czwartek, 19 listopada 2020

Forma z treścią.

Snujemy się tutaj po tym naszym obejściu na końcu świata, tu sałata, tu pokrzywa, tam koń spragniony, tam pastuch elektryczny do naprawienia, tu znowu pies kuleje na wszystkie cztery nogi z ogonem,  podpierając się biegunką. 
Uprawiamy emigrację wewnętrzną i zewnętrzną na wysokim poziomie. Mistrzowie z nas.
Oprócz tego staramy się nie zarazić koroną.

I podziwiamy tych, co pomimo zagrożenia walczą o nasze wspólne cele.
I w tych celach całkiem przyjemne graficznie obrazki produkują.

Takie o:
autorka Joanna Gębal

Albo inne, do zobaczenia TU

My co prawda już nie wieku do rozmnażania, ale sprowadzenie roli kobiety do maciory rozpłodowej jakoś mnię mierzi. 
Mierzi mnie też traktowanie macior rozpłodowych i innych zwierząt w przemysłowych hodowlach, ale to już inna sprawa.

niedziela, 8 listopada 2020

O wszystkim i o niczym.

 Te kawałki z Čapka poniżej dedykuję przede wszystkim Tabaazie oraz wszystkim innym szalonym ogrodniczkom.




Czyli również, nie ma co ukrywać, sobie. 
Nie widzę żadnej satyry w powyższych tekstach, właśnie jestem w fazie braku właściwych doniczek.
Ale znajdę je, w ziemi, bo właśnie dalie już zmarzły od góry, trzeba wykopać kłącza, a przecież w doniczkach były sadzone, bo bez doniczek znikły by w czeluściach albo wnętrznościach karczowników.
No więc te super cebule od Taby ciągle se czekają na właściwe doniczki.
Czosnek ozimy też czeka na posadzenie w grunt.
Grunt czeka na lekkie spulchnienie.
Oraz przykrycie warstwą ściółki.
Truskawki czekają na ostatnie plewienie i zaściółkowanie cieplutką słomą.
Cała masa rzeczy do wykonania przed zimą.
A poza tym...

Starość nie radość...

Konie grubieją. Zima idzie, trzeba się zaopatrzyć w przyzwoitą warstwę tłuszczu.



Chodzimy po królewskich dywanach.

Pławimy się w jesiennym świetle.

Podziwiamy ostatnie czerwienie.

I purpury.

Mamy dość przeróbki ostatnich plonów,

więc podstępnie pozbywamy się ich. Niech Inkwi się męczy.


  
To już chyba najostatniejszy z ostatnich bukiet. Chociaż, nigdy nie wiadomo.
                                                         
Nie wiem czy pamiętacie, to jest jeden z moich ślimaków, potworów magicznych, które w zamierzeniu miały straszyć ślimaki rzeczywiste. Zobaczcie, co ten ma w gardełku.


wtorek, 3 listopada 2020

Zielone róże.

Świat stanął na głowie,
nic więc dziwnego, że w ogrodzie zakwitły mi zielone róże. W listopadzie.
No sami popatrzcie.







Cudne, czyż nie?

I zobaczcie, jakiż to hallołinowy przydrożny krzyż przypadkiem zupełnie zauważyłam w naszej okolicy. Jadąc samochodem za naszym Pacjanem, nota bene.
Duszki duszka adorują.