Właśnie skończyłam czytać książkę Izabeli Chojnackiej - Skibickiej, dopiero teraz, gdyż najpierw postanowiłam skończyć tą zaczętą wcześniej i przeczytaną do połowy:-)
Chciałabym aby w "Zupie z pokrzyw, duchu i tajemnicy" każdy odnalazł to co ja, ale nie wiem czy nie jest to czar zarezerwowany dla - wiejskich kur domowych z wyboru;-) tych na cały etat i pół etatu. Już po pierwszej stronie książki wybuchnęłam śmiechem, bo jakbym o sobie czytała ..."W tym czasie usłyszała ujadanie Tary. - Matko - jęknęła. - Znowu zaczął się sezon na rowerzystów" My co prawda mieliśmy ogrodzenie ale tak spróchniałe, że pies kupiony z gospodarstwem po poprzednim właścicielu podlatywał, wyrywał sztachetę przegniłą i dawaj za rowerzystą, dlatego piorunem musieliśmy robić nowe ogrodzenie:-( ...i tak z wieloma wątkami w książce. Domyślam się również wielu autobiograficznych i bardzo autentycznych inspiracji, ale - po pierwsze, nie jestem ich pewna całkowicie, a po drugie, nigdy ich nie zdradzę, bo to słodka tajemnica autorki;-) To wszystko sprawia, że dla mnie książka ma charakter bardzo autentyczny, poza tym dotyka wielu trudnych i bolesnych wątków naszej historii - czas drugiej wojny światowej, trudna kwestia wygnańców i przesiedleńców. Duch jest pretekstem do zaprezentowania historii, architektury, Żuław, ale również do pokazania problemow i potrzeb naszego pokolenia, pokolenia, które w tym plastikowo - komercyjno - konsumpcyjnym świecie poszukuje czegoś autentycznego. Zetknięcia z korzeniami, z historią, jeśli nie własną, to choć miejsca które jest nam bliskie. Zerkam teraz na okładkę książki i widzę, że kupiłyśmy stare domy z Izą w tym samym roku, mój jest nieco młodszy, bo z 1936, a dobudówka z lat 70 - tych. Pamiętam jak w wywiadzie udzielanym do lokalnej gazety powiedziałam, że wpisaliśmy się właściwie w pewną modę ludzi uciekających z "blokowiska na odludzie", a potem przestraszyłam się czytając artykuł, czy zostanie to właściwie zrozumiane, bo w tamtym czasie wiele osób brało kredyty w porywie romantycznej wizji życia na wsi. Wiele z tych osób nie dało rady, ale byli to ci, którzy ulegli własnej "histerii chwili", a nie głębokiej, autentycznej potrzebie zmiany, ta książka jest też o tym, że nie ma niczego w życiu za darmo, że wszystko ma swoją cenę (w książce również wątek miłości Stanisława, do dwóch kobiet), ale pewne rzeczy są warte swojej ceny, choć kosztowne. Tak właśnie jest z życiem na wsi, jest ono ciężkie i trudne, pełne wyzwań, ale to co dostajemy w zamian jest tak piękne i cenne, że warto ponieść wszelkie koszty. Książkę polecam wszystkim, którzy chcą miło spędzić czas, dowiedzieć się co to dom podcieniowy, lub zwolnić na chwilę - zmienić swoje życie z miejskiego na wiejskie i pić poranną kawę w koszuli nocnej, przechadzając się po własnym ogrodzie.
Dziękuję Izunia:-)
Blog, który powstał z miłości do konika polskiego, jest prowadzony aktualnie przez Agnieszkę współwłaścicielkę "Stadniny Izery", oraz Paulinę posiadaczkę dwóch ogierów rasy konik polski. Serdecznie zapraszamy wszystkich miłośników konika polskiego, koni innych ras, jak również wiejskiego życia.
Też bardzo chcę przeczytać tę książkę :) Po Twojej rekomendacji jeszcze bardziej nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńTo cudowne, że każda z nas w niej może odnaleźć cząstkę siebie:-)
UsuńMożna też na własny ogród patrzeć przez okno, ciesząc się, że wiatr, śnieg i deszcz są na zewnątrz. Napisz , jak kupić tę książkę, nie zahaczając o Facebooka, bo nie mam.
OdpowiedzUsuńwłaśnie leje u mnie za oknem...
UsuńJa kupiłam na Allegro :)
UsuńDzięki za recenzję :) Teraz jeszcze bardziej wiem, że się skuszę na kupno.
OdpowiedzUsuńizabela-skibicka@wp.pl
OdpowiedzUsuńWłaśnie rozmawiałam z naszą Izą na fb i powiedziała aby do niej pisać na mail w sprawie książki:-)
Wysłałam.
Usuńto i ja wyśle :)
UsuńCzy Iza ma bloga?
UsuńZ tego co wiem, to chyba nie, ale konto na facebooku tak
UsuńPowiadasz o każdej z nas książka...Zaciekawiłaś mnie niezmiernie tą recenzją :)) Nasz dom jest z 1916 r. też lubię zupę z pokrzyw i kawę w ogrodzie. Serdecznie pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i zachęcam do książki całym sercem:-)
UsuńStajnię mamy za miastem, przy domu miejskim ogród kaducznie zaniedbany, ale jest a dom wiejski właściwie jest ponad wsią, bo to stara góralska chałupa w połowie zbocza w górę wrośnięta... Jak dla mnie pełnia każdego spełnienia, bo mam wszystkiego po trochu. Mieszczuch, co w bagażniku wozi gumiaki, żeby w gnój nie wdepnąć przy stajni i zarazem wieśniak z sąsiadami przez płot ugwarzający o tem, że latoś profesory na uniwesytecie okrutnie czeguś srogie i sąsiadów córka nie wiedzieć kiedy sesyi pokończy...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Przeczytałam! Z czystym sumieniem mogę polecić - warto przeczytać.
OdpowiedzUsuń