Obiecałam Opakowanej, że pokażę jej pewnego buraka, ale jakoś mi nie idzie. Burak jak w ziemi tkwił, tak i tkwi, a zdjęcie nie zrobione. Może powinnam skądś wytrzasnąć specjalistyczny aparat fotograficzny do robienia zdjęć pod ziemią bez wyrywania, ale nie wiem, gdzie takie robią. Więc Opakowana pozostanie jednak na razie bez buraka.
A poza tym, skoro już udało mi się zgrać pogodę, siebie, aparat fotograficzny nadziemny, oraz konie do pozowania, to pokażę te konie, bo sądząc po ostatnich postach, mamy tu blog ogrodniczo - nihilistyczny, a nie koński.
Źrebięta jakby urosły, ze słodkich puszystych maluchów przekształciły się w sympatyczne, przytulaśne koniki, każdy z własnym wyglądem i charakterem.
Wiosną był mały problem z oswajaniem niejakiego Kokotka, odpuściłam sobie, bo był trudny, a potem najadłam się wstydu, kiedy przyjechali pracownicy Związku Hodowców Koni do opisu i chipowania młodych, a Kokotek się nie dał. Wodził nas za nos bardzo sprawnie. Chipa więc nie ma w sobie. Najwyraźniej zdecydował, że jest wolnym ogierem i basta, i nie będą mu człowiekowate elektronicznych elementów w szyję wkładać.
Teraz co prawda, po intensywnym kursie pt. "Człowiek najlepszym przyjacielem konia", już się nie boi, wręcz przeciwnie, nie daje się odgonić.
Oczywiście, trudno zrobić fajne zdjęcie konia, który właśnie oblizuje aparat fotograficzny, lub wkłada fotografowi łeb pod pachę ewentualnie sprawdza, czy obuwie jest porządnie wykonane, a sznurówki dadzą się rozwiązać, albo chociaż odgryźć.
Więc dokumentacja chwili jest taka sobie. Ale jest.
 |
Kokotek, a może Brzeczka. |
 |
A to już na pewno Brzeczka. |
 |
Ożanka z głową w cieniu. |
 |
Muszelka z Ożanką. |
 |
Pobawmy się trochę. |
 |
No, co się tak gapi człowiek? |
 |
Latać też umiem. |
 |
Przy wodopoju. |