Źrebaki ( sztuk cztery, czyli trzy dziewczyny i jeden chłopak ) rosną, zmieniają się, poznają świat. Różnica ponad tygodnia wieku czyni olbrzymią różnicę. Kiedy Kokotek ( najmłodszy ) łazi przyklejony do boku mamy, i właściwie niczym oprócz niej się jeszcze nie interesuje, to dziewczyny ( wszystkie starsze ) ze smakiem, radością i wielką ciekawością odkrywają świat. Trawę. Inne konie. Zabawę. Sprawność własnych mięśni. Człowieka. Ogrodzenie elektryczne.
|
Znam cię? |
|
Może powinnam się przestraszyć?A może jednak nie? |
|
Poskaczę sobie trochę. |
|
O tak! |
|
I tak! |
|
I już. |
|
I jeszcze z koleżanką sobie trochę pobiegam! |
|
A ja za mały jestem. Trzymam się mamy. |
Jakiś czas temu byłam na kursie zajeżdżania koni, i tak przy okazji nasz konio-guru opowiadał nam o zaletach stosowania tzw. imprintingu u źrebaków.
Jest mianowicie taka teoria, że mniej więcej w pierwszą dobę po urodzeniu umysł /organizm/psychika konia ( różnie można to nazwać )i nie tylko konia jest niesamowicie chłonna i otwarta na wszelkie doświadczenia i wrażenia oraz że zostają one zapamiętane na całe życie. Wniosek z tego, że jak na przykład obmaca się takie małe wszędzie, gdzie się da, to w przyszłości nie będzie się bało dotyku, dawania kopyt, zakładania popręgu czy kantara, czy też innych czynności wiążących się z dotykaniem, czy kontaktem z człowiekiem.
To dotykanie nie jest jednak takie oczywiste, bo matka musi chcieć to zaakceptować. U mnie jedna nie miała nic przeciwko, dwie troszkę, jedna bardzo nie chciała. Więc i imprinting różnie wyszedł.
Ale trzeba przyznać, że się mnie nie boją. To dużo. Jedna chciała się ze mną dziś bawić. To za dużo. Końskie zabawy są jednak dość siłowe, a takie dwutygodniowe źrebię jest już właściwie silniejsze ode mnie. Więc jak staje dęba i wali kopytami to jednak nie to. Chociaż miło, bo to powiedzmy dowód, że widzi mnie jako swoją.
Pisałam w poprzednim poście o paskach na nogach i wzorkach na czółku. Ponoć takie umaszczenie świadczy o pokrewieństwie konika polskiego z dzikimi koniowatymi ( patrz zebra jako przykład ekstremalny ), bo za pasiaste umaszczenie odpowiadają geny nazywane genami dzikości. Niektóre koniki mają też pasy na szyi, a nawet na tułowiu. Oczywiście szare na szarym nie rzuca się tak w oczy jak biało-czarne u zebry. Ja jednak uważam, że bardzo ładne są te wszystkie subtelne paseczki, mandale na czole, i inne ozdoby.
Natomiast wszelkie białe plamy czyli tzw. odmiany, uważane są za błąd, i konie, które je posiadają, są wykluczane z hodowli. Bo konik polski myszaty z pręgą grzbietową jest i basta.