Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

sobota, 24 kwietnia 2021

A co na pastwisku?

Ano sporo  się dzieje, ale zazwyczaj nie mam telefonu przy sobie, albo nawet jak już mam, to i tak trudno zrobić porządne zdjęcie, bo wszyscy zazwyczaj chcą zobaczyć, co to ona ma w ręku, i czy na pewno nie da się tego zjeść. Albo jest za zimno. Ostatnio zdecydowanie cały czas jest za zimno. 
Więc jest to, co jest, i jakości bardzo średniej.


Jakże miło jest wytarzać się do woli na wiosennej trawce,
chociaż co niektórzy przyglądają się z niesmakiem 
takim dziecinnym zabawom.

Następnie napić się mleka, będąc koniem równie wielkim jak matka.

A potem pobawić się troszkę z namolnym kolegą.
-"Choć, Orest, poprowadzę cię na kantarze, tak jak ona to z nami robi."
-"Odwal się, pajacu jeden, Kuklik, wystarczy, że ją muszę znosić."

-"Zostaw mnie, durniu jeden!"
-"Nie puszczę!"


-"Od razu widać, że to durne chłopaki".


-"Durne chłopaki, ja ci tu zaraz pokażę durnych chłopaków!
Ogierem jestem i zaraz ci to udowodnię czynem."


-"Spadaj syneczku mamusi, ogierem to ty będziesz może za rok,
albo dwa, ale z tego co zrozumiałam
z ludzkiej mowy, to i tak ci obetną wiesz dobrze co." 
-"Nie zamierzam słyszeć tego co mówisz."

-"Dziękuję mamusiu!"
-"Ależ jedz na zdrowie, smacznego, synku."

Gdyby ktoś się pytał, to odpowiem, tak, oczy Was nie mylą, Oczar wcina właśnie świeżutki obornik, który wyprodukowała mamusia.
Gimnastyka rozciągająca.

-
-"I co się tak głupio gapisz? Nigdy nie widziałaś, jak koń ćwiczy jogę?"

-"Jestem królem życia... A nie, cezarem, Rzymianinem, oni na leżąco jadali. Jak ja."

...."Rzymski cezar, też mi co. Cesarzowa jest tylko jedna, i to ja nią jestem."

-"Hmmm. Bo jeżeli jadali na leżąco, to jak spali? Na stojąco? Ja tam wolę na boczku."
-"Bylebyś znowu nie chrapał, synu."

-"Zaraz mu zrobię mu pobudkę."



I tak to się kręci.

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Czy zawsze musi być tytuł?

I czy zawsze musi być treść?
Mogłabym, a czemu nie, wytworzyć post minimalistyczny bez tytułu, bez treści i bez zdjęć, ale właściwie takie posty to wykonuję co dzień, jeno nie publikuję bo po co.

Także tego. Wiosny nie ma, śnieg pada jak wściekły.
W ogrodzie przerwa bo przecież nie będę siać i sadzić w białe.

Poza tym, wymyśliłam podwyższone grządki anty-nornikowo-karczownikowe, gęstą siatką obite od dołu, ale nie dość, że trzeba je wykonać, to jeszcze poustawiać w ogródku we właściwych miejscach. Ziemią wypełni pracownik, no ale też nie w czasie zimy. Więc wszystko się odwleka. A warstwa błota pod śniegiem grubieje, mięknie, mlaszcze i próbuje wchłonąć wszystko, co powyżej.
A już było tak miło i wiosennie.

I tu dochodzimy do sedna, czyli jednej osobie na literę R. obiecanego wpisu ze słitfociami źrebaczków.
Nie ma tych zdjęć tyle, ile by się chciało, zresztą, jak zwykle, w najlepszych momentach i tak nie ma się przy sobie ani aparatu, ani telefonu, tylko brudne łapy.

Więc, po bardzo smutnym falstarcie ( Dirce się urodziło i odeszło od razu. Poród z łożyskiem przodującym, według weta nie było szans, nawet gdybyśmy byli w pobliżu.), mamy tegoroczny przychówek już w całości. Pięknej, małej, zadziornej, spokojnej, różnorodnej, i w ogóle, dwuosobowej. Dwukonnej?

Proszę bardzo, oto Oczar. Powiedzmy, że w pierwszej godzinie życia. Urodzony, jak to zwykle na tym pastwisku, i o tej porze roku, w asyście stada saren oraz grupy żurawi trąbiących powitalne fanfary.

A tu proszę bardzo, coś, co jeszcze parę minut wcześniej było integralną częścią syna Oczara, ale i matki Ożanki.
Takie słitfocie wysyłam ostatnimi laty do weta z zawsze tym samym pytaniem; "Wszystko wyszło czy może jednak coś zostało?" Do czegoś praktycznego się ta nowoczesna technika też przydaje.

Oczar, w zaciszu stajni, zasysa jak stary syfon.
Ten karton na balocie to sypialnia naszej koty.

A tutaj słodko sobie leży w ściółce pomiędzy gównami ( a trzeba było wyfotoszopować ), eksponując urodziwe ( nieczerwone - Hana, popatrz !), rozczulające kolanka, uszka do schrupania oraz pyszczek do całowania.

Zdobywca świata.

A po półtora tygodniu, w śniegu i błocie za stajnią Muszelka powiła Murawę.

Jako że pogoda była równie fatalna jak dziś, a na dodatek Kuklik próbował ukraść dziecko Muszelce, zaprowadziliśmy panie do stajni, gdzie w cieple, na suchej słomie, dziecię mogło w spokoju wytworzyć więź z matką. I z człowiekiem ( podstępna ja ).

Następna słitfocia dla weta.

Rozczulające kopytka, a futerko już prawie suche.

Dzień później - proszę, jakie sprawne, rezolutne stworzenie.

Macierzyństwo.

I zaczęło się nowe życie.

"Pędzę jak wiatr, nikt mnie nie dogoni!"

"To co, bawimy się?"
"Jestem jeszcze za mała."

"A może jednak? Dlaczego tak dziwnie stoisz?"
"Nie widzisz, że wydalam? Nie wiesz, że strasznie to trudne?"
"No tak, zapomniałem, że jesteś dwudniowa. Nic nie wiesz, nic nie potrafisz, świata nie znasz.
Nie to co ja."

"Proszę pani, czy Murawa może się ze mną pobawić?"
"Nie! Odejdź, a chyżo."

I tak to się kręci. Co chwila coś nowego.
Strasznie się śmiałam, gdy Murawa zapoznawała się z naszą kotą w stajni.