Wypadałoby coś tu napisać, czy może tylko wkleić zdjęcia i zaopatrzyć je w wątły komentarz. Jakoś mało mam energii ostatnio, czyżby mi się udzieliło od Latającego, który energii nie ma wcale?
Terapia radioaktywna go tak traktuje, mam nadzieję, że równie podła jest ta terapia w stosunku do raka. No, w każdym razie, funkcjonujemy tu na pół, a nawet ćwierć gwizdka. Chociaż gdy wliczymy w nasze saldo energii życiowej tę od Korka, to jednak wychodzimy na duży plus. Bardzo duży. Jego akurat energia rozsadza.
I tak, jesień chyba dobiega końca, nie ma na co narzekać, ładna, kolorowa i ciepła była, dopiero od paru dni jest ponuro, szaro, mokro, błotniście i listopadowo. Las huczy i szumi, krople deszczu walą w szyby, mokre liście fruwają w powietrzu. Ciągle sporo liści wisi jeszcze na drzewach, późno, normalnie byłyby już łyse.
Teraz te zdjęcia, zanim się całkowicie zdezaktualizują.
Tak było. We wrześniu, październiku, listopadzie.
|
Znana wszystkim "gruszka na wierzbie" zmieniła się u nas w dynię na jabłoni. |
|
Jakkolwiek, po uczciwości, na tej jabłoni wiesza się też winorośl oraz wiciokrzew. |
|
Dynia urosła nielegalnie na kompoście, rozprzestrzeniając się na wszystkie strony świata, od strony łąki wspięła się na płot, przebyła rów, wyszła na łąkę i ruszyła w kierunku sąsiedniej wsi , osiągnąwszy imponującą długość około 10 metrów. Niestety, czas zbiorów nadszedł i jej podróż skończyła się tam, gdzie się zaczęła - na kompostowniku, ale w kawałkach. |
|
Ogródek melancholijnie jesienny... |
|
Dynie dojrzewają. |
|
Jarmuż i kapusta palmowa osiągnęły rekordowe rozmiary, tu są jeszcze niezbyt imponujące, ale to chyba zdjęcie z końca września. |
|
Znowu dynia na jabłoni, a trawa jeszcze taka zielona. |
|
A tu dynia tłamsząca winogrona. Te winogrona, które właściwie nie są konsumpcyjne, to pozostałość jednego z bardziej porąbanych planów, czyli założenia winnicy w tej okolicy. Na szczęście zanim wtopiliśmy w ten nierealistyczny projekt, stwierdziliśmy że trzeba przetestować na paru krzakach czy winorośl sobie poradzi w tutejszym mikroklimacie i ku zdziwieniu Latającego, nie poradziła sobie. Z tych 20 krzoków uchował się jeden, Pinot Noir bodajże, przesadziłam go w okolicy kompostownika, coby się ładnie piął po płotku, a na miejscu winnicy próbnej rosną sobie porzeczki i agrest. A gdyby ktoś kiedyś przeczytał w internetach, że winogrona są śmiertelną trucizną dla psów, to napiszę - może i tak, ale są wyjątki. Korek opędzlował ze dwadzieścia kiści do czyściutkich oblizanych szypułek i ma się dobrze. |
|
Tu mamy dynię wędrowniczkę w drodze do sąsiedniej wsi. |
|
Korek i Fibi. Pierwsze spotkanie. |
|
Sprawia wrażenie zdobywcy Himalajów. Złudzenie to jednak, bo on tam leży, gdyż zejść sam nie umie. |
|
Pan Światów. |
|
Te kolory... |
|
Nie da się nie lubić jesieni. |
|
Również ze względu na grzybki. Tu kozak osikowy. Zrobiłam mu zdjęcie portretowe, bo to taki cudny grzyb. |
|
Dynie zadziwiły obfitością i urodą. Zebrałam ponad 60 sztuk. |
|
Po co jej te koronki? |
|
Ach, te kolory i faktury. |
|
Nie do przewidzenia, jak to krzyżówki z własnych nasion. |
|
Milczę z zachwytu. |
|
Jeszcze w październiku jesień zapowiadała się smutno i ponuro, jeśli chodzi o grzybki. Nie było! |
|
Ale po kilku sporych opadach deszczu grzybki przyszły. Załadowałam do zamrażarki 3 wory prawdziwków, i nawet troszkę ususzyłam. |
|
Jedliście kiedyś surowe prawdziwki? Ooo! Niebo w gębie. Carpaccio di funghi porcini. Albo coś tam. |
|
Portret wykonano, grzyb pozostał na łące. Niech się mnoży. |
|
Konie na nieboskłonie. Ot tak, dla przypomnienia, że my mamy tu ciągle hodowlę koników polskich. |
|
Korus podczas ładowania akumulatorów. Jeszcze nie spotkałam psa, który do snu chowa się pod zasłoną. |
|
Jesienne bukiety z resztek. |
|
W układach kocio - psich wciąż mamy sytuację emocjonalnego niedopasowania. Gdy ekstremalny ekstrowertyk wyraża swe uczucia introwertyczce bywa ekstremalnie. |
|
Jesienne potrawy. Quiche czy tarta wytrawna pasują mi do jesieni. |
|
Jak znosić z godnością niechciane uczucia drugiej strony. |
|
Czyż nie łatwiej zakochać się w przedstawicielce własnego gatunku? |
I to tyle na dziś, deszcz i wiatr huczą i wyją za oknem. Jesień.
