Moja siostra po przeczytaniu mojego bloga powiedziała mi, że to właściwie taki mój pamiętnik i chyba ma rację, a że dziennik zawsze chciałam prowadzić, to niech będzie i tak, a skoro tak, to musi być o mojej największej pasji i namiętności, czyli o rzeczy bez, której nie wyobrażam sobie życia. Dosyć późno nauczyłam się płynnie czytać, ale za to jak już osiągnęłam tą cudowną umiejętność, to stała się ona moją pasją, moim drugim światem, w którym zawsze gdy tylko mogłam chowałam się całkowicie, wyczytywałam książki może niekoniecznie z programu szkolnego, ale takie o których moi rówieśnicy nie mieli pojęcia, że w ogóle istnieją, a niektórym chyba tak zostało do dziś. Blog założyłam głównie po to aby rozpowszechnić miłość do koników polskich, ale konie to przede wszystkim codzienna praca i nie zawsze dzieje się coś ciekawego co chciałabym opisać, tak więc zacznę chyba pisać o innych rzeczach z mojego życia, choć konie będą zawsze na pierwszym miejscu, ale... nie zawsze.
Mam tak jak chyba wielu czytaczy, że jak mnie zachwyci jedna książka danego autora, to zaraz wyszukuję wszystko co napisał, tak też było z Zafonem, hiszpańskim pisarzem, który mnie porwał bez pamięci. Moja przygoda z tym autorem rozpoczęła się od "Cienia wiatru", później był "Więzień nieba", "Gra anioła" i "Marina", chyba Asia (Lejka?) wspomniała, że nie wszystkie książki ją porwały z takim samym natężeniem, byłam przyznam ciekawa jak to będzie ze mną i muszę się przyznać, że było podobnie, sięgnęłam po "Pałac północy" i troszkę się rozczarowałam. Tak więc na razie dam sobie spokój z Zafonem, aby nie psuć sobie "smaka" i poczekam na coś nowego, a że pisarz niestary, to może i nawet i się doczekam.
Pierwsze trzy, to właściwie trylogia, łączą je bohaterowie, ale i magiczne miejsce - cmentarz zapomnianych książek, fabuły nie będę opisywać, bo tą można znaleźć w internecie zapewne, a i nie chciałabym zepsuć zabawy osobą, które być może sięgną po nią, natomiast skupię się na moich odczuciach i wrażeniach. Książki te są powieściami, ale zwłaszcza pierwsza zrobiła na mnie wrażenie swym bogactwem formy jak i wielobarwnością postaci, bardzo spójnie nakreślonych pod względem psychologicznym, w książce zachwycił mnie poetycki język, od którego autor nie stroni, choć nie jest nim książka przesycona dzięki czemu nie jest męcząca ani patetyczna w odbiorze, odnajdujemy w niej wszystko czego poszukuje się w powieści - namiętności ludzkie i słabości, miłość i dramat, sensację i ludzkie podłości, a wszystko we mgle tajemniczości i zagadki, naprawdę trudno jest się od niej oderwać. Warto też wspomnieć, że pisarz potrafi umiejętnie stopniować napięcie, przez co zaciekawienie jest podtrzymywane od pierwszej po ostatnią stronę tej powieści.Polecam ją wszystkim.

Do "Mariny" udało mi się zachęcić mojego męża i miałam tą cudowna możliwość przeżywania jej powtórnie poprzez obserwację emocji jakie malowały się na jego twarzy w miarę czytania. Jest to książka, którą na swój własny użytek zakwalifikowałabym jako przygodowo-fantastyczną, i może dzięki takiemu ułożeniu na półce zyskałaby szersze grono odbiorców. Oprócz tego, że to tajemnicza intryga, to również wzruszająca opowieść, tak bardzo prawdziwa jak życie.Kiedyś spoglądając przez okno zauważyłam, że mój mąż siedzi zamyślony przy stoliku w ogrodzie, wyszłam z domu i zobaczyłam, że obok niego leży zamknięta książka, domyśliłam się, że skończył czytać, zapytałam czy chce następną, powiedział mi abym mu dała ochłonąć po tej. Tak, "Marina" to książka, której nie odkłada się ot tak na półkę i sięga po następną, to książka po przeczytaniu, której ma się ochotę na samotny spacer...