Przeszedł pierwszy jesienny wiatr, i zwiał te wszystkie żółte i pomarańczowe cuda.
To, co zastało, ma swój urok, ale nie jest to już obraz malarskiego szaleństwa, tylko stonowane kolory palety jakiegoś bardziej rozsądnego artysty...
U nas, jak zwykle, dzień za dniem mija, prace w domu, w obejściu i na pastwisku się wykonują albo nie.
Przeprowadziliśmy klacze na następne pastwisko, bo na tym poprzednim trawa została kompletnie zeżarta, a ponieważ susza ciągle trwa, to nic nie odrasta. Więc, żeby nie zniszczyć roślinności, konie poszły na następne miejsce. Nie, żeby tam było dużo trawy, ale na parę tygodni starczy, miejmy nadzieję.
Przy okazji przygotowań do zmiany miejsca, okazało się, że kabel doprowadzający prąd do pompy w studni gdziesik się uszkodził pod ziemią. I znajdź tu, człowieku. To nie są dwa metry, delikatnie mówiąc. No więc zamiast szukać bez sensu, reaktywowaliśmy agregat prądotwórczy. Pojechaliśmy z nim na pastwisko, bo ciężkie to okropnie i nosić się go nie da. Załączyliśmy. Jak to pioruństwo hałasuje! A jak śmierdzi! Fuj i fuj i jeszcze raz fuj. Po podłączeniu, pompa pokaszlała, popluła, rzygnęła szarożółtą cieczą a następnie przestała. Jak się okazało, ta studnia też wyschła. Z góry widać było lustro wody, ale nie widać było, że ma głębokość około 1 cm.
No więc, szczęście w nieszczęściu, nie musimy używać tej warczącej maszkary, ale wodę z domu na pastwisko za to wozimy.
Czyli przybył nam nowy obowiązek. Od lipca wozimy wodę ogierom na odleglejszym pastwisku, 60 litrów 2, albo 3 razy dziennie, zależy od temperatury.
A teraz do kompletu, trzynastu koniom 160 litrów 2 razy dziennie.
Konie zadowolone, bo nowe miejsce, trawa świeża, nie podeptana, nieobskubana.
Nowe widoki.
Nowe rośliny.
Nowe smaki.
Nowe fryzury.
Morena i Mak odkrywają nowy smak. |
Wytrwały Mak zasysa ostrożnie kolejne owoce dzikiej róży. |
Łopian zamiast lakieru do włosów, żelów czy pianek - ten to ma moc. A jaki ekologiczny. I tani. |
Mgiełka - japoński "look" |
Grzywka asymetrycznie uniesiona w górę nad lewe ucho. Za pomocą około 50 (!) łopanowych kulek. |
Nie jest szczęśliwa, bo kłujące te ozdoby. |
Po usunięciu kłujących kulek pozostała natapirowana grzywka na sztorc. |
Kończę więc dzisiejszy wpis kolejnym zaklinaniem deszczu, niech kiedyś przyjdzie i namoczy te Izery....