Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

środa, 13 czerwca 2012

Kocia rodzina

Kocia rodzina nam się powiększyła! Zagapiliśmy się ze sterylizacją jednej kotki... no i są... jest ich sześć sztuk, są cudowne, a dwa są calutkie rudziutkie! Takie jak zawsze chcieliśmy mieć! Razem mamy 13 kotów, czyli "Parszywa trzynastka", a tak chciałam nazwać nasze gospodarstwo "12 kotów", a tu pobiliśmy własny rekord i mamy 13. Zadziwiło mnie strasznie, że na wsi takie liczby kotów nie robią na nikim wrażenia, tylko na miastowych . We wsi każda liczba kotów jest wskazana w gospodarstwie i rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Pamiętam a propos właśnie miastowych jak mi mówiła znajoma, że do niej na inspekcje rodzina przyjeżdża i tak jest też u mnie, co jakiś czas wpraszają się goście z czystej ciekawości, co też nowego zrobiliśmy i czy ruinka jaką kupiliśmy już nie straszy tak bardzo i dom przypomina. Tacy znajomi, którzy przyjeżdżają w odwiedziny, bardzo miastowi oczywiście (choć miejsce urodzenia ich co innego wskazuje), wszystkiego się boją: kotka, pieska, konika, no i oczywiście bardzo zapachy im przeszkadzają ze stajni, boją się ubrudzić choć tłuste włoski wskazują na nie dość częste ablucje ich samych, ale cóż znajomych trzeba tolerować, bo by człowiek sam na świecie został i nie miał do kogo gęby otworzyć. Chciałam jeszcze wspomnieć,że na targowisku staroci przegapiłam świetną maszynę do pisania, lata 20 w cudownym stanie, za długo się zastanawiałam niestety, za to książek troszkę fajnych dostałam m.in. "Dziewięć kochanek kawalera Dorna" Makuszyńskiego, którą czytam właśnie i co tam jeszcze chciałam napisać, tak rzadko piszę, że uzbiera się tego zawsze, a i tak połowy zapomnę, a już wiem ważna rzecz po raz pierwszy odbywa się zorganizowana przez naszych przyjaciół
kociaki
dwa rude i cztery szare
Kociaki z mamą
Arrowek, oczywiście jada orginalnie
Mimo że siano roztrzepywałam dobre 20 minut, to Lisiak i tak musi poprawić
Karmienie kotów odbywa się za bramką
Troszkę gospodarstwa
i na koniec moja pierwsza rzodkiewka wychodowana z okrągłą sklepową ma niewiele wspólnego... Czytam dziś komentarze i jeszcze raz zerkam na wpis i odczytać nie mogę z wrażenia! Jak to jest, że ja robię błędy automatycznie, a później czytając uwierzyć nie mogę - oczywiście h powinno być, mąż mówi, że to kwestia pisania na klawiaturze i nawet mi fachowo zjawisko owo wytłumaczył, ale już nie pamiętam jak, bo on mówił, a ja robiłam coś innego akurat...
 I DOLNOŚLĄSKA WYSTAWA KONI RASY KONIK POLSKI i choć nie możemy pojechać w tym roku, to w przyszłym tornado nas nie powstrzyma, wystawa odbywa się 16 czerwca, początek godz. 11:00. Na stronie www.stadninaizery.com pewnie wszystkie szczegóły się znajdują. Dziś zamieszczam oprócz gwiazd naszych nowych, zdjęcia z pory karmienia i generalnie całą tą naszą hołotę!

wtorek, 5 czerwca 2012

KSIĄŻKI

Moja siostra po przeczytaniu mojego bloga powiedziała mi, że to właściwie taki mój pamiętnik i chyba ma rację, a że dziennik zawsze chciałam prowadzić, to niech będzie i tak, a skoro tak, to musi być o mojej największej pasji i namiętności, czyli o rzeczy bez, której nie wyobrażam sobie życia. Dosyć późno nauczyłam się płynnie czytać, ale za to jak już osiągnęłam tą cudowną umiejętność, to stała się ona moją pasją, moim drugim światem, w którym zawsze gdy tylko mogłam chowałam się całkowicie, wyczytywałam książki może niekoniecznie z programu szkolnego, ale takie o których moi rówieśnicy nie mieli pojęcia, że w ogóle istnieją, a niektórym chyba tak zostało do dziś. Blog założyłam głównie po to aby rozpowszechnić miłość do koników polskich, ale konie to przede wszystkim codzienna praca i nie zawsze dzieje się coś ciekawego co chciałabym opisać, tak więc zacznę chyba pisać o innych rzeczach z mojego życia, choć konie będą zawsze na pierwszym miejscu, ale... nie zawsze.
Mam tak jak chyba wielu czytaczy, że jak mnie zachwyci jedna książka danego autora, to zaraz wyszukuję wszystko co napisał, tak też było z Zafonem, hiszpańskim pisarzem, który mnie porwał bez pamięci. Moja przygoda z tym autorem rozpoczęła się od "Cienia wiatru", później był "Więzień nieba", "Gra anioła" i "Marina", chyba Asia (Lejka?) wspomniała, że nie wszystkie książki ją porwały z takim samym natężeniem, byłam przyznam ciekawa jak to będzie ze mną i muszę się przyznać, że było podobnie, sięgnęłam po "Pałac północy" i troszkę się rozczarowałam. Tak więc na razie dam sobie spokój z Zafonem, aby nie psuć sobie "smaka" i poczekam na coś nowego, a że pisarz niestary, to może i nawet i się doczekam.
Pierwsze trzy, to właściwie trylogia, łączą je bohaterowie, ale i magiczne miejsce - cmentarz zapomnianych książek, fabuły nie będę opisywać, bo tą można znaleźć w internecie zapewne, a i nie chciałabym zepsuć zabawy osobą, które być może sięgną po nią, natomiast skupię się na moich odczuciach i wrażeniach. Książki te są powieściami, ale zwłaszcza pierwsza zrobiła na mnie wrażenie swym bogactwem formy jak i wielobarwnością postaci, bardzo spójnie nakreślonych pod względem psychologicznym, w książce zachwycił mnie poetycki język, od którego autor nie stroni, choć nie jest nim książka przesycona dzięki czemu nie jest męcząca ani patetyczna w odbiorze, odnajdujemy w niej wszystko czego poszukuje się w powieści - namiętności ludzkie i słabości, miłość i dramat, sensację i ludzkie podłości, a wszystko we mgle tajemniczości i zagadki, naprawdę trudno jest się od niej oderwać. Warto też wspomnieć, że pisarz potrafi umiejętnie stopniować napięcie, przez co zaciekawienie jest podtrzymywane od pierwszej po ostatnią stronę tej powieści.Polecam ją wszystkim.
Do "Mariny" udało mi się zachęcić mojego męża i miałam tą cudowna możliwość przeżywania jej powtórnie poprzez obserwację emocji jakie malowały się na jego twarzy w miarę czytania. Jest to książka, którą na swój własny użytek zakwalifikowałabym jako przygodowo-fantastyczną, i może dzięki takiemu ułożeniu na półce zyskałaby szersze grono odbiorców. Oprócz tego, że to tajemnicza intryga, to również wzruszająca opowieść, tak bardzo prawdziwa jak życie.Kiedyś spoglądając przez okno zauważyłam, że mój mąż siedzi zamyślony przy stoliku w ogrodzie, wyszłam z domu i zobaczyłam, że obok niego leży zamknięta książka, domyśliłam się, że skończył czytać, zapytałam czy chce następną, powiedział mi abym mu dała ochłonąć po tej. Tak, "Marina" to książka, której nie odkłada się ot tak na półkę i sięga po następną, to książka po przeczytaniu, której ma się ochotę na samotny spacer...