Gdyby nie niezbyt sprawne kolano, na które trzeba uważać, i go nie obciążać, i nie klękać, i nie kucać, i ogólnie uważać, i oczywiście gdyby nie chemoterapia Latającego, ze wszystkimi bardzo nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi, to byłaby to bardzo piękna jesień.
Właściwie nadal jest, choć oglądana, a nie przepracowana do końca sił, co może i ma swoje zalety. Człowiek w końcu sobie w tym głupim łbie zakarbuje, że rzeczywistość da sobie radę i bez niego. Trawa skoszona później też jest ładna. I trawa nie koszona wcale też jest ładna. Marchewka wyrośnie i wśród chwastów, a ziemniaki poradzą sobie same ze ślimakami. Kontrola wszystkiego dookoła doprawdy nie jest konieczna.
 |
Wiem, że to nieskromne tak się cieszyć i podziwiać własny ogród, ale naprawdę pięknie wygląda. |
 |
Plony. |
 |
Pamiętacie, dobre ludzie, jak się podniecałam fioletową pscółką w Dreźnie? Otóż i u nas się pojawiła i sobie żeruje na aksamitkach rozpierzchłych. |
 |
A dupsko ma tak ciężkie, że zamiast przelatywać z kwiatka na kwiatek, woli przełazić powoli. |
 |
Ale jak już leci, to huczy nie gorzej niż szerszeń, a właściwie jeszcze głośniej. |
 |
Śliczna. |
 |
Motylki, których dziesiątki siedziały na aksamitkach, zachowywały rozsądną odległość od pscółki. |
 |
Nie zważyłam tych potworów, ale jeden starczył na obiad dla czterech osób i jeszcze zostało. Oto jest siła i moc końskiej kupy. Przeżutej i przetrawionej przez kalifornijskie dżdżownice. Przeleżałej przez lat parę na płycie obornikowej. Wyrosły też potwory buraki. Ale nie pasują mi kolorystycznie. |
 |
Kukurydza zadziwiła głębią smaku, wydawało mi się, że za kukurydzą nie przepadam, a tu się okazało, że nie przepadam za kukurydzą ze sklepu. |
 |
Gdyby to był tytoń zwykły, a nie ozdobny, to byśmy se mogli ususzyć i palić bez akcyzy, tyle go wyrosło. Kiedyś, parę lat temu, kupiłam sobie nasiona, bo kręciły mnie zielone kwiaty i wysiałam do doniczuś, po zimnych ogrodnikach posadziłam w gruncie i od tej pory sam se ten tytoń radzi w ogrodzie. A ja tylko ewentualnie przesadzam lub wyrywam. |
A kunie nas porzuciły. Otwarliśmy im górne pastwisko i już w ogóle nie chcą przychodzić na dół. Tylko żrą trawę górną bez przerwy. Jeździmy do nich samochodem. Bo kolano. Bo brak energii.
 |
Która to pora roku miała być niby? Jesienna sasanka? |