Groźny jakiś, i na mój gust troszkę za duży ( 6, 7 cm długości ). I te groźne szczęki/ żuchwy/ szczękoczułki/ nie wiem co. Nastawiał te narządy dość wojowniczo w stronę aparatu.
Wbrew swej woli został przesunięty na grządkę, gdzie zniknął. Pewnie się zakopał, bo skoro próbował wykopać dziurę w granicie, to w ziemi musiało mu pójść szybko i łatwo.
Znawcy - wypowiedzcie się.
Przypomniało mi się też, że stronę z książki do każdego wpisu dołączać obiecałam sobie. No to proszę, jedna strona z pewnej książki.
Trociniarka czerwica, larwa ćmy.
OdpowiedzUsuńSprawdziłam sobie, faktycznie. Ćma niezbyt rzucająca się w oczy, choć gąsienica taka jaskrawa.
UsuńMa mocne szczęki, może uszczypnąć solidnie:-)
OdpowiedzUsuńNie podsuwałam palca, bałam się. :-)
UsuńĆma? Borzezielony jaka ona duża będzie? Imponująca, nikt nie ruszy takiego czerwonego kosmity :-)
OdpowiedzUsuńA ja bym zaraz zżarła, będąc sójką czy inną sroką. Będąc człowiekiem stąd, otrząsam się z lekkim obrzydzeniem.
Usuńta książka w kraju tutejszym już nic nie znaczy...
OdpowiedzUsuńProste, jednoznaczne zdania. I tyle treści do namysłu. A przecież to tylko jedna strona.
UsuńA jaki piękny zestaw kolorystyczny prezentuje owa kosmitka :)
OdpowiedzUsuńTylko jedna strona i cóż, brzmi jakby science fiction.
I co my z tym zrobimy ???
Spalimy na stosie? Razem z Hallo Kitty i Harrym Potterem?
UsuńStos zainstalowałabym na pewnej ulicy w stolycy, Nowogrodzka czy jakoś tak.
UsuńNa zewnątrz, czy w środku?
UsuńI tu i tu, coby onych uwędziło, bo oczadziło ich już dawno temu.
UsuńTupaja mogłaby pomóc w identyfikacji. Ale gdzie ona? ta Tupaja.....
OdpowiedzUsuńDora już zidentyfikowała. Sprawdziłam sobie i wydaje mi się, że wątpliwości nie ma. Tupaja potwierdzić by mogła...
UsuńDora - szybka jak błyskawca - nie zdążyłam przeczytać...
UsuńTupaja czasu ni ma na nic....
UsuńA trociniarke można hodować. Na chlebie :)
Ale po co? Żeby ją zjeść? Gabaryty ma spore.
UsuńAcha, ja przecież też nie mam czasu na nic.... Bo już chciałam się dopytywać, dlaczego nie masz czasu.
UsuńObejrzałam sobie wczoraj kosmitkę, jak nie mam awersji do gąsienic to ta wydała mi się mało przyjazna. Chylę czoła przed tymi, którzy rozpoznać potrafią.
OdpowiedzUsuńKartka, no cóż, mało kto czyta to mamy co mamy.
ad1. Kosmitka była dość groźna.
Usuńad2. Szczerze się przyznam, że choć nabyłam, to nie przeczytałam. Preambułę tak, i czasem gdzieś, coś, żeby sprawdzić. Całość jeszcze przede mną.
Potwór z gór.
OdpowiedzUsuńA nie, to ja!
UsuńŚlicznotka :)))
OdpowiedzUsuńCo do rzeczonej książki, to uważam, że powinna być to lektura obowiązkowa, również w szkole, zamiast jakichś XIX-wiecznych ramot, które znalazły się w nowej podstawie programowej.
Jakich ramot, podasz przykład, bo ciekawa jestem?
UsuńRzeczona książka mogłaby być lekturą obowiązkową rzeczywiście.
Hmm, wróciliśmy, przeglądamy ze zdziwieniem że Blogger wygląda jak pokój z którego wyszliśmy na chwile, a w nim wszystko jest tak jak było ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba dobrze? Nawet kurzu ścierać nie trzeba. :-)
UsuńJuż rozpoznana widzę! Ale mam spore z nia doświadczenie więc napisze trochę.
OdpowiedzUsuńTowarzyszy jej intrygujący choć niezbyt przyjemny zapach. Tak troszeczkę starych butów, tak może z pokostem. Gąsienice drążą korytarze w drzewach aż do ich zamierania. Moje pojawiły się w gruszy i śliwie. Zdołałam je wyciągnąć z pnia i unicestwić. Chyba nie ma naturalnych wrogów, bo jaki ptak skubnąłby coś tak pachnącego... Zalecam bezwzględne unicestwianie!
Dzień dobry nowemu gościowi. Nie śmiałabym unicestwić ot tak. Nie wiedzieć czemu mam wrażenie, że ta trociniarka zdrowego drzewa nie jada. I kiedy piszesz o swoich doświadczeniach, to już zgadłam skąd wędrowała ta moja. Z bardzo starej, wypróchniałej jabłoni. Pewnie tam się stołowała. Poczytam sobie trochę na temat. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń