Ale nie ma co się przejmować, przecież żem nie pisarz, anie nawet nie pisarka. Jeno rolnik z wykształceniem artystycznym, czyli przysłowiowy kwiatek do kożucha lub pięść do nosa. Niby jedno do drugiego nie pasuje, ale mnie tam nie przeszkadza. Sprzeczności łączę w sobie. Jak to ja.
Ale to tylko taka dygresja na początek, bo tak naprawdę to chciałam Wam napisać że cieszę się bardzo. Ponieważ znowu nam się udało dokonać sianokosów przed deszczem. Mamy siano! Nasze koniory będą miały co żreć przez całą zimę! Alleluja i euforia!
Muszę tu napisać, że mało uczuć dorównuje tym wzniosłym chwilom, gdy udało się dokonać sianokosów czy żniw. To jest haj i odlot dużej klasy i żadne dragi się do tego nie umywają. No może ci wspinacze, co pełzają po ośmiotysięcznikach w warunkach niedoboru tlenu i zmienionego ciśnienia, i nadmiernego wysiłku mają podobnie. Takie mistyczne doznania chłopskie. Ach.
Dwadzieścia ziołową herbatką pachnących, świeżych i suchych, zieloniutkich balotów! |
Pomyślicie sobie może, drodzy czytacze, że co ona się tak podnieca, przecież sucho jest, to co za problem, zrobić te sianokosy. Otóż, niby susza, ale jak przychodzi co do czego, to znaleźć 5 dni pogody bez opadu wcale nie jest łatwo. Tegoroczne sianokosy są chyba jak do tej pory najpóźniejszymi w historii naszego gospodarstwa. Żeby robić pierwszy pokos kiedy sąsiad szaleje kombajnem po polu i żniwuje w najlepsze? Tego jeszcze nie było. Ale jest.
Oraz mało tego siana w tym roku, bo jednak mało opadów było. My tam zawsze wyjdziemy na swoje
(odpukuję szybko w niemalowane drewno), bo koni mamy mało, a łąk sporo, ale ci rolnicy, którzy mają na styk łąk, pastwisk i zwierząt, mogą mieć problem.
Rok temu mieliśmy balotów 186, w tym 108. Duża różnica.
A poza tym, ogród warzywny nam się zaczyna rozpędzać, produkcja rośnie, rozmaitość warzyw takoż, jeszcze chwila, i trzeba będzie jeść, jeść i jeść, oraz przerabiać, i rozdawać.
Z handlu najbardziej mi odpowiada handel wymienny, taki zemnie prymityw z epoki jaskiniowej, ja jej cukinie, ona mi jajca, tej znowu dynie, a ona mi miód... To rozumiem.
Dary natury. Przed. |
I po. Dobre było. |
Przypuszczam, że mogłabym napisać coś jeszcze, ale starczy na dziś. Niedziela, więc robić trzeba, oczywiście jeśli się da, bo dziś jakiś szczyt upału ma być przed nadejściem frontu z wodą z nieba.
O deszczowi bogowie, przyjdźcie i dajcie nam wody w ilości właściwej!
Przyłączam się więc do tańca o deszcz. Bogowie od cukinii widzę, że już się sprawili :D
OdpowiedzUsuńBogowie od cukini szczodrzy są.
UsuńTak chetnie powdychalabym ten obezwladniajacy aromat swiezego siana, stajni, wsi ogolnie. Ja lubie nawet zapach obornika, obory. To chyba jakies zaburzenie, ale co poradze.
OdpowiedzUsuńŻadne zaburzenie, ja też lubię, ale kiedy zwierzęta karmione są paszami naturalnymi, a obora jest regularnie sprzątana. Uwielbiam też zapach stodoły - siano, zboże albo słoma i rozgrzane w słońcu drewno.
UsuńAle tam. Ja też lubię te ww. zapachy, jak też terpentyny, dziegciu, dizla, świeżo kładzionego asfaltu...
UsuńJa bym dala tylul "Baloty" (nie znalam tego slowa do tej pory, zdarza sie) ale slowo jest tak obiecujace, pachnace, z daleka wygladaja jak wielkie klebki wloczki.( w kolorze! :))). Rowniez jako tytul zachecajace do przeczytania.
OdpowiedzUsuńMówią też "bale".
