środa, 26 czerwca 2019

Zachwyt.

Były jakieś szczytne plany, coby napisać coś mądrego, z sensem, a tu nic. Czas uciekł, praca została, upał też, a ja nie za bardzo funkcjonuję, gdy gorąco. Ciśnienie w człowieku niskie, w głowie się kręci, nogi się gną w kolanach...Więc roboty ogrodowe i inne zewnętrzne raczej wczesnym rankiem i wieczorem, a i to czasu mało. W ciągu dnia - trochę na dworze, z przerwami, albo we w środku, w relatywnym chłodzie. Pies dyszy i ledwo chodzi. Ma już swoje lata, więc nic dziwnego, że się męczy. Konie chowają się w cieniu w dzień, a życie towarzyskie i gastronomiczne uprawiają w nocy. Gzy, i cała masa innych gryzo-ssących potworów krąży nad ziemią i próbuje zrobić dziurę i wyssać krew. Tylko nasza kotka żwawa, ale ona młoda jest.

A zachwyt jest - za każdym razem, gdy wychodzę z domu i podziwiam, co nowego zakwitło i urosło.
Pokażę Wam.
Maki do produkcji wiadomoczego.

Róża idealna.

Żeleźniaki dostałam od szwagra Latającego, u niego w Holandii rosły w półcieniu, a u mnie albo w pełnym słońcu albo w cieniu drzew, zależy od pory dnia. nadmienię, że zakwitły po 3 latach.

Róża pnąca potwór - o 6 metrowych przyrostach rocznych. I kolcach jak z horroru.

Cudna róża o kolorze wpadającym w niebieskawy fiolet. Tak się zresztą nazywa -Veilchenblau. Kwiatki malutkie, 3-5 cm.
Tutaj znowu niejaka "Reine des Violettes"


A tu irysik niewiedomojaki ale Tabbaza będzie wiedziała, bo od niej przybył. I dobrze mu u nas, bo tak pięknie zakwitł.

A tu symboliczne spotkanie Hany ( żywokost kaukaski- kwiatki cudnie błękitne ) i Tabaazy ( bodziszek żałobny wyjątkowo nadobny ).

Spodobały mi się pąki hortensji dębolistnej. Tym bardziej, że zachciała zakwitnąć po raz pierwszy.

Jednym z piękniej pachnących miejsc w naszym ogrodzie jest kompostownik, jak widać obsadzony wiciokrzewem.

Warzywniak, przed tygodniem, teraz jest bardziej żółty.

Azalia niewiadomojaka.

Taki piękny.

Róża pnąca, Alchymist jej na imię.