ostatnio nie zachwyca się owadami. ;-) Nie doczytałam czy ona zarzechnia ma żądło i jad, na wszelki wypadek nie prowokuj. W dawnym RFN ordnung większy ale teraz udziczają. Latającemu zdrowia nieustająco, bo leczenie upierdliwe i lekko nie ma z tymi jazdami i siedzeniem pod kroplówą. Jak to mówi mój Tatuś, ex pacjent nowotworowy - "Jakby było mało że choroba sama w sobie paskudna to jeszcze musisz tych lekarzy ciągle oglądać".
OdpowiedzUsuńZ dużym szacunkiem do pani zadrzechni podchodziłam. Żądło pewnie ma, ale sprawdzać nie zamierzam.
UsuńA Latający na lekarzy nie narzeka. Zawsze se pogawędki ucinają i miło czas spędzają. Natomiast ze skutków ubocznych chemii mniej jest zadowolony. Zwłaszcza że ostatnio mu na zmysł smaku padło i wszystko nie smakuje. A to smakosz i hedonista i co teraz? Dziecko ośmioletnie z rodziny mu rzekło, to wykorzystaj czas i odżywiaj się zdrowo. Jak spytali by wyjaśniła, o co jej chodzi, to wytłumaczyła. Zdrowa żywność jest niesmaczna, no to teraz jak wszystko jest niesmaczne, odżywiaj się zdrowo, i tak nie zauważysz różnicy a korzyść będzie dla organizmu.
Ciepłe myśli dla Was
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńCząber znam z kuchni, to jakaś przyprawa w saszetce. ;)
OdpowiedzUsuńTo jak mleko - taki biały płyn w kartoniku lub w butelce.;-)
UsuńNastępną razą skocz do Galerii Drezdeńskiej, o ile jeszcze nie byłaś. Całkiem swojsko wyglądają ichnie łączki. Jak w domu. No i zdrowi bądźcie.
OdpowiedzUsuńNie byłam. Znam z albumów o sztuce. Jak przyjdą chłodne pogody, to może będzie dobry pomysł.
UsuńW sprawie zdrowia, staramy się. Ale sama wiesz, jak jest. Ty się starasz, a jakaś Twoja część ma to gdzieś i się psuje zupełnie w niewłaściwym momencie...
Agniecho, ja po prośbie.......
OdpowiedzUsuńOtóż proszę o przepis dokładny! (bezczelna jestem...) jak robisz te marmoladki-cukierki pigwowe. Myślałam, że gdziesiś pisałaś ale nie mogę trafić a pigwy mi lecą z drzewek...... Coś tam zrobie zwykłego ale te marmoladki tak jakoś jawią się pociągająco ;)).
U mnie też przymrozki i szrony i cóż, "jesień, jesień już.."
Rabarbara
Napisz do mnie maila - mój jest w profilu, to Ci podam przepis z przyjemnością.
Usuń