Usuńno wierzę ci wierze, że można mieć balotowy odlot prawie, jak na ośmiotysięczniku :-)
OdpowiedzUsuńZapach siana jest bezkonkurencyjny. Szkoda, ze nikt jeszcze perfum nie wymyślił. ja jak Pantera lubię zapachy wsi łącznie z obornikiem, lubię zapach zwierząt zwłaszcza. ale i łąk i kwiatów wiadomo i poranków na wsi...bo lubią taką wieś. Szkoda mi tych zwierząt, bo przecież albo kupią siano albo zmniejszą stada. u nas padało co drugi dzień więc ci wierze, że ciężko 5 dni wyszarpać. Na wsi uwielbiam gorące lato. dziś słonce pali od rana :-)
ale u ciebie niech popada :-))
a handel wymienny sama uprawiam, radośnie ale ja ryby, dzbanki, miski, maselniczki ptaszki... ;-)) za warzywka, i owoce.
UsuńPsich łap już nie wąchasz? 😀
UsuńE tam. Z tytułami każdy ma problem, pisarze też. Często to redaktorzy im tytuły wymyślają.
OdpowiedzUsuńDary natury przepiękne przed, a po zaraz bym zeżarła. Chyba sobie coś takiego sprokuruję na obiad, ale najwcześniej w poniedziałek, bo sama cukinia z ogórkami to chyba nie za bardzo, więc mus zakupy poczynić :D:D:D
Przerobione dary szybko zniknęły, przyjechała koleżanka z córką i rozprawiliśmy się z tartą prędko.
UsuńMój ociec jak jeździł latem do swych korzeni to do spania wybierał stryszek z sianem, też tak spałam jednego lata.
OdpowiedzUsuńA z wiejskich pobytów pamiętam, że w sezonie zbiorów, nie było to tamto, jak szło na opady to nawet świętość niedzieli należało sobie darować i zamiast do karczmiska po mszy, wdziewało się robocze łachy i gnało w pole po siano abo tam inne, zboże.
Dary natury smakowicie wyglądają i przed i po ;)
Zdarzyło mi się parę razy spać na świeżym sianie, dawno temu, podczas licealnych rajdów pieszych po Jurze Krakowsko - Częstochowskiej. Ale myszy skakały z belek i krokwi na dół, zdarzało się że lądując na człowieku. Piękne to były czasy...
UsuńPewnie licealistki to byly jeszcze wtedy szare myszki, kolezanki tych polnych. Drugie skojarzenie, widzenia myszek wszedzie, raczej do licealistek jeszcze nie pasuje. To byly czasy... nie spalam nigdy w sianie bo bylam alergikiem. Buuu.
UsuńJestem w stanie zrozumieć radość wielką z udanych sianokosów. Konie są delikatne i byle jakiego siana nie należy im podawać. Mój ojciec hodował konie i dla nich zawsze było siano najpiękniejsze, a dla krów resztki:) Osobiście mam wielki szacunek dla koni i krów.
OdpowiedzUsuńMój warzywniak uratowały burze:) Nawet zeszły i rosną cukinie, szparagówka, sałata posadzone\posiane na miejscu kopanych na bieżące potrzeby ziemniaków. Szkoda tylko porażonych ogórków i zbyt szybko dojrzewających pomidorów, bo pod koniec sierpnia już ich nie będzie. Wczoraj pożarłam pierwszą dynię:)
M
Też mam szacunek dla koni i krów. Są mądre.
UsuńU nas dynie dopiero zaczęły kwitnąć. Na półce jeszcze leży ostatnia z poprzedniego sezonu, chyba zaczynamy bić jakiś rekord przechowywania, bo nadal wygląda dobrze.
Wiesz, ja też wyglądam dobrze, a w środku próchno:):)
UsuńNie wierzę! Sądząc po zdjęciach powierzchni ogrodowych uprawianych przez Ciebie, zdrowaś jak rydz.
UsuńO a przepis gdzie? Bo to smacznie wygląda...
OdpowiedzUsuńTo chyba będzie temat na nowy wpis.
UsuńBaloty ważna rzecz, smacznego konisiom życzę!
OdpowiedzUsuńOgrodu bogatego w jedzenie zazdraszczam, no i widzisz ślimaki nie pochłonęły wszystkiego.
Jak tam Korecki i Pi?
Korek i Pi jakoś koegzystują. Czasem obserwujemy prześmieszne sytuacje.
UsuńBBM: Tak pięknie zapachniało wspomnieniami wsi. Czytałam tak, jak bym słuchała swojej siostrzenicy- taka sama miłość do natury.
OdpowiedzUsuńŻem się zarumieniła.
UsuńOch! Dobrze Cię rozumiem z tą ogromną ulgą i radością po dobrze zebranym sianie. Pamiętam jak i mnie sprawa siana spedzała onegdaj sen z powiek.I jak cieszyłam się, gdy miałam już pewnosć, że moje kozy nie zginą zimą z głodu.
OdpowiedzUsuńTeraz nie kosimy naszej łaki i rośnie tam co chce. A ja chodze i patrzę. A niekiedy tęsknie za czasem kóz i sianokosów. Człowiek to dziwna istota...