U nas śnieg.
OdpowiedzUsuńZdjęcia dyń cudne :)
Wszystkie piękne!
Dla mnie jesień moglaby byc caly rok. Ale moze właśnie dlatego jest taka fajna, bo sa inne pory roku
Ale upału niecierpie
No bo te dynie takie rude jak włoski Twojego awatara. :-)
UsuńUpał znoszę z upływem lat coraz gorzej. Lat wiele temu, zanim żeśmy się tu osiedlili, plany były, by zamieszkać we Francji, niekoniecznie bardzo na południu, ale jednak. Jakże się cieszę, że nie wyszło. Siedziałabym przez pół roku w jakieś piwnicy i ciężko dyszała. Podczas polskiego lata też dużo dyszę i chowam się przed upałem.
Patrzę i się zachwycam, takie dużo mówiące i pokazujące zdjęcia, aż żal mi się zrobiło jesieni, która była bardzo piękna ale za oknem od wczoraj mam puchaty, bialutki śnieg i jestem bardzo szczęśliwa i oby tak dalej ale nie wiem czy przetrwa...mam przed oknem śliczny świerk cały w białej pierzynce, no śliczny.
OdpowiedzUsuńJakie ładne te Twoje pieski, kotek też ale ja mam słabość do psów.
Dużo ciepła się czuje w Twoich komentarzach.. Pozdrawiam serdecznie
Korek jest mój, a Fibi Inkwizycyjna.
UsuńU nas jesień wygląda już inaczej niż na zdjęciach. A tu należałoby jeszcze tyle rzeczy zrobić na dworze. Ale przecież nie w tym wichrze.
Dzięki za miłe słowa, Grażyno.
Zdjęcia piękne, pogoda piękna, tylko... Co zrobić z 60 dyniami?!
OdpowiedzUsuńZjeść!
UsuńNiekoniecznie wszystko my musimy zjeść. Wymieniamy się na inne produkty, wracając do czasów sprzed wynalezienia piniądza. :-)
Dynie za jajka ostatnio chodzą.
Jak to: zjeść. Przecież to bez smaku jest.
UsuńNie zgodzę się.
UsuńNo w każdym razie nie wiedziałabym, co z tym zrobić.
UsuńDynię się kroi, obiera ze skórki, usuwa nasiona, które osobno rozkłada się np. na papierze żeby je wysuszyć. Dynię pokroić i rozgotować. Osobno jabłka obrać, pokroić i rozgotować. Następnie razem zmieszać. Dodać sok z cytryny i trochę cukru do smaku. Zamknąć w słoiki, na zimę. Idealne do różnych klusek, kaszy jaglanej... Dodać kefir, jogurt naturalny.
UsuńUważam, że z tymi trującymi winogronami to ściema wymyślona przez zazdrosnych winiarzy. Pieskom żałują. Mój Dżemik tak jak Korek zajada się winogronami samodzielnie zrywanymi z krzaków w dużej obfitości i czuje się doskonale.
OdpowiedzUsuńDynie są niesamowite :). U mnie rosną na daglezji oraz wychodzą przez dwumetrowy żywopłot na ulicę. Przed halołinem dyńki zwisające na zewnątrz w większej części znikają tajemniczo.
Ale że carpaccio z prawdziwków?! No, tego tom jeszcze nie zaznała, mus wypróbować!
Serdeczności dla całego stada!
