To taka owcza święta. Być może owce mają jakichś kult czy religię, związaną z tą świętą, ale, że nie rozumiemy ich języka, to nic na ten temat nie wiemy. Zresztą, musiałby to być kult dość świeży, Matka Wszystkich Owiec pojawiła się w naszej okolicy dopiero parę lat temu. Z drugiej strony, podejrzewam, że Matka Wszystkich Owiec jest wielopostaciowa, bezczasowa i pojawia się w każdej epoce.
W każdym razie, kiedy tylko owca jakaś wyrodna czy też wygodna urodzi i porzuci jakieś jagnię, to Matka Wszystkich Owiec zaraz się pojawia, malutkie jagniątko przejmuje, do swego domu zanosi i się nim opiekuje.
Matce Wszystkich Owiec wszystko jedno, czy owca jej czy cudza. Powołanie nie zna granic. Na przykład teraz w jej domu pojawiła się niejaka Kaffka, z innego stada, z innej wsi, żadna tam wrzosówka, mieszanka z suffolkiem, owczy kundel, jednym słowem. Matka Wszystkich Owiec troszczy się o małą Kaffkę, nie dosypia, ledwie na nogach się trzyma, ale mleczko jej miesza, podgrzewa, lub chłodzi, z butelki karmi, w odzienie gustowne przyodziewa, siki ściera z podłogi, na rękach nosi, kołysanki śpiewa.
A przecież nie tylko jagnięta porzucone ma ona na głowie. Stado owiec oporządzić musi, stado kóz, konia paskudnie wielkiego, psy jakieś, kury, człowieki....
Kozy małe koźlątka produkują,
owce też już zaczęły się kocić.
Matka Wszystkich Owiec ( w skrócie MWO ) ma pełne ręce roboty najróżniejszej.
W związku z tym zleciła mi napisanie wpisu, co prawda nie na jej blogu tylko tym tutaj, bo ona nie ma czasu. No to piszę. Ona pewnie co innego by napisała, ale skoro pisać nie daje rady, to ja piszę po swojemu.
Teraz, dobrzy czytelnicy, cofniemy się w czasie. Będzie tydzień temu, albo dwa, siedzieliśmy sobie przy stole u MWO, w sympatycznym, przebranym gronie inteligentnych homo sapiensów, i grupowo nabijaliśmy się z niej, że tak naprawdę to krecią robotę prowadzi, jeśli się rozpatruje jej działania z perspektywy całej owczej populacji, bo ona negatywną nienaturalną selekcję prowadzi. Mianowicie, osobniki słabsze, które natura by odrzuciła, do puli genowej wprowadza. A one się mnożą, i słabość swą dalej przekazują. A hodowca doskonalący rasę powinien, w ramach dobra zbiorowego rasy owej, nie tylko dać jagnięciu sczeznąć, ale i wyrodną matkę z populacji wycofać.
A na grilla tak by się nadały, te słabsze osobniki. Darwin by się na pewno ucieszył. A Padre jeszcze bardziej. Chociaż z nim to nigdy nie wiadomo. Może jednak on te jagnięta po domu tuptające lubi...
MWO dużo nie mówiła, uśmiechała się wymijająco, bo ona swoje wiedziała.
Więc dyskutowaliśmy sobie rozlegle na temat naturalnej selekcji, ubolewając nad degeneracją gatunków na czele z homo sapiens, spowodowaną przez postęp medycyny...
Przyznaliśmy się nawet do tego, że gdyby nie postęp medyczny, to część z nas nie mogłaby wziąć udziału w naszej jakże intelektualnej dyskusji, bo po prostu nie byłoby ich na świecie (natura by ich bezlitośnie zredukowała). Radowaliśmy się więc obłudnie z faktu, że dzięki owej medycynie i jej postępowi możemy prowadzić rozmowy na poziomie.
Niekonsekwentni hipokryci.
W ramach wierności swoim wyrazistym i zdecydowanym poglądom powinni byliśmy się wzajem zarąbać siekierami. MWO posprzątałaby zwłoki, wytarła krew, i zabrałaby się za podgrzewanie mleka jakiejś tam kolejnej owcy.
No, ale jakoś się nie pozabijaliśmy.
Gości pojechali do domu, w którym wbrew swoim poglądom trzymają jakieś pokręcone, chorowite koty, Agniecha do swojego obejścia, gdzie w wielkiej tajemnicy dogadza i dopieszcza swoje koniowate, utrzymując jednakowoż publicznie, że sroga jest dla nich wielce i w ogóle one nic do gadania nie mają. Bo jak tylko coś powiedzą, to do rzeźni. Konie Agniechy mądre są, więc nic nie mówią, to ona ich do rzeźni nie wysyła. Jakkolwiek wywierają na niej małą zemstę w noc Wigilijną. Ona się wtedy do nich łasi, i prosi, żeby coś powiedziały, a one nic.
Po paru dniach w domostwie MWO pojawiła się wiec Kaffka.
MWO ciepnęłą Kaffkę Agniesze na kolana. Agniecha zamknęła paszczę, przestała się wymądrzać na temat naturalnej i nienaturalnej selekcji. A kiedy paszczę znowu otworzyła, to zaczęła ochać i achać i gruchać i ćwierkać słodko do tej całej Kaffki, jakby jej coś na łeb padło. I tak już jej zostało. Nie zebrała się w sobie, coby odszczekać pod stołem swoje poglądy, ale to tylko dlatego, że pod stołem u MWO siedzą 4 psy i jedna owca ( a może już więcej?) i Agniecha tam się jednak nie zmieści.
I to tyle w temacie konsekwencji i wytrwałości w poglądach.
Pod spodem zamieszczam zdjęcia.
Myślę, że nie muszę wyjaśniać, kim jest MWO.
Agniecha unieszkodliwiona owcą. |
Kawka pasie się na Wiecznych Pastwiskach. Dlaczego?
Agniecha jak się ciesze, że mogę poczytać i zobaczyć:-) tak w niedzielny poranen, włączam blogera i taka oto malutka i milutka niespodzianka. Fajnie napisałaś i dobrze że Matka Ci zleciła.Wybacz mi jednak, zachwycam się fotkami i najbardziej nie ta z Tobą i owieczka, a tą z owieczka i paskudnie przeslicznymnym psem:-))) ależ ono ( to zdjęcie cudne). Pozdrów i usciskaj i przekaz wyrazy zazdrosci, tego oto wspaniałego grona i odwagi cywilnej Matce i Padre:-))).
OdpowiedzUsuńA Ciebie też serdecznie pozdrawiam :-)))
UsuńI nawzajem. Ona już przeczytała, jak widać, to przekazywać niczego nie muszę już.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńDzięki Ci Dobra Kobieto, Agniecho od Koników, żeś tak ładnie napisała o Matce Wszystkich Owiec. A tak sie kiedyś wzbraniała przed owcami, bo kozy tylko, kozy i kozy być miały. I kozy są, a jakże, ale to przemyślne owce sobie ją ściągnęły w Wasze okolice. Nie było tam bowiem żadnej owczej Królowej Matki, żadnej patronki, która byłaby gotowa zająć się owczymi sierotami nie pytając i nie dbając o ich pochodzenie. Darwin niech spoczywa w pokoju, a hodowcy niech hodują. Matka Wszystkich Owiec czuwa, dba i kocha.
Pozdrowienia serdeczne dla Was
Ach, musiałam skorygować cuś.
No cóż Izydorze, przyzwyczailiśmy się, że Ty wiecznie coś korygujesz. :-)
UsuńI dlatego nie masz czasu.
Prawda to najprawdziwsza. Szczególnie dużo czasu pochłania mi zwykle korekta racic.
