Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

niedziela, 4 lutego 2024

Postęp prac.

Niemożliwe nagle zrobiło się możliwe, bo czynności odkładane na później nie dały się już bardziej przełożyć.
Pigwy zalegające w piwnicy przechowywały się bardzo dobrze i pewnie nadal by tam jeszcze leżały, gdyby nie nadeszły najpierw odwilże, a potem obfite opady deszczu, z czego wynikła woda w piwnicy do pół łydki, konieczność pompowania, a na samym końcu skutek - wilgotność w piwnicy zdecydowanie wzrosła, a pigwom zachciało się gnić. No to trzeba było się zabrać do roboty.


Pigwy z własnego drzewka,
po raz pierwszy właściwie udało się im porządnie dojrzeć.
Normalnie czekaliśmy do pierwszych przymrozków, czyli ile się dało, a i tak 
zbierało się zazwyczaj zielone, niedojrzałe owoce. A w tym roku żółciutkie,
jak te tureckie pigwy z supermarketu.

Te już tak dojrzałe, że bardziej nie można, ale nadal
twarde jak kamień.

Przepis mówi: oczyścić z włosków, pokroić na kawałki.
Cudny przepis, bo nie każe wycinać gniazd nasiennych ani obierać ze skórki.
Gotować w małej ilości wody, z dodatkiem skór od cytryny, aże do zmięknięcia i rozgotowania.

Przetrzeć przez sito.

Pulpę zmieszać z cukrem.

Gotować, gotować, gotować.

Lawa musi bulgotać, pryskać a w końcu zgęstnieć i ściemnieć.

Lekko ostudzoną masę przelewamy do foremek wysmarowanych olejem neutralnym w smaku.
Grubość warstwy +/_ 1,5 cm.
Suszymy w piekarniku w temperaturze ok 30 st.
W moim przypadku trwało to parę dni.

Delikatnie wyciągamy z formy na papier do pieczenia.

Osypujemy cukrem pudrem.
Znowu podsuszamy.

Kroimy.

Kroimy.

Przechowujemy w szczelnym pojemniku, warstwy galaretek przekładając
papierem do pieczenia. Trwałość 2 lata.

Dobrze wyszły w tym roku. 
Przedostatnie, sprzed 2 lat chyba, były tak niedojrzałe, że galaretki nie chciały zgęstnieć, musiałam poczarować za pomocą pektyny w proszku. Coś tam wyszło, ale nie były to moje najlepsze galaretki. 
W poprzednim roku pigwa poszła na inne przetwory oraz na kompost.
Teraz leje straszliwie. Pompa jeszcze stoi w piwnicy, więc jakby co, nie trzeba będzie jej nosić na miejsce.

18 komentarzy:

  1. Fajny przepis :) Wody tej zimy mamy wszędzie sporo. I tak źle i tak niedobrze ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla cierpliwych, ja to z tych, co lubią jeść, niekoniecznie gotować:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba wolę je robić niż jeść. Bo to prawie alchemia, magia.

      Usuń
  3. Moje pigwy są chore. W zeszłym roku nawet dojrzały, były piękne, wsadziłam je do zamrażarki na tydzień, bo ponoć wtedy łatwiej je rozgotować. Po tygodniu wyjęłam czarne owoce. Twardo postanowiłam już się z nimi nie bawić.
    Twoje są piękne, dojrzałe, a galaretka wygląda super.
    U nas w piwnicy też woda, nie jest jej dużo, zostawiamy do momentu, kiedy większość sama spłynie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w piwnicy woda wpływa ale nie wypływa. Trzeba użyć pompy.
      Ale owoce czarne z wierzchu czy w środku? Ciekawe to, chociaż niefajne.

      Usuń
    2. U nas tez najpierw wpływa- źle zaizolowane i zrobione posadzki:):):):):) I pompujemy wtedy, kiedy jest jej po kostki. To w czasie długotrwałych deszczów i nagłych ulew. Zimą, po roztopach woda jest, ale po jakim czasie, do pewnego stopnia spływa sama- źle zrobione posadzki, tym razem, pomagają:):):)Resztę małą pływakowa wypompowujemy.
      Pigwa już na skórce ma czarne plamki, ale wybieram te bez. Nic to nie daje i tak sczernieje. Drzewko jest skażone jakąś chorobą. Stare drzewko, nie chcę pryskać, odpuszczam.
      Twoje są piękne w kolorze i pewnie przepięknie pachną, bo te moje zapachu nie tracą. Trzymam je na półmisku (dla zapachu) jak długo się da.