Jam obecnie ogórcami zawalona! I jak pisze o tym od razu przypomina mi sie Twój wierszyk o ogórkach i ślimakach! Waleczne ogórasy dały radę! :-))
Masz artystyczne wykształcenie? Ciekawam jakie?
Graficzne. I filmowo rysunkowe.
UsuńBardzo to ciekawe, Agniecho!:-)
UsuńBardzo to ciekawe! Inne oblicze Agniechy!:-))
UsuńBo ze mnie taki Światowid ze Zbrucza. Co najmniej cztery twarze. :-DDDD
UsuńA drugich sianokosów nie planujecie? Bo mój sąsiad, najprawdziwszy Holeneder z Holandii, który ma około setki krów mlecznych w chowie całorocznym wolnowybiegowym, kosi jeszcze końcem lata.
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj deszcz.
U nas prognoza nakłamała że będzie deszcz, i dużo, a spadło nędznych kilka kropel.
OdpowiedzUsuńSiano robimy raz. Podgorski teren, sezon krótszy niż na nizinach, no i to by to zeżarł?
Gratulacje !! Ten rok jest tak zakręcony, że trudno się wstrzelić w terminy...Niby nie pada, a pada...Niby sucho, a mokro...A konikom jeść trzeba dać...;o)
OdpowiedzUsuńU mnie nawet bez drugi raz kwitnie...;o)
A w menu mam fasolkę, fasolkę i fasolkę...Bo jej ewidentnie ta dziwna pogoda służy...;o)
Fasolka u nas dopiero kwitnie. I powinnam dosiać.
UsuńSmacznego!
Szczujecie cooleżanko fotkami jedzeniowymi, szczujecie. Czuję się zmuszona myśleć o sianie jako o posiłku, chyba znów czas gotować kapuściankę. ;-D
OdpowiedzUsuńA do nas rodzina Latającego przyjechała, w związku z tym dziś mamy:
Usuńrozpłaszczony kurczak z grilla, z czosnkiem, estragonem, skórką z cytryny,
grillowane pory własne,
zamarynowane i grillowane plastry cukinii własnej,
ziemniaczki smażone na gęsim tłuszczu,
grillowane kapelusze pieczarek Portobello napełnione serem kozim z przyprawami.
To teraz poszczułam tekstem. :-D
barter jest dobry. i odporny na złodziei, brak prądu i różne inne cywilizacyjne głupoty typu nie mam wydać...
OdpowiedzUsuńa brak tytułu nie jest grzechem. szczególnie, kiedy dużo się pisze. widziałem już notki numerowane, datowane, albo podpisane gwiazdką.
No to czuję się usprawiedliwiona.
UsuńA po co tytuł? Przeważnie jest bezużyteczny :-))
OdpowiedzUsuńNauczyłam się od Ciebie nowego słowa, które pewnie niebawem zapomnę :-)
"Sianokosy"? :-DDD
UsuńBALOTY!
UsuńA na widok rabarbaru mam ślinotok. Om nom nom.
Ty Frau Be, kobieto z wielkiego miasta, to nie jest rabarbar, tylko burak liściowy. Chociaż nie dziwię się Twej pomyłce, na przeleżałym końskim oborniku rosną nasze warzywa do doprawdy monstrualnych rozmiarów.
UsuńBuraków nie lubię. I co to w ogóle za wynalazek, burak liściowy? Fuj! Rabarbaru mi się chce!
Usuńbogato ...U mnie w tym roku tylko pomidory, sałata i papryki
OdpowiedzUsuńWolałabym ubożej, bo jest do opanowania, a tak - co ja zrobię z dziesiątkami kilogramów buraka liściowego? Nawet króliki sąsiada odmówią, przeżarte poprzednią dawką.
UsuńA wydawało się, że posiałam mało. Wręcz bardzo mało.
U nas pomidory dopiero się rozpędzają. Papryka u nas nie chce rosnąć. A sałata - właśnie idzie w kwiat.
Ach! Trzeba było dać znać, że sianokosy, zaraz bym ofiarowała ręce do pomocy:-)
OdpowiedzUsuńO córko marnotrawna! ( siostro? obca babo?) Żeś się objawiła! Jak miło.
UsuńPomóc przy sianokosach już nie dasz rady, bo za późno, ale zawsze możesz się poczęstować świeżym siankiem. :-D
Biorę! Marnotrawna, jakoś tak brzmi jak marnie trawiąca, a ja trawię dobrze. Siano też. Ależ z przyjemnością poczytałam, aż sobie pośpiewałam w kuchni!
Usuń