chociaż w danych okolicznościach wszystko wydaje mi się raczej trywialne i nieistotne.
Chodzę z gulą w brzuchu i nie mogę przestać myśleć o tych biednych ludziach na Ukrainie.
Budzę się rano w łóżku z poczuciem winy i myślę, jak to jest nagle go nie mieć, i nie mieć domu i nagle nie mieć przyszłości i uciekać.
I myślę o mojej Babci jak spieprzała z dwójką dzieci przed bombami gdzieś w okolicach Wilna, jak jechała do Ziemi Obiecanej na zachodzie bynajmniej nie z chęci.
Nic nie wiem i jest mi bardzo nie tak.
Ale załączę te zdjęcia z domowych czynności, których wykonywanie niespecjalnie jednak człowieka uspokaja.
I pójdę do koniowatych, bo im, niezależnie od swojego nastroju, jeść dać trzeba.