Czytam sobie ku zbudowaniu książkę Karela Čapka " Rok ogrodnika" i śmieję się właściwie bez przerwy. Ogrodowanie to według niego jakiś rodzaj szaleństwa czy innego uzależnienia. Trudno mi się z tym nie zgodzić. I nie będę tu przepisywać czy skanować połowy książeczki, chociaż nie jest duża. Popatrzcie sobie tylko i przeczytajcie, jak wygląda ogrodnik.
No to ja tyle się różnię, że nie używam fajki, a petów też już w zębach nie trzymam. Zdrowo żyję. Chociaż zastanawiam się dość często, po co ogrodniczce szyja - skoro tylko boli. Usunęłabym.
Pokażę Wam, co się zmieniło u nas na ogródku. Po ziemniakach (kiepskich) nastąpiła endywia ( całkiem, całkiem ), po bobie i grochu daliśmy grządkę "no dig', i miała se odpoczywać do wiosny, ale jednakowoż wykorzystałam ją jesiennie, i mamy teraz świeżą sałatę różnych odmian. Po czosnku i burakach też wykonaliśmy większy zagon "no dig" z trzyletniego końskiego obornika, przeżutego jeszcze dodatkowo przez dżdżownice kalifornijskie. Na to przyjdzie słoma ( o jak mi się nie chce, ale mus ).
Wyrosła też nowa rzodkiewka ( chrup, chrup), a ku memu zdziwieniu wciąż jeszcze rosną i dojrzewają pojedyncze truskawki ( mniam, cmok, chlup - to dźwięki szczęśliwego najedzonego truskawką ślimaka bez domu).
Pomidory ciągle dają czadu w szklarni, choć ich kres się zbliża. W końcu trzeba będzie to wszystko powyrywać i obsiać szklarnie roszponką i innym zimowym zielskiem. Ale jeszcze nie teraz.
W deszczu, zimnie i na wietrze dogorywają różne kwiatki. To już chyba będzie ostatni bukiet jesiennych kwiatów. Może jeszcze jakiś z liści czy gałęzi się uzbiera.
SA wiesz, że czytałam (choć może bardziej męczyłam straszliwie) "Zahradníkův rok" w oryginale. I o Daszeńce opowieść. Lubię Čapka, a nawet obu Čapków.
OdpowiedzUsuńBukiet śliczny. U mnie fiolety na stole.
Ogrodu Ci zazdroszczę i szklarni, i kompostu końskiego. Mój owczy został w Dolinie, tu jeszcze się nie "dorobiłam".
My raczymy się reunkiem bogów. Z Burgundii.
Pozdrawiamy!
Tyle błędów. Trunek przedni, jak widać.
Usuń"Kiedy w październiku trunki przednie piją, to w roku następnym lepiej jeszcze żyją." Mówi stare polskie przysłowie. I tego się będziemy trzymać.
UsuńWcale się nie dziwię wesołości po opisie i rysunku ogrodnika. Urodziwe pomidorki, aż nabrałam ochoty na sałatkę, wisienka na torcie w postaci bukietu bardzo słoneczna i optymistyczna.
OdpowiedzUsuńAch, sałatka z pomidorów. Co prawda pogoda taka, że raczej sos pomidorowy z dużą ilością czosnku i ze spagetti pasuje bardziej. Ciekawe, że gdy robi się zimno, człowiek ma mniejszą ochotę na surowizny.
UsuńJakie macie piekne pomidorki! Czy zrywasz takie zielonawe, wkladasz do papierowej torby i siup do szuflady kredensu? Podobno do grudnia wytrzymuja. uwielbiam pomidory i mogabym jesc w kolko. ladne te zagonki :) ksiazki nie znam.
OdpowiedzUsuńZ zielonych pomidorów zawsze robiłam chutney. W tym roku nie wiem czy ugotuję, bo chyba za mało tych zielonych. To może zastosuję Twój patent.
