Konie

Konie
Konik polski, to rasa koni małych, pochodzących od dzikich koni Tarpanów występujących na obszarze Europy. Tarpany, które przetrwały zostały odłowione i umieszczone w prywatnym zwierzyńcu hrabiów Zamoyskich. W 1808 roku z powodu panującej biedy zostały rozdane do użytkowania chłopom, w wyniku krzyżowania się z lokalnymi końmi wykształciła się rasa nazwana przez prof. Vetulaniego konikiem polskim. Konik polski charakteryzuje się wysoką inteligencją, łagodnym charakterem, jest odporny, wytrzymały, ma niski wzrost (do 140 cm), silną budową ciała, twardy róg kopytny. Jest to rasa późno dojrzewająca (3-5) i długo żyjąca. Konik polski to przede wszystkim koń wierzchowy, do rekreacji, rajdów konnych i wycieczek doskonały. Jego niski wzrost sprawia, że wielogodzinne siedzenie w siodle nie jest uciążliwe, jest odważny i dzielny. Nadaje się również do prac rolnych i lekkich zaprzęgów, a jego łagodny charakter i inteligencja sprawia, że jest niezastąpiony w hipoterapii. Konik polski to świetny wybór dla całej rodziny, również dziecka, bo gdy nasz mały jeździec dorośnie, to nie będzie musiał rezygnować z jazdy na swoim przyjacielu, konik polski bez uszczerbku na zdrowiu poniesie jeźdźca o łącznej wadze do 130 kg

niedziela, 21 lipca 2024

I znowu mam kłopot z tytułem.

Ale nie ma co się przejmować, przecież żem nie pisarz, anie nawet nie pisarka. Jeno rolnik z wykształceniem artystycznym, czyli przysłowiowy kwiatek do kożucha lub pięść do nosa. Niby jedno do drugiego nie pasuje, ale mnie tam nie przeszkadza. Sprzeczności łączę w sobie. Jak to ja.

Ale to tylko taka dygresja na początek, bo tak naprawdę to chciałam Wam napisać że cieszę się bardzo. Ponieważ znowu nam się udało dokonać sianokosów przed deszczem. Mamy siano! Nasze koniory będą miały co żreć przez całą zimę! Alleluja i euforia!
Muszę tu napisać, że mało uczuć dorównuje tym wzniosłym chwilom, gdy udało się dokonać sianokosów czy żniw. To jest haj i odlot dużej klasy i żadne dragi się do tego nie umywają. No może ci wspinacze, co pełzają po ośmiotysięcznikach w warunkach niedoboru tlenu i zmienionego ciśnienia, i nadmiernego wysiłku mają podobnie. Takie  mistyczne doznania chłopskie. Ach.


Dwadzieścia ziołową herbatką pachnących, świeżych i suchych, zieloniutkich balotów!


Pomyślicie sobie może, drodzy czytacze, że co ona się tak podnieca, przecież sucho jest, to co za problem, zrobić te sianokosy. Otóż, niby susza, ale jak przychodzi co do czego, to  znaleźć 5 dni pogody bez opadu wcale nie jest łatwo. Tegoroczne sianokosy są chyba jak do tej pory najpóźniejszymi w historii naszego gospodarstwa. Żeby robić pierwszy pokos kiedy sąsiad szaleje kombajnem po polu i żniwuje w najlepsze? Tego jeszcze nie było. Ale jest. 

Oraz mało tego siana w tym roku, bo jednak mało opadów było. My tam zawsze wyjdziemy na swoje 
(odpukuję szybko w niemalowane drewno), bo koni mamy mało, a łąk sporo, ale ci rolnicy, którzy mają na styk łąk, pastwisk i zwierząt, mogą mieć problem.
Rok temu mieliśmy balotów 186, w tym 108. Duża różnica. 

A poza tym, ogród warzywny nam się zaczyna rozpędzać, produkcja rośnie, rozmaitość warzyw takoż, jeszcze chwila, i trzeba będzie jeść, jeść i jeść, oraz przerabiać, i rozdawać. 
Z handlu najbardziej mi odpowiada handel wymienny, taki zemnie prymityw z epoki jaskiniowej, ja jej cukinie, ona mi jajca, tej znowu dynie, a ona mi miód... To rozumiem.

Dary natury. Przed.

I po. Dobre było.

Przypuszczam, że mogłabym napisać coś jeszcze, ale starczy na dziś. Niedziela, więc robić trzeba, oczywiście jeśli się da, bo dziś jakiś szczyt upału ma być przed nadejściem frontu z wodą z nieba. 
O deszczowi bogowie, przyjdźcie i dajcie nam wody w ilości właściwej!

wtorek, 9 lipca 2024