Na początku zainteresował się pies. Łaził pod tym drzewem, przymierzał się z prawej, z lewej. Na ławeczkę nawet się wspiął, ale mimo wszystko było za wysoko. Cóż. Codziennie jednak pies chodzi i sprawdza, bo raz już słoninka spadła.
Za jakiś czas pojawiły się sikorki. Trochę im zajęło czasu przekonanie się, że to białe, kołyszące się na wietrze coś, jest jak najbardziej jadalne. Potem to już było regularne oblężenie, kolejka z zapisami, bitwy, kłótnie i przeganianie.
Po sikorkach przyleciały sójki i sroki. Niestety, za duże, za niezgrabne, za ciężkie. Odlatywały po kolejnych nieudanych próbach rozczarowane, skrzecząc.
A potem pojawił się on. Wytrwały, zacięty, wygimnastykowany akrobata. Próbował długo.
Jakie sroki? Przecie to najprawdziwszy dzieciol. Gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńPrzecież piszę, że srokom się NIE udało. Mnie natomiast nie udało się im zrobić zdjęcia podczas bezskutecznej gimnastyki.
UsuńNo chyba ze tak. Ale piszesz o srokach, a pokazujesz dzieciola, to co ja mam myslec? :)))
UsuńŻe nie umiem się precyzyjnie wyrażać w piśmie? :-)
UsuńTeż mamy dzięcioła na słoninie, bardzo agresywny osobnik, zrobił sobie wyłączność, przegonił sikory, boje się o konie.
UsuńMyślisz, że może zrobić dziury w koniach? To może je odrobacz, nie będzie miał czego szukać.:-D
UsuńOdrobaczałem. Natomiast u Dylanki walczę póki co z jakąś grzybicą, nie jest źle, ale jestem pewien że to sprawka dzięcioła, on, jak wiadomo, w lesie mieszka, a tam przecież grzyby są.
UsuńPies pewnie zaluje, ze nie ma skrzydel ;)
OdpowiedzUsuńJest niepocieszony.
UsuńA ja raz powiesiłam... koty sąsiadkowe zżarły i tyle;))))
OdpowiedzUsuńI czeka na tę resztkę obrobioną dziobami, która kiedyś przecież też spadnie. Moje zawsze przechodząc obok miejsca ze słoninką na płocie zezują czy to już :) Fajne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńDzięki! I chyba nawet nie widać, że robione przez niezbyt czyste szyby okienne.
UsuńU mnie sikory też dokazywały, ale jakieś wybredne, bo jak lekko podeschła, ale- sprawdzałam!- na tyle miękka, żeby ją podziubać, nie ruszają :)
OdpowiedzUsuńU mnie znowu sikory świnią strasznie na całym tarasie, bo oprócz tej słoninki wysypałam mieszankę ziarna na stół. Ziarnożercy jakoś nie przylatują, natomiast sikory wybierają tylko słonecznik a resztę odrzucają z obrzydzeniem.
UsuńTeraz już wiem, dlaczego do mnie nie przylatują. Podkupiłaś je słoninką ;)
OdpowiedzUsuńAle to dopiero od wczoraj!
UsuńDzięcioł u mnie też rządził w karmniku. Przepędzał wszystkie ptaszki i jadł, jadł i jadł. Jak mu wysypiesz ziarna słonecznika lub zwykłe płatki owsiane to będziesz miała codziennie spektakl. Warto. W Kaczorówce godzinami mogłam patrzeć na karmnik. A sójki to płatki wynosiły sobie na daszek altany. Przyłapałam na gorącym uczynku.
OdpowiedzUsuńA ja zawsze chciałam mieć takie niebieskie piórko sójki:)
OdpowiedzUsuńPoszukam, może Ci znajdę.
UsuńPrawdziwe wyzwanie dla niektórych ta słoninka. Nieźle się musiały nagimnastykować :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie wygląda to mniej więcej podobnie. Z tym, że nie ma srok, a sójki rzadko. Do miast się wyniosły chyba. Albo do Ciebie.
OdpowiedzUsuńMój dzięcioł ( no dobra, wcale nie mój ) wisiał dziś zaczepiony pazurami głównie za słoninę, głową w dół, widać był, jak ona słonina się rozciąga. Niestety, odleciał zanim spadł. Może jutro...Może uda mi się zaobserwować jak się urywa i spada. I czy ma wtedy bardzo głupią minę.
UsuńDzięcioł da radę, to cwaniak! U mnie przylatuje jeszcze dzięciołek, czyli dzięcioł mały. Ale u mnie soninka zwykle krótko wisi, pomimo wszelkich moich wybiegów. Bo moja soninka bardzo smakuje kunom. Skubane potrafią ją porwać i z najcieńszej gałązki i z dłuuugiego drutu. Nie ma na nie siły, dlatego stosuję słonecznik i pyzy z nasionami bo te kunom nie smakują. Bardzo spodobał się mi opcja wydziobywania koniom dziur przez dzięcioły... pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSzanowny leśniczy Jarku, w ogóle to chciałabym Ci powiedzieć, że czytam każdy wpis u Ciebie, tylko że zginęło mi hasło, więc nie mogę się zalogować i zostawiać komentarzy. Pozdrawiam też.
Usuńco tam hasło, najważniejsze, że jesteś i wpadasz do pszczewskiej leśniczówki, możesz nawet w siodle i z kopytami. Też z zamiłowaniem czytam opowieści o konikach i życiu farmerskim. Jakby co to mój blog znajdziesz także na stronie www.bloglesniczego.erys.pl i tam bez problemów można komentować. Pozdrawiam najmilej! Jarek
UsuńKiedyś wywieszałem, a nawet z Wachmistrzowicem zmajstrowaliśmy karmnik... po to, by się przekonać, że zrobiliśmy stołówkę dla naszych własnych kotów, które okazały swą morderczą mordę...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Koty jadły karmę ptasią, czy ptaki?
UsuńDo mnie Pan Dzięcioł codziennie zagląda. Ale żarcie sikorek i wróbli zostawia w spokoju. Ma tyle roboty na mojej wierzbie, że się nie wyrabia biedak ;) Raz się tylko skusił jak wywiesiłam... orzechy!
OdpowiedzUsuńOrzechy? Jakie? I czy były w skorupkach?
UsuńZimowe podglądanie ptaków to ardzo wdzięczne zajęcie :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza kiedy można to robić nie wstając z fotela.:-)
Usuń