Drzwi otwarłam, spojrzałam do środka - a tu Nikita nie sama, lecz z potomstwem, patrzę na Korsę, a za nią na słomie coś leży, mokre całe, i nóżkami cienkimi wierzga, bo wstać jeszcze nie może.
Mamy dzieci! Chłopca i dziewczynkę, jeżeli się nie mylę.
"Mama, co robisz? " "Jem." "Co to jem?" "Jeszcze zobaczysz." |
"Nie wiedziałem, że życie jest takie męczące..." |
"Życie bywa bardzo męczące, synu." |
"Mamo, dlaczego nie pójdziemy z powrotem do stajni?" "Hartuj się, córko, konikiem polskim jesteś, a nie łajzą jakąś." |
jejku, jak śliczne :)
OdpowiedzUsuńależ musicie być szczęśliwi:)
Jesteśmy!
UsuńGratulacje:-)))
UsuńNo w końcu znak życia! Buziaki!
Usuń:)))łocieflorek!A nie zimno noworodkom?:)
OdpowiedzUsuńKiedyś mieliśmy taką historię, że klacz urodziła przy -28 stopni na dworze, bo tak chciała. A potem źrebię się stoczyło do rowu melioracyjnego, do wody, po drugiej stronie ogrodzenia. I leżało tam z pół godziny, póki go Nikolas nie znalazł, nie wyciągnął i nie zaniósł do stajni. I żyje do dziś, na pięknego ogiera reproduktora z papierami wyrosło. Więc czym jest przy tym dzisiejsze +2.
UsuńRany, co za historia! Brr! Zahartował się chłopak od razu.
UsuńNiech się zdrowo chowają!:)
OdpowiedzUsuńOby. Będziem się starać.
UsuńGratulacje! Przepieknosciowe sa!
OdpowiedzUsuńPrzyjedź zobaczyć. :-D
UsuńPrzecież będziesz o rzut beretem.
mam jakas dzume, ale moze przejdzie.
UsuńCudne maluchy! To teraz pępkowe musowo ;))
OdpowiedzUsuńPoczekam na następne dwa. Niech będzie za jednym razem.
UsuńCudne maluchy! To teraz pępkowe musowo ;))
OdpowiedzUsuńAleż piękne !!! Niech się zdrowo chowają :! ♥♥
OdpowiedzUsuńBarbara
cud narodzin :-)
OdpowiedzUsuńTakie słodkie niezgraby!! To będzie dalszy przychówek znaczy się jeszcze 2 dojdą.
OdpowiedzUsuńa ogier chyba sfałszował sprawozdanie z wywiązania się z obowiązków.
jakie śliczności! Cuda narodzin:) Zawsze się rozczulam, nawet jak mi chomiki powiły różowe glizdeczki...:)
OdpowiedzUsuńTe różowe glizdeczki też są cudne. Mysie widziałam.
UsuńOgierowi kalendarzyk sie omsknął i tyle.
OdpowiedzUsuńNie ma chyba piękniejszego widoku!
Znowu się z Tobą zgadzam.:-)
Usuńjakie cudne dzidzie!! niech sie chowaja zdrowo i wesolo :)))
OdpowiedzUsuńAle cacuszka, wycałowałabym i wyściskała. Długiego i fajnego życia konisie.
OdpowiedzUsuńJednak te noworodki ubrałabym w kamizelki. ;)
Rucianka może takie:
Usuńhttp://zkolowrotkiemwsrodzwierzat.blog.pl/2015/11/19/o-sofi-i-pieknym-parysie/
To wprawdzie cria ale kamizela jest:))
Właśnie o coś takiego, tamte dzidzie też cudne.
UsuńMatki by mnie wyśmiały.
UsuńPoza tym obie już w stajni z przychówkiem, na suchej słomie.
A jakie mają nóżki - a jak zaczną kopać;)))
OdpowiedzUsuńA tam zaraz kopać. Wiesz, jak one biegają? Jak strzały, jak rakiety.
UsuńPiękne są i takie dzielne.
OdpowiedzUsuńOgier jak to chłop, coś pokręcił, normalka:))
Fakt.
UsuńWzruszylam sie, jak przy kazdym cudzie narodzin.
OdpowiedzUsuńA ja worek płodowy ze sznurkiem na widły i rzucam za płot. Ale cud narodzin dostrzegam, niewątpliwie.
UsuńJa robie tak samo.
UsuńDotąd czytałam po cichutku,teraz piszę głośno śliczne są i niech zdrowo się chowają:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję. I miło mi, że ktoś tu czyta.:-)
UsuńGratuluje! Ach, móc dotknąć takiego!
OdpowiedzUsuńCzasem trudno.
UsuńOch, piekne sa, cud zycia!
OdpowiedzUsuńGratuluje
A (zza miedzy)
Hm, hm, zza której? :-)
Usuńmiedzianej :)
UsuńSzyfrem piszecie, obie.
UsuńAle się Wam poszczęściło na koniec lutego :))
OdpowiedzUsuńNiech się maluchy dobrze chowają, rosną jak na drożdżach i hartują :)))
Za 3 kwadranse idę wydawać kolację, to sprawdzę.
UsuńI co, podrosły trochę? Dawaj raport! :)
UsuńUrocze! Raz tylko widziałam z bliska takiego niespełna jednodniowego malucha... Niesamowite, że te małe prztyngle zaraz są gotowe do harców i galopów. Żadnego tam raczkowania! :)
Powiem tak, chodziłam dziś do stajni dość często, bo:
UsuńKorsa ma 3-letnią córkę, której po urodzeniu przez mamę synusia włączyły się uczucia macierzyńskie i przez cały dzień próbowała matce podstępnie ukraść źrebaka. A Korsa zmęczona, a poza tym matka córce, więc nie odganiała jej zbyt skutecznie. I ten głupek zaczął chodzić za Kaliną, zamiast za Korsą, tylko oczywiście, Kalina wymię ma puste, a Korsa pełne. Malutka różnica pomiędzy życiem a śmiercią.
Więc musiałam wstrętną złodziejkę odganiać i trzymać na dystans. Jak nie mogła u Korsy, poszła i próbowała tego samego u Nikity. Ale nie z naszą waleczną Nikitą takie numery, ganiała za Kaliną po całym pastwisku, aż się kurzyło śniegiem, i ją przegoniła. A mała nadążała za matką bez problemu.
Oba źrebaki ciągną mleko aż miło, pierwsza kupa już była, więc raczej wszystko w porządku.
Nie ma nudy z takimi łobuzami, co?
UsuńNiech ciągną mlesio, i najlepiej z tych pełnych, właściwych wymion. ;)
I koniecznie dawaj co jakiś czas zdjęcia, żeby było widać, jak będą przyrastać. :)
Pozdro!
To masz ciekawie Agniecha ;)
UsuńW tym co piszesz, czuć miłość!
Piękne te maluchi :)
Widzę przez okno, że skaczą po śniegu jak króliki na spidzie.
UsuńŁo matko i córko ;))
UsuńPiękne maluchi, że tak powtórzę za Marią:) Te nóżki, te oczka... Sama słodycz!
OdpowiedzUsuńA będą piękniejsze. Zaraz po urodzeniu, to jeszcze nie to.
UsuńSłodziaki.:) No weź, dzisiaj? Jak im lata będziecie liczyć? :)))
OdpowiedzUsuńNiech się zdrowo chowają.:)
No jak, jak?
UsuńZa cztery lata stuknie im roczek!