Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

wtorek, 28 kwietnia 2020

Dnia 27 kwietnia o poranku

urodziło nam się następne źrebię.
Poszłam wczesnym ranem za górkę, one tam lubią być od wschodu słońca bo tam dużo wcześniej słońce wstaje i ciepło jest, niż u nas, na dołku. No i widzę, że właściwie wszyscy leżą, a Kuklika nie ma. Podeszłam bliżej, to się wyjaśniło, nie dość że Kuklik się nie zgubił ( a miałam już wizje, jak to ja, że wilki go zeżarły, albo jakie dzikie psy ), ale przybyło nam COŚ. Wiotkie takie, chwiejne, na nogach niezbyt pewnie się poruszające, ale trzymające jedyny słuszny azymut - kierunek cyc ( z mlekiem matki, rzecz jasna ).
Za cholerę nie mogłam się dopatrzeć, czy to dziewczyna czy chłopak, Opresja jest bardzo opiekuńczą i ostrożną matką i nikomu włącznie ze mną nie pozwala podejść.
Wrzucam ten milion zdjęć i się cieszcie.

-"No i co tak leżysz, 

tak się przecież nie da pić mleka. Wstawaj, matka!"

-"Pobawić się chciałem. Ale ona mnie odgania."


-"A ten mały myśli tylko o mleku."

-"No weź mu powiedz, że ja się chcę z nim bawić."

-"A może jednak nie? Z takim osłem?"

-"No bo zobaczcie sami, czy to jest koń?"

-"Osioł, zając."

-"Ja, to jestem koń. On to jakiś makaron."

Zmęczeni.

Wstać,

to jest bardzo

trudna praca.

A po pracy trzeba coś zjeść. Niestety, zabawa z kolegą nadal niedozwolona,

więc rozczarowany Kuklik zajął się seksem.

Oboje są trochę za młodzi, ale cóż, praktyka czyni mistrza.
Szkoda tylko, że partnerka zupełnie niezainteresowana.

-"Ciągle jeszcze nie można się pobawić?"

-"Nie!"
Okazało się, że jednak chłopak.

sobota, 25 kwietnia 2020

Martwa natura ze śmieciami.

Wysoce kulturalna Taabaza dokształca nas, swych prostych czytelników na swoim blogu nie tylko w dziedzinie ogrodów, podróży czy polityki oraz oraz folkloru miejskiego miasta Łodzi, ale i regularnie w temacie historii sztuki, prezentując przepiękne obrazy, rysunki czy ilustracje.

I tak, parę tygodni temu, uraczyła nas między innymi ucztą malarską. Ucztą, bo żarcia było sporo na tych obrazkach, jako że były to wyszukane martwe natury z owocami czy też inną spożywką.

Jakoś mi to utkwiło w pamięci, zwłaszcza pierwszy obrazek niejakiego Jakuba van Hulsdoncka, o wdzięcznym a dokładnym tytule "Martwa natura z cytrynami, pomarańczami i owocem granatu."
Ten o, poniżej.


Parę dni temu, przemierzając wieczorem kuchnię po raz ostatni przed udaniem się do wyra, z wzrokiem mętnym, krokiem chwiejnym i rozterką duchową pod tytułem: Sprzątnąć bajzel z blatu teraz czy jutro, zauważyłam ten układ. Doprawdy, gdyby Hulsdonck żył, na kolana by padł przede mną, że mu taki model ułożyłam do współczesnej wersji "Martwej natury z cytrynami, pomarańczami i owocem granatu." I to zupełnie niechcący, że tak powiem, spontanicznie.
Ale cóż, on już dawno umarł i niczego już malować nie będzie. No bo sami zobaczcie.


Kompozycja bardziej wydłużona, nowatorskie podejście do standartowego tematu, stosując konwencję panoramy, zarezerwowaną zazwyczaj dla pejzażu do tematu martwej natury, osiągamy pewną świeżość spojrzenia, układ jest swobodny, mniej rygorystycznej symetrii. Cud miód.
No doprawdy nic tylko wziąć i malować arcydzieło.

Ja nie zamierzam, w malowaniu zawsze byłam cienka i na razie nie chcę sprawdzać, czy się zmieniło, ale gdyby ktoś chciał się zainspirować tą wyjątkowo udaną kompozycją,  proszę bardzo.



wtorek, 14 kwietnia 2020

Bo przecież obiecałam Bzikowej.

A ja, jak obiecam, to dotrzymuję, ale z dużym opóźnieniem. Taka wada organizmu.

Więc, te konie.
Ogier przyjechał dnia 9 kwietnia do naszych trzech klaczy. Do Dirki, zaprawionej w bojach miłosnych starszej już kobyłki, oraz dwóch dziewic niewinnych, Muszelki i Ożanki.
Wypakowaliśmy z przyczepy szybciutko, wprowadziliśmy na pastwisko, gdzie narzeczone czekały, uciekliśmy i się zaczęło. Ryki, wrzaski, gonitwy. Kopy z przodu i z tyłu, gryzienia i inne typowe elementy końskiej gry wstępnej. Wióry leciały równo ze wszystkich.


-"Cześć dziewczyny, Hucul jestem. Miło was poznać."

-"Piękny jestem. Ładnie się ruszam. Umiem dużo."
-"Ale mi zadufek".
-"Ciotko Dirko, i co myślisz? Da radę? Wygląda na sprawnego."

-"Popisówa. Rok temu niby się starał i powtórkę mam."

-"Z tobą na pewno mi wyjdzie za pierwszym razem, malutka. Zapomniałem co prawda, jak się nazywasz. Z wrażenia, oczywiście."

-"Jak sobie przypomnisz, to pogadamy".

-"Nie jest taki zły."
-"Ale widziałaś, jakiego ma?"
-"Noooo, z pół metra spokojnie."
-"Trochę się go boję..."
-"Obronię cię!"
-"Eee... Może nie będzie trzeba..."


I tak dalej.
Nie zrobiłam żadnych zdjęć pornograficznych ani drastycznych. Zimno się zrobiło i nikt nie miał czasowo ochoty na igraszki, a już zwłaszcza na igraszki dokumentowane zdjęciami. A mnie się nie chciało wyczekiwać dzwoniąc zębami w rytm podmuchów wiatru z północy.
Od czasu do czasu słyszymy jednak odgłosy namiętności dochodzące z pastwiska i widzimy w oddali galopujące konie, więc wiem, że się dzieje, co się ma dziać.

-"I co tak stoisz i czekasz babo? Myślisz, że ci zrobimy akcję na zawołanie w temperaturze +2stopni Celsjusza?

"Daj nam siano zjeść w spokoju."

"W końcu mi dały spokój te zołzy. Ciekawe czy na długo?"

"Lubię cię, chociaż niby jesteś stara."
"Stara ale jara, wieśniaku niewychowany. Też cię lubię, pomimo."

I to by było na tyle na dziś. Rano padał śnieg, potem wiał zimny wiatr, a zaraz będzie -3.

I jeszcze dla Dory. Wdzianko koniom się podobało.