Stado pozdrawia również!
UsuńMoże to nie winogrona same w sobie są trujące, tylko winogrona ze sklepu czymś pryskane dla trwałości?
Ściema i już.
Twoje dynie z własnej woli urywają się na Halloween? Pogańskie rośliny, ekskomuniki godne.
A nie widziałaś może jak na miotłach latają wieczorem?
Podejrzewam raczej młodzież straszącą porządnych obywateli i wymuszającą cukierki ;). W tym roku całe hordy chodziły od domu do domu. Nas akurat wtedy nie było, więc może to taki psikus, skoro cukierków nie było... Ale kto je tam wie, te dynie, może odleciały na miotłach...
UsuńDynie cud mniut malina, a koroneczka musowa aby piękniej wyglądać ;) i do tego wędrowniczki, zabawne mają zapędy :)
OdpowiedzUsuńCarpaccia z prawdziwków nie jadłam, ale surowe suszone jadłam też świetnie smakują!
Korek fajowski psiurek i Fibi też, ją poznałam osobiście, ale fotografowałam wieczorem w kuchni pełnej ludziów i zdjęcia nieciekawe wyszły.
Hehe kota niewzruszona na szczeniącą miłość ;)
Pies mojej kuzynki też częstował się winogronami prosto z krzewów i też nic mu nie było.
Czasem wręcz wstrząśnięta.
UsuńTa kota. :-)
Cudnie,cudnie i apetycznie! Dynie sa takie urocze!
OdpowiedzUsuńZwierzyniec przesympatyczny, i sobie radzi!
Korek, Koreczek, Koreczunieczek wygląda dorośle!
Co do winogron, to może teraz nic, ale złe związki sie odkładają i z czasem się odezwą, uważałabym.
https://www.krakvet.pl/forum/zywienie-f6/zakazane-t11082.html
Przeczytam. Dzięki!
UsuńBardzo przesliczna jest Twoja jesien, a zachwycaja szczegolnie futra. No dobra, reszta tez fajna, ale futra najpiekniejsze. JAK to wlazlo na Himalaje i kto je sciagnal na ziemie?
OdpowiedzUsuńWleźć zawsze się da. Ale z góry już zeskoczyć - gorzej.
UsuńJa ściągnęłam, ręcznie, bo kto inny.
Latajacemu nieustające moce, i Tobie również♥️💪
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńWszystko takie piękne kolorowe, jesienne, ale mnie najbardziej urzekły konie na nieboskłonie i bieluchny Korek na balach słomy. Grzybów surowych jeszcze nie jadłam. Ciekawe czy tylko prawdziwki są smaczne, czy kozoki też.
OdpowiedzUsuńKozaków nie próbowałam.
UsuńPiękna ta jesień na Twoich zdjęciach, aż żal, że już się skończyła. U nas od kilku dni śnieg, śnieg z deszczem i znowu śnieg. Ślisko, błotniście i w kościach strzyka:)
OdpowiedzUsuńDorodne jarmuże Ci urosły. Masz jakieś przepisy na ich konsumpcję, czy tak zwyczajnie dodajesz je do wszystkiego, co się da?
W naszych stronach dyń nie wymienia się, bo każdy je sadzi i zbiera obfite plony. Nadmiarem karmię kury aż jaka ociekają witaminą A:):)
Życzę zdrowia potrzebującym i pozdrawiam:)
Zazwyczaj dodaję do wszystkiego co się da. 😊
OdpowiedzUsuńU nas niby też ale jednym znajomym ślimaki zeżarły całą rozsadę a znowu inni nie mają miejsca na dynie. Ale za to mają jajka.
Dzięki za życzenia.
Piękny przegląd jesiennych darów. A moja największa dynia została na działce, ponieważ była tak ogromna, że niczym nie udało się jej przytaskać w pobliże domu. Zresztą co ja bym zrobiła z takim kolosem? Mogła służyć tylko za ozdobę;) choć właściwie można by było z niej zrobić zupę dla całej wsi;)
OdpowiedzUsuńZapomniałaś o karocy dla Kopciuszka.
UsuńJa już wiem, że muszę hodować dynie o niedużych owocach, i takie odmiany wybieram. Hokkaido, Buttercup, i jakieś pomiędzy nimi krzyżówki samoistne.
BBM: Zdjęcia przecudnej urody. Cała przyjemność pooglądać.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się podobają.
UsuńTu Kanionek (nie mam konta Google). Mogę rzucić blady promyk światła na kwestię winogron, tylko najpierw napiszę, że KOREK JEST CZADOWY!
OdpowiedzUsuńKorek jest czadowy!
Co do tych nieszczęsnych winogron i ich toksyczności dla psów i kotów - już bodaj od 20 lat naukowcy szukają odpowiedzi na pytanie CO dokładnie jest za tę toksyczność odpowiedzialne, dziś niektóre źródła podają, iż może chodzić o kwas winowy (łac. acidum tartaricum, ang. tartaric acid, stosowany jako dodatek do żywności w charakterze regulatora kwasowości ma symbol E334). Ilość tego związku organicznego w danej partii owoców zależy od wielu czynników, m.in. odmiany winogron, lokalizacji uprawy, czy stopnia dojrzałości owoców w fazie zbiorczej, co może tłumaczyć, dlaczego jeden pies rozchoruje się po zjedzeniu kilku owoców, a inny opitoli kilkanaście kiści i nic mu nie będzie. Z tym kwasem winowym to - o ile mi wiadomo - wciąż jedynie hipoteza, za to dość często pojawiającą się w różnych źródłach informacją jest to, że psy nie są w stanie zmetabolizować tanin, flawonoidów i monosacharydów zawartych w winogronach.
Tak czy siak, wiadomo że nie każdy pies się zatruje, za to nie wiadomo, na którego wypadnie i zrobi bęc ;) U jednych skończy się na wymiotach i biegunce, u innych dojdzie do ostrej niewydolności nerek (i tu znowu - jedne osobniki przeżyją, ale ich nerki już zawsze będą w jakimś stopniu uszkodzone, inne umrą i kropka), a jeszcze inne zeżrą pół wiadra winogron, bekną, pierdną, pójdą spać i nic się nie stanie. Na około 140 przypadków zjedzenia winogron przez psy zgłoszonych do amerykańskiego APCC (Animal Poison Control Center) w latach 2003-2004 u 50 rozwinęły się objawy zatrucia, a 7 z tych przypadków zaliczyło zgon.
Ja mam dwie odmiany winogron, których kiście czasem wyłażą przez płot na podwórko, a że nie wiem, które owoce ile kwasu winowego zawierają, albo który z moich siedmiu psów będzie miał na nie ochotę, ani też który z nich okaże się bardziej na działanie tej czy innej substancji wrażliwy, to jednak pilnuję, żeby tych winogron nie żarli, bo na kij mi znienacka żałoba z powodu jakichś głupich, zielonych kulek.
(Ja WIEM, że przynudzam).
Aga - głupie pytanie od hodowcy kóz: czy konie lubią dynie? Ty wiesz, że ja swoimi dyniami w kozach zimą palę, więc jak zobaczyłam te Twoje piękne cudaki w kolorowe paski i w koronkowych gaciach, to zaraz pomyślałam, że konie będą miały wyżerkę :D
Uściski dla Was.
Po pierwsze, dzięki za szczegółowe objaśnienia w sprawie trucizn w winogronach. Chyba więc puszczę je na drugą stronę płotu, bo Korek w kwestii jedzenia jest raczej szyjką, a nawet całą butelką bez dna, pozostając przy winnych metaforach.
UsuńA jeżeli chodzi o loterię życie /śmierć, to rodzona siostra Korka tej jesieni spożyła muchomor sromotnikowy, i tylko szybkiej reakcji swojej właścicielki, oraz paru innym zbiegom okoliczności, przeżyła! To dopiero ilustracja przysłowia " głupi ma szczęście".
Kanionek, a dlaczego zaraz głupie pytanie? Nie wiem, nie sprawdzałam, konie są dość wrażliwe jeśli chodzi o jedzenie, i nie zamierzam ot tak próbować. Daję im marchew, buraki, jabłka. Może by im i dynia posmakowała, ale nie wiem.
Milo popatrzec jeszcze na kolory i dary jesieni. U nas juz w nocy minus 20 stopni i zaczel sie "kaamos (noc polarna, ktora potrwa do polowy stycznia). Wszedzie bialo. Gdybym cos zbroila i pytano by mnie o alibi to by wygladalo tak: Co pani robila w nocy z 24 listopada na 17 stycznia? Trzeba byc grzecznym bo kto spamieta co wyczynial w taka noc.
OdpowiedzUsuńI teraz wiadomo, dlaczego przestępczość w krajach skandynawskich jest statystycznie niższa.
Usuńpo pierwsze, część roku jest zbyt zimna na popełnianie zbrodni, no i ciemno, a druga część roku może i jasna, ale nawet w nocy złoczyńców widać. No i nikomu najwyraźniej nie chce się dopieszczać alibi na "kaamos" ( czy to termin z języka Sami?)
W jezyku saami to chyba brzmi "skábma " ale nie jestem pewna. "Kaamos" pochodzi od tego slowa. Nie wiem jak.:))))))) Pewnie w tym czasie dokonuje sie zbrodni na zimno. :))) i nazywa sie to samobojstwem bo okres ten jest wyraznie depresyjny.
UsuńA bo wiesz, jaki jest Kanionek - trochę większy od kozy, trochę głupszy od brzozy, to i pytania głupie, no przecież. Już sobie doczytałam, że dynia jest "bardzo chętnie zjadaną i niedocenianą paszą", można ją (koniom) podawać surową, ze skórką i bogatym wnętrzem, suszoną, pieczoną, gotowaną, a nawet... kiszoną, bywa też dodatkiem do meszu*. Kozy zżerają dynie żywcem, ale też nie można znienacka (ani zza węgła) podać dużej ilości jakiejkolwiek nowej paszy kozie, która wcześniej nigdy danej rzeczy nie jadła, bo może się zamienić w odrzutowiec (ewentualnie sterowiec - to zależy od ilości i rodzaju paszy).
OdpowiedzUsuńZasada ta zdaje się nie dotyczyć - nomen omen - muchomorów, bo jak raz byłyśmy z kozami na spacerze w lesie, to Irka i Bożena opędzlowały po kilka sztuk zanim zdążyłam krzyknąć "zamorduję!". Fakt, że nie sromotnikowych, tylko tych ładnych, czerwonych, no ale zawsze. I nic im nie było, tylko ja zdążyłam umrzeć jakieś pięć razy w zaledwie sekundę, a potem spędziłam noc na kompie, przeliczając dawki śmiertelne Amanita muscaria z człowieków na kozy (okazało się, że zjadły o wiele za mało; przypuszczam zresztą, że niektóre z moich kóz mogłyby zeżreć zużyte pręty paliwowe z dwutlenku uranu i nawet zgagi by nie dostały).
Pisałam już, że Korek jest czadowy? :)
*amerykańscy naukowcy odkryli jednak całkiem niedawno, że bez dyni kuń też będzie żył. No kto by pomyślał?
Ach, Ci amerykańscy naukowcy...Prawie tak dobrzy ja radzieccy.
OdpowiedzUsuńTy Kanionek, się nie deprecjonuj tak, ja wiem, że Ty bardzo mądrą osobą jesteś, a czego nie wiesz, to sobie zaraz znajdziesz w sieci albo w książce. Moje konie ogryzają do czysta każdą poświąteczną choinkę, mogę im te drzewko od razu dyniami obwiesić, będzie większa różnorodność witamin.
Jeśli chodzi o Korka, to się zgadzam, on jest czadowy, i pokrewny duchem, przypuszczam Twojem Żółtemu. Jego entuzjazm jest bezgraniczny. Czego doświadcza nasza kotka, udeptana i ugnieciona, z uszami oblizanymi tak, że zagniatają się na drugą stronę. Ona go pierze w pysk łapą pazurzastą, a on nie rozumie.
To ja, Hana.
OdpowiedzUsuńZawsze imponował mi Twój ogród, zwłaszcza warzywnik. Ale tegoroczna dynia mnie pokonała i powaliła na kolana. Nie mówiąc o słodkim Korku, cuduś!
Dynia też jest słodka. Ale inaczej niż Korek.
UsuńAleż piękny i inspirujący zakątek...;o)
OdpowiedzUsuńTak jak Twój!
UsuńI dużo pracy, ale to praca ulubiona.
Historia dyni na drzewie jak opowieść... Trzeba zachować zdjęcia, rozwinąć opis i opowiadanie stworzyć do opublikowania, cudowne!
OdpowiedzUsuńMiałam psa, który regularnie podjadał dojrzewające winogrona zanim zdążyliśmy zerwać...
Opowiadanie o dyni, która chciała dotrzeć do nieba zostawię komuś innemu. Jak chcesz, to napisz sama. :-)
UsuńJa nie mam właściwych talentów.
O i tutaj widze pieguski u kici! Piekności!!!
OdpowiedzUsuń