Dochodzę do wniosku, że tak niesystematyczne i leniwe osoby jak ja nie powinny prowadzić bloga. Ale nie rozwodząc się za bardzo nad własnymi niedoskonałościami przejdę natychmiast do rzeczy, rozpoczęliśmy lonżowanie, Pan Andrzej uczy nas i konie jednocześnie i o ile wcześniej robiłam wszystko sama, to teraz ze względu na Lisiaka i jego dominujący charakter bez pomocy się nie obejdzie, a ja jeszcze wpadłam na pomysł pierwszego dosiadu, oczywiście to dopiero za kilka ładnych miesięcy (prawie rok), ale już się nie mogę doczekać, ale wszystko po kolei. Konie mi uciekają z pastwiska i chcą do stajni, wyobrażacie to sobie przerywają sprężyny i czekają pod furtką aby je wpuścić, a dzieje się tak ze względu na niewyobrażalne ilości końskich much jakie są w tym roku, nie mam pomysłu jak temu zaradzić...
koty już puszczamy na podwórze, suka je nosi w pysku, a one ja traktują jak hmmm... chyba ciotkę, którą bardzo kochają, pozwala im na wszystko, rozpieszcza je strasznie, co zresztą będzie widać na zdjęciach. Nasz nauczyciel powiedział, że Lisiak jest niesforny, a Dżygit leniwy, ale ogólnie rzecz ujmując jak na pierwszy raz, to było całkiem nieźle.
 |
Lisiakowi po ok. pięciu okrążeniach się znudziło i uciekł |
 |
trzeba mu było założyć wędzidło niestety |
Teraz co do nas, to mnóstwo pracy, przetwory, odwiedziny, zamieszanie z tą naszą zwierzęcą bandą, zmieniłam kolor włosów na ciemny, to dodaję gdybyście mnie nie rozpoznawali na zdjęciach. Zaraz do wszystkich końskich znajomych zajrzę na blogi, może coś znajdę na muchy, jak sobie z nimi radzicie? bo ja nie wiem co zrobić, zresztą komary wieczorem też dają im w kość zwłaszcza Dżygitowi.