I czy zawsze musi być treść?
Mogłabym, a czemu nie, wytworzyć post minimalistyczny bez tytułu, bez treści i bez zdjęć, ale właściwie takie posty to wykonuję co dzień, jeno nie publikuję bo po co.
Także tego. Wiosny nie ma, śnieg pada jak wściekły.
W ogrodzie przerwa bo przecież nie będę siać i sadzić w białe.
Poza tym, wymyśliłam podwyższone grządki anty-nornikowo-karczownikowe, gęstą siatką obite od dołu, ale nie dość, że trzeba je wykonać, to jeszcze poustawiać w ogródku we właściwych miejscach. Ziemią wypełni pracownik, no ale też nie w czasie zimy. Więc wszystko się odwleka. A warstwa błota pod śniegiem grubieje, mięknie, mlaszcze i próbuje wchłonąć wszystko, co powyżej.
A już było tak miło i wiosennie.
I tu dochodzimy do sedna, czyli jednej osobie na literę R. obiecanego wpisu ze słitfociami źrebaczków.
Nie ma tych zdjęć tyle, ile by się chciało, zresztą, jak zwykle, w najlepszych momentach i tak nie ma się przy sobie ani aparatu, ani telefonu, tylko brudne łapy.
Więc, po bardzo smutnym falstarcie ( Dirce się urodziło i odeszło od razu. Poród z łożyskiem przodującym, według weta nie było szans, nawet gdybyśmy byli w pobliżu.), mamy tegoroczny przychówek już w całości. Pięknej, małej, zadziornej, spokojnej, różnorodnej, i w ogóle, dwuosobowej. Dwukonnej?
 |
Proszę bardzo, oto Oczar. Powiedzmy, że w pierwszej godzinie życia. Urodzony, jak to zwykle na tym pastwisku, i o tej porze roku, w asyście stada saren oraz grupy żurawi trąbiących powitalne fanfary. |
 |
A tu proszę bardzo, coś, co jeszcze parę minut wcześniej było integralną częścią syna Oczara, ale i matki Ożanki. Takie słitfocie wysyłam ostatnimi laty do weta z zawsze tym samym pytaniem; "Wszystko wyszło czy może jednak coś zostało?" Do czegoś praktycznego się ta nowoczesna technika też przydaje. |
 |
Oczar, w zaciszu stajni, zasysa jak stary syfon. Ten karton na balocie to sypialnia naszej koty. |
 |
A tutaj słodko sobie leży w ściółce pomiędzy gównami ( a trzeba było wyfotoszopować ), eksponując urodziwe ( nieczerwone - Hana, popatrz !), rozczulające kolanka, uszka do schrupania oraz pyszczek do całowania. |
 |
Zdobywca świata. |
A po półtora tygodniu, w śniegu i błocie za stajnią Muszelka powiła Murawę.
 |
Jako że pogoda była równie fatalna jak dziś, a na dodatek Kuklik próbował ukraść dziecko Muszelce, zaprowadziliśmy panie do stajni, gdzie w cieple, na suchej słomie, dziecię mogło w spokoju wytworzyć więź z matką. I z człowiekiem ( podstępna ja ). |
 |
Następna słitfocia dla weta. |
 |
Rozczulające kopytka, a futerko już prawie suche. |
 |
Dzień później - proszę, jakie sprawne, rezolutne stworzenie. |
 |
Macierzyństwo. |
I zaczęło się nowe życie.
 |
"Pędzę jak wiatr, nikt mnie nie dogoni!" |
 |
"To co, bawimy się?" "Jestem jeszcze za mała." |
 |
"A może jednak? Dlaczego tak dziwnie stoisz?" "Nie widzisz, że wydalam? Nie wiesz, że strasznie to trudne?" "No tak, zapomniałem, że jesteś dwudniowa. Nic nie wiesz, nic nie potrafisz, świata nie znasz. Nie to co ja." |
 |
"Proszę pani, czy Murawa może się ze mną pobawić?" "Nie! Odejdź, a chyżo." |
I tak to się kręci. Co chwila coś nowego.
Strasznie się śmiałam, gdy Murawa zapoznawała się z naszą kotą w stajni.