      Usuń
    3. U nas wpływa szparą w ścianie, gdy poziom wód gruntowych jest wysoki. A wypłynąć już nie może, bo posadzki są szczelne, a woda przecież płynie tylko w dół. Na schodkach w piwnicy mam już ustawione wysokie kalosze na stałe, żeby nie musieć latać do domu po nie, gdy trzeba przynieść jakiś piwniczny przetwór, a tu znowu zalane. :-)

      Usuń
    4. Jest taka masa- zaprawa uszczelniająca przed wodą. Wygląda jak zaprawa cementowa, jest w proszku i trzeba ją rozrobić ( wiertarką ze specjalną końcówką do mieszania zapraw). Ja nią uszczelniłam prawie wszystko, ale jeszcze trochę zostało. Tam, gdzie uszczelniłam, woda już nie wpływa (np. spojenia między ścianą a posadzką). W piwnicy głównie chodzę w gumiakach i też czekają na schodach:)

      Usuń
    5. Gdybyś jeszcze napisała, jak ona się nazywa, to pocałuję Cię w rękę ( wirtualnie ).:-)

      Usuń
    6. Eeeeeeeee... tam, jak można pomóc, to bez całowania w rękę:):) Wszak ludzie na blogach pomagają sobie i to jest fajne.
      Zaprawa uszczelniająca. Wodoszczelna izolacja mineralna.
      "ULTRAMENT"
      mrozoodporna
      do basenów, zbiorników wodnych,
      Do wewnątrz, na zewnątrz
      producent: MC-Bauchemia sp. z o.o.
      5 kg na 1,1 m kwadratowy

      Opakowanie zielono-brązowe z cegiełkami na froncie. Ceny nie pamiętam, ale nie powala. Ja już kilka takich toreb zużyłam i faktyczni to uszczelnia. Mamy wielką piwnicę i sukcesywnie uszczelniam- trochę jeszcze zostało. Aktualnie na schodkach stoją dwa opakowania a ja obserwuję, gdzie się pojawia woda- na wiosnę uszczelnię.
      Rozrabiamy w wiaderku, biorę mała szczotę malarską, moczę miejsce uszczelnienia i mażę miejsce w miejsce. Gęstość musisz dobrać sama. Czasem mam gęstą ( zaklejam dziury jak zaprawą cementową), ale jak zamoczę ją szczotę, to ona robi się rzadka. Za pomocą wody wygładzam równiutko. Schnie dwa dni, ale trzeba sprawdzać.

      Usuń
    7. Dzięki! Poszukam. Wczoraj poszłam do piwnicy a tam na podłodze zgadnij co! Rosnąca kałuża. I znalazłam przeciek na ścianie w końcu. Więc tym bardziej Twoja zaprawa mi się przyda. 😊

      Usuń
  4. BBM: Strasznie dużo pracy z taką galaretką. A woda w piwnicy mocno niepokojąca. Nie wpływa źle na fundamenty czy mury budynku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo nie stoi, więc przypuszczam, że dużej szkody nie narobi. A budynek malutki i niemieszkalny.

      Usuń
  5. Istotnie piękne galaretki zrobiłaś. Ja jestem za leniwa na robienie takich smakołyków.
    U mnie w piwnicy prawie wszystkie warzywa i jabłka stoją w skrzyniach na solidnym podwyższeniu, a marchew leży zakopcowana w lesie. Wodę w obu piwnicach mam co roku. W mokrych lata sięga do 80 cm, a w suchszych 30-40 cm.
    Mieszkam obok rozległych mokradeł i na wodę w piwnicach nie ma mocnych:)
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dzięki miejscówce susza Was mniej dotyka ( taką mam nadzieję ).
      W jednej piwnicy też zrobiliśmy podwyższenia, na których stawiamy skrzynki, w drugiej niby też, ale za mało. Na szczęście ta druga jest staroświeckiego systemu - co wpłynie, to wypłynie, bo ma dren w dnie z odpływem do rzeki.
      Bardzo długo się zbierałam do robienia galaretek, bo ja też leniwa jestem jednak.

      Usuń
  6. O matku bosku z to wodo! Oby nie zostalo trwalych zepsuc, w koncu kazdy budyneczek sie przydaje.
    Znam pompowanie i osuszanie, najnowsze bylo osuszanie, w domu, rok temu mielismy 7 maszyn osuszajacych (nie pompujacych) 24h/dobe przez 2 tygodnie. na parterze. zaczelismy ze slubnym komunikowac sie poprzez wrzeszczenie. Pompowanie bylo pare lat temu, nie halasliwe ;)
    A galaretki pigwowe sa warte kazdej roboty!!

    OdpowiedzUsuń