UsuńTo nie moj patent, tylko kobiety, ktore jest szalona na punkcie pomidorow, hoduje wiele odmian, z nasion wlasnych, plus samosiejki. W grudniu pokazuje ostatnie pomidory, czerwone i do jedzenia, z kredensu. Nie sprawdzalam, b o nie mam ani krzaczkow, ani niedojrzalych pomidorow z pewnego zrodla.
UsuńJa przeprowadzę tski eksperyment, bo mam na krzaczkach sporo zielonych,aż żal zostawiać, jutro zbiorę i schowam do kartonika, przekladajac papierem.
UsuńBabcia przechowywala tylko jablka i gruszki w ten sposob i zimą bylo pysznie.
A ja może bym i spróbowała, tylko się muszę zastanowić, gdzie je trzymać. Bo rozumiem, że niekoniecznie w kredensie. Ale gdzie? I w jakiej temperaturze? Opakowana!
UsuńZ czasów dzieciństwa pamiętam grudniowe pomidory z własnej działeczki. Mama takie ostatnie, zielone wkładała między gazety lub hmm... owijała szarym papierem toaletowym i w pudełku po butach dojrzewały sobie stojąc pod sufitem na kuchennej szafce. Pozdrawiam, stała podczytywaczka- Marzena
UsuńJak fajnie odkryć nową osobę czytającą. Coraz więcej patentów do przetestowania. Mam pudełko, mam szafkę, mam sufit. Zobaczymy, czy będą pomidory w grudniu.
UsuńPozdrawiam!
Dzień dobry. Te grządki z warzywami wyglądają bardzo, a bardzo zdrowo, pysznie, obficie. Jakby ani myszów drapieżnych ani tych miękkich paskud nie widziały - czego życzę. Za Čapkiem zatęskniłam, zaraz zacznę przekopywać zbiory, bo zdaje się że coś tam mam. Fabrykę absolutu na pewno, ostatni nabyty Čapek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA mnie Čapek był absolutnie nieznany, chociaż kojarzę opowieści Daszeńki w formie serialu dla dzieci. Trzeba będzie kiedyś nadrobić zaległości.
UsuńA jeżeli chodzi o paskudy najróżniejsze, to chyba trzeba przejść od słów do czynów i zaakceptować, że to właśnie jest ta wszechpożądana bioróżnorodność. Norniki, karczowniki, bielinki, ślimaki, i inne chrząszcze i chrabąszcze. Nie tylko człowiek i marchewka.
Podobno, jeśli się sieje na permakulturze nie w rządkach, a w radosnym misz-maszu nasion warzyw, ziół i kwiatów (aksamitka, nagietek np.) to te bioróżnorodne cholery nie tak łatwo trafiają na ulubiony żer. Podobno, bo nie mam jak sprawdzić.A chętnie bym sprawdziła. Trudno, będę się pocieszać Čapkiem. 😀
UsuńNie chciałoby mi się szukać warzyw w radosnym misz-maszu. Ale mam pełno kwiatków właśnie tych pomiędzy rzędami, i staram się zapewniać roślinom odpowiednie sąsiedztwo.
UsuńGdy patrze na Twój ogród warzywny, to bardzo wiele jeszcze przede mną. przed nami. Układamy sami, z różnym skutkiem. Teraz od początku. Układaliśmy kilka razy, ten nasz ogród. Zwłaszcza warzywniak. Zazdroszczę szklarni i kompostu końskiego))) nieustająco.
OdpowiedzUsuńOgród warzywny to w naszym obejściu omalże jedyny kawał gruntu, który został w miarę przemyślany. Reszta to zastane drzewa i krzaki, oraz radosna twórczość planistyczna bez ładu i składu. Tu drzewko, tu krzaczek, tu bylina. I jeszcze jedna. I następna. Bez końca. Ale coś się buduje, może gdzieś tam jest jakaś koncepcja, której jeszcze nie widzimy.
UsuńNie zazdrość. Po co.
A szklarnia została kupiona w markecie budowlanym.
pozytywnie zazdroszcze :) i my kupowaliśmy już markecie szklarnie i sami stawialiśmy i ...wszystko psu na budę. Musimy postawić konkretna porządna i w innym miejscu, żeby nie zwiało.
UsuńNaszą zwiewało parę razy konkretnie. Aż w końcu pomyśleliśmy i postawiliśmy fundament i daliśmy różne dodatkowe zabezpieczenia własnego pomysłu. I już nie próbuje odlatywać do ciepłych krajów. :-D
UsuńOgrodnik jest zazwyczaj zakończony zadkiem" hmmmm to podobnie jak niejeden...polityk ;)Takie skojarzenie mi się nasunęło w świetle tego co się ostatnio wyprawia.
OdpowiedzUsuńNa mnie też pomidorki zrobiły duże wrażenie :)
Bukiet niezwykle energetyczny, wydawałoby się że słoneczniki już dawno powinny przekwitnąć, te pełne bardzo lubię. Kiedyś bardzo dawno suszyłam słoneczniki do suchych bukietów, płatki dość długo trzymały kolor.
A co ty zadek obrażasz? On przynajmniej nawóz naturalny produkuje, który zwłaszcza ogrodnikowi się przydaje, a taki polityk ( pomijając liczne na szczęście wyjątki ), to co on produkuje, ja się pytam? Niesprawiedliwość, nienawiść, nierówność, kłamstwo, frustrację, konflikt. Wyliczać można dalej, ale po co?
UsuńCzyż nie lepiej zapatrzeć się złoto-brązowe oko słonecznika?
Zadek produkuje nawóz jednakoż nie ma w tym myśli, a to bezmyślni politycy nam się ostatnio rozmnażają i to w zastraszającym tempie i dlatego mi się nasuneło takie porównanie.
UsuńCo do słoneczników, to były takie moje eksperymenty sprzed kilkudziesięciu lat.
Opis ogrodnika wprowadzil mnie w glupawke smiechu:)) W porownaniu z Twoim ogrodem to ja bede miala ogrodeczek, taki w skrzyniach zeby sie wlasnie nie schylac:))
OdpowiedzUsuńJesienny bukiet piekny.
Mnie wprowadził też.
UsuńI smacznie i pięknie, trwam w zachwycie.
OdpowiedzUsuńPokazuję ładne kawałki, że się wyrażę szumnie, ku pokrzepieniu serc. Brzydoty i tak jest dość, więc jej pokazywać nie zamierzam.
UsuńZazdraszczam Ci tych pomidorków prosto z krzaczka, ale postać ogrodnika mnie przeraża. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzeraża? Mnie tam śmieszy.
UsuńWspaniale prezentuje się Twój ogród warzywny! Pomidory też. Moje też się udały, mimo, że rosły bez szklarni. Zielone pomidory zerwałam, wkładam do szuflady, normalnie w kuchni, z dojrzałym bananem. I czerwienieją, można jeść. Chociaż kilka dni na pewno trzeba poczekać, a nawet dłużej.
OdpowiedzUsuńPoczekam na pomidory, czemu nie.
UsuńOgrodowi przekaże komplementy, a dodam tu, że Twój ogród jest dla mnie źródłem wielu inspiracji.
Już napisałaś, że pokazujesz te ładne kawałki, ale i tak podziwiam całość.
OdpowiedzUsuńOgrodnik zabawny, a bukiet piękny; te żółte liście to kokorycz?
Eee, nie widziałaś całości, bo nigdy nie pokazałam.
UsuńŻółte liście to rzeczywiście kokorycz.
Eeee, Agniecha; takie miejsce (gospodarstwo? posiadłość?) to od groma roboty, tak że powtórzę - podziwiam całość.
UsuńDobrzy ludzie, czytacze moi ulubieni, mam czasami wrażenie, że podczas moderacji blogger potrafi zeżreć jakiś komentarz. Bo skoro przed chwilą było 27, a w poczekalni czekały 4, ja te 4 publikuję, i razem wychodzi 30, to jeden znikł. Tak mi mówi matematyka.
OdpowiedzUsuńWiedzcie więc, że to nie ja dokonuję cenzury, tylko blogger się wygłupia.