Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

środa, 11 lutego 2015

Słoninka dla sikorek.

Powiesiłam ją, na druciku, na drzewku czeremchy przed naszym domem, żeby mieć ładne widoki ptasząt w zamian za to moje bezinteresowne dobre serce.

Na początku zainteresował się pies. Łaził pod tym drzewem, przymierzał się  z prawej, z lewej. Na ławeczkę nawet się wspiął, ale mimo wszystko było za wysoko. Cóż. Codziennie jednak pies chodzi i sprawdza, bo raz już słoninka spadła.

Za jakiś czas pojawiły się sikorki. Trochę im zajęło czasu przekonanie się, że to białe, kołyszące się na wietrze coś, jest jak najbardziej jadalne. Potem to już było regularne oblężenie, kolejka z zapisami, bitwy, kłótnie i przeganianie.




Po sikorkach przyleciały sójki i sroki. Niestety, za duże, za niezgrabne, za ciężkie. Odlatywały po kolejnych nieudanych próbach rozczarowane, skrzecząc.

A potem pojawił się on. Wytrwały, zacięty, wygimnastykowany akrobata. Próbował długo.








31 komentarzy:

  1. Jakie sroki? Przecie to najprawdziwszy dzieciol. Gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież piszę, że srokom się NIE udało. Mnie natomiast nie udało się im zrobić zdjęcia podczas bezskutecznej gimnastyki.

      Usuń
    2. No chyba ze tak. Ale piszesz o srokach, a pokazujesz dzieciola, to co ja mam myslec? :)))

      Usuń
    3. Że nie umiem się precyzyjnie wyrażać w piśmie? :-)

      Usuń
    4. Też mamy dzięcioła na słoninie, bardzo agresywny osobnik, zrobił sobie wyłączność, przegonił sikory, boje się o konie.

      Usuń
    5. Myślisz, że może zrobić dziury w koniach? To może je odrobacz, nie będzie miał czego szukać.:-D

      Usuń
    6. Odrobaczałem. Natomiast u Dylanki walczę póki co z jakąś grzybicą, nie jest źle, ale jestem pewien że to sprawka dzięcioła, on, jak wiadomo, w lesie mieszka, a tam przecież grzyby są.

      Usuń
  2. Pies pewnie zaluje, ze nie ma skrzydel ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja raz powiesiłam... koty sąsiadkowe zżarły i tyle;))))

    OdpowiedzUsuń
  4. I czeka na tę resztkę obrobioną dziobami, która kiedyś przecież też spadnie. Moje zawsze przechodząc obok miejsca ze słoninką na płocie zezują czy to już :) Fajne zdjęcia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! I chyba nawet nie widać, że robione przez niezbyt czyste szyby okienne.

      Usuń
  5. U mnie sikory też dokazywały, ale jakieś wybredne, bo jak lekko podeschła, ale- sprawdzałam!- na tyle miękka, żeby ją podziubać, nie ruszają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie znowu sikory świnią strasznie na całym tarasie, bo oprócz tej słoninki wysypałam mieszankę ziarna na stół. Ziarnożercy jakoś nie przylatują, natomiast sikory wybierają tylko słonecznik a resztę odrzucają z obrzydzeniem.

      Usuń
  6. Teraz już wiem, dlaczego do mnie nie przylatują. Podkupiłaś je słoninką ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięcioł u mnie też rządził w karmniku. Przepędzał wszystkie ptaszki i jadł, jadł i jadł. Jak mu wysypiesz ziarna słonecznika lub zwykłe płatki owsiane to będziesz miała codziennie spektakl. Warto. W Kaczorówce godzinami mogłam patrzeć na karmnik. A sójki to płatki wynosiły sobie na daszek altany. Przyłapałam na gorącym uczynku.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja zawsze chciałam mieć takie niebieskie piórko sójki:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawdziwe wyzwanie dla niektórych ta słoninka. Nieźle się musiały nagimnastykować :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie wygląda to mniej więcej podobnie. Z tym, że nie ma srok, a sójki rzadko. Do miast się wyniosły chyba. Albo do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój dzięcioł ( no dobra, wcale nie mój ) wisiał dziś zaczepiony pazurami głównie za słoninę, głową w dół, widać był, jak ona słonina się rozciąga. Niestety, odleciał zanim spadł. Może jutro...Może uda mi się zaobserwować jak się urywa i spada. I czy ma wtedy bardzo głupią minę.

      Usuń
  11. Dzięcioł da radę, to cwaniak! U mnie przylatuje jeszcze dzięciołek, czyli dzięcioł mały. Ale u mnie soninka zwykle krótko wisi, pomimo wszelkich moich wybiegów. Bo moja soninka bardzo smakuje kunom. Skubane potrafią ją porwać i z najcieńszej gałązki i z dłuuugiego drutu. Nie ma na nie siły, dlatego stosuję słonecznik i pyzy z nasionami bo te kunom nie smakują. Bardzo spodobał się mi opcja wydziobywania koniom dziur przez dzięcioły... pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny leśniczy Jarku, w ogóle to chciałabym Ci powiedzieć, że czytam każdy wpis u Ciebie, tylko że zginęło mi hasło, więc nie mogę się zalogować i zostawiać komentarzy. Pozdrawiam też.

      Usuń
    2. co tam hasło, najważniejsze, że jesteś i wpadasz do pszczewskiej leśniczówki, możesz nawet w siodle i z kopytami. Też z zamiłowaniem czytam opowieści o konikach i życiu farmerskim. Jakby co to mój blog znajdziesz także na stronie www.bloglesniczego.erys.pl i tam bez problemów można komentować. Pozdrawiam najmilej! Jarek

      Usuń
  12. Kiedyś wywieszałem, a nawet z Wachmistrzowicem zmajstrowaliśmy karmnik... po to, by się przekonać, że zrobiliśmy stołówkę dla naszych własnych kotów, które okazały swą morderczą mordę...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Do mnie Pan Dzięcioł codziennie zagląda. Ale żarcie sikorek i wróbli zostawia w spokoju. Ma tyle roboty na mojej wierzbie, że się nie wyrabia biedak ;) Raz się tylko skusił jak wywiesiłam... orzechy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zimowe podglądanie ptaków to ardzo wdzięczne zajęcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza kiedy można to robić nie wstając z fotela.:-)

      Usuń