środa, 18 lutego 2015

Niepewna przyszłość Izerów.

Fajne są nasze górki, niezbyt wielkie, ale przecież rozmiar to nie wszystko.
Dużo natury, ciekawych roślin, zwierząt i ludzi.
Ludzi, którzy tu są od zawsze,  czyli od po wojnie, ludzi, którzy tu przyjechali później, bo mieli jakieś przyczyny, albo tak jakoś wyszło...
No cóż, mieszkamy tu i chcielibyśmy, żeby tu było wciąż pięknie i zdrowo.
Zniknęły na szczęcie kwaśne deszcze, które wykończyły tutejsze górskie lasy. Jak dobrze.

Teraz mamy tu TO.


Przeczytajcie, i podpiszcie tę petycję, bo chyba warto. Najlepiej dziś albo jutro bo jakieś terminy społecznych konsultacji... I przekażcie dalej, i mówicie o tym z innymi...

Przecież nie może być tak, że nasze piękne Izery ktoś zasypie śmieciami i zatruje, bo na tym można zarobić.

środa, 11 lutego 2015

Słoninka dla sikorek.

Powiesiłam ją, na druciku, na drzewku czeremchy przed naszym domem, żeby mieć ładne widoki ptasząt w zamian za to moje bezinteresowne dobre serce.

Na początku zainteresował się pies. Łaził pod tym drzewem, przymierzał się  z prawej, z lewej. Na ławeczkę nawet się wspiął, ale mimo wszystko było za wysoko. Cóż. Codziennie jednak pies chodzi i sprawdza, bo raz już słoninka spadła.

Za jakiś czas pojawiły się sikorki. Trochę im zajęło czasu przekonanie się, że to białe, kołyszące się na wietrze coś, jest jak najbardziej jadalne. Potem to już było regularne oblężenie, kolejka z zapisami, bitwy, kłótnie i przeganianie.




Po sikorkach przyleciały sójki i sroki. Niestety, za duże, za niezgrabne, za ciężkie. Odlatywały po kolejnych nieudanych próbach rozczarowane, skrzecząc.

A potem pojawił się on. Wytrwały, zacięty, wygimnastykowany akrobata. Próbował długo.