UsuńA ja głupia myślałam, że to korekta skomplikowanych tekstów filozoficzno egzystencjalno egzegetycznych najeżonych cytatami z archiacznej greki i łaciny pre Eneaszowej oraz języka staroetruskiego?
UsuńErrare humanum est.:-)♥
UsuńIzydor, a co Ty tak unikasz moj blog? Powinnam zalozyc hodowle owiec, zebys wpadala? :)))
UsuńAniu, habe Gewissensbisse, Du weiß schon, aber ich lese immer.
UsuńDie Gewissenbisse fressen Dich eines Tages voll auf, bevor Du etwas bei mir schreiben schaffst. :ppp
UsuńDzięki za tą dobrą opowieść Dobra Kobieto i niech Ci Pan Bóg w konikach wynagrodzi :)). A Matce Wszystkich Owiec serdeczne (czyli od serca) uczucia i myśli ślę ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńBarbara
A Ty Rabarbaro, nie myśl, że Ci zapomniano, że na Dolny Śląsk przyjechać miałaś A.D. 2016 i NIE ZROBIŁAŚ TEGO.
UsuńKoniki według planu będą 4.
Och,czegóż ja jeszcze nie zrobiłam i nie zrobię przez to co robić trzeba i należy...... i choć to z miłości to żle mi tu......Ale "ach mój miły Augustynie, wszystko minie, minie, minie....."
UsuńA jako, że jak Anteusz muszę dotknąć ziemi żeby żyć, to jakoś niebawem jadę do tej ziemi powsadzać w nią znowu trochę drzew bo cóż, trzeba robić co się może, pysznogłówki jeszcze poczekają :)))) , wiesz, "nie czas żałować róż ....."(choć ja tam myślę, że żal róż tak samo ważny)
I w końcu na Dolny Śląsk też przyjadę, niech tylko dzień długi będzie i wiatr ciepły ... :)).
Koniki gospodarkę planową stosują ;)? Mam nadzieję, że pokażesz zdjęcia to Ci pozazdroszczę ;))).
Dobrego wszystkiego !!!!♥♥♥
Barbara
Śmiej, się, śmiej, póki możesz, bo plan jest - pięcioletni! :-)
UsuńEch Agniecha jaka szkoda, że tak rzadko piszesz...
OdpowiedzUsuńCo do tej selekcji naturalnej to wygląda na to że mam poglądy podobne do twoich, ale też bym się rozpłynęła, gdyby mi wsadzili na kolana takiego maleńtasa ;)
A Inkwi...zdrowia i siły życzę!!! :)
Marijo, a co będę pisać, jak nie mam nic do napisania.
UsuńInkwi kiszonki różne robi, coby sobie sił dodać witalnych.
JAka ta owieczka malutka, obok piesa wyglada ciupenka! Inkwi pojdzie do nieba prosciutko, tego owczego na pewno. Piekny post popelnilas!!!
OdpowiedzUsuńOna jest bardzo maleńka, ważyła po urodzeniu niecałe półtora kilo. A ma na tych zdjęciach 2-3 dni.
UsuńO to to to, teoria teorią a kobyłka u płotu,znaczy się łowieczuńka w ramionach;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia i ludziom, i zwierzakom!
Nudno by było, gdyby zawsze się konsekwentnym było.
UsuńEch, kochane zwierzoluby, z naszych wspólnych podopiecznych można by niezłe ZOO załorzyć. I Ty, i Inkwi i owieczka cudne jesteście. A dobór naturalny to nie wszystko, niech idzie się bujać! Wielkie, przystosowane dinozaury wyginęły a przezyły słabiutkie, szczuropodobne ssaki...
OdpowiedzUsuńNie będziem naszych zwierzątek więzić w Zoo.
UsuńDobór doborem, nie zawsze tężyzna fizyczna się liczy przecież. Być może Inkwi jakiegoś owczego Einsteina, czy Skłodowską uratowała.
Hre hre... a żebyście widzieli i słyszeli, jak Agniecha niuniała i ciumkała nad tym owczym dzieckiem ;) jak ją tuliła w ramionach swych :D Co, moim zdaniem, było do przewidzenia.
OdpowiedzUsuńAgniecho, dziękuję Ci za ten wpis, chyba jeden z najdłuższych, jakie popełniłaś na tym blogu. Trochę mi zanadto przykadziłaś, bo po prostu robię to, co trzeba i w dodatku sprawia mi to przyjemność. I satysfakcję, kiedy się uda. Podlinkuję go sobie, jeśli pozwolisz, na fejzbuniu, bo ode mnie raczej się nikt nie doczeka. Ściskam Cię, a Kawunia czeka na Twoje mizianie ;)
No, troszeczkę sobie pociumkałam, nie można, czy jak? Kawka nie narzekała.
UsuńLinkuj sobie na zdrowie.
Jejciu, jaka słodka...
OdpowiedzUsuńJakie fajne zdjęcie z uśmiechającą się owieczką :))) - czwarte od dołu.
OdpowiedzUsuńWiem, kim się MWO :) a Padre jakżeby miał coś do powiedzenia? Wszak on Padre jest - to zobowiązuje :)
Też uważam, że ona się uśmiecha na tym zdjęciu.
Usuńach wiem kto to MWO i ubolewam, że nie pisze bloga ostatniooooo
OdpowiedzUsuńdobrze, ze odszczekałaś/odbekałaś ;) poglądy swoje wielce niestosowne, bo jak można takie cudo bezbronne zeżreć ??????Agniecha bój się boga, no jak??
Poczekałabym, aż urośnie trochę. :-)
Usuńot, dowcipnisia ;-)
UsuńMWO jesteś wielka, jako i orędowniczka Twa Agniecha- Amen ;)))
OdpowiedzUsuńA tam zaraz. Obie jesteśmy dość małe.
UsuńAż mi sie klawisze skleiły od tej słodyczy.
OdpowiedzUsuńMatka jednak cudowna jest i zaraźliwą. Ja marzę o gumiakach i zwierzyńcu i całym sercem jestem z takimi Matkami. Ciumkajacymi na chwilę też, tym bardziej - choć na moment odstępujących od naturalnych metod selekcji...;) SERCE.
:)
Buziaki!
Wsadź pod kran i spłucz tę klawiaturę.
UsuńPrzygarnęła jeszcze baranka. :-)
O! No w końcu wiadomo co tam u MWO słychać. Chociaż ostatnio Megi mnie poratowała historiami trochę, jak ją naciskać zaczęłam ;) Uściski dla MWO załączam!
OdpowiedzUsuńMWO super ksywka i super stanowisko. Maleństwo śliczne i się uśmiecha. To musi być bardzo fajny dom, jak pod stołem siedzą takie słodziaki. Ja bym z tą uśmiechniętą przemyciła do łóżka:)))
OdpowiedzUsuńA gdzie myślisz, że ona ( owca ) sypia, pod stołem?
UsuńTaaa... w zgodzie z prawidłem, że właściciele czworonogów dzielą się na tych, co z nimi sypiają w pościeli i na tych, co się do tego nie przyznają...:))
UsuńPiękna opowieść, nawiasem...
Kłaniam nisko:)
Niestety, opowieść bez szczęśliwego zakończenia.
UsuńCieszyć się, że ona krów nie hoduje, bo mało miejsca w łóżku by zostało dla niej samej.
Krótkie to było życie:(
OdpowiedzUsuńHowgh.
Usuńznów mi się zrobiło fatalnie na sercu...
OdpowiedzUsuńAgniecha a ja tu przyszłam Ci życzenia imieninowe złożyć )))
Dzięki za życzenia, chociaż moje są gdzieś w styczniu.
UsuńBo żem Świnta Jagnieszka, co wypuszcza skowronka z mieszka.
No szkoda zwierzaczka.
Korekta racic to podstawa :)
OdpowiedzUsuńI nie tylko u owiec.;-)